wtorek, 29 września 2020

Informacja!

 Witajcie moi mili. Jak pewnie zauważyliście, od pewnego czasu aktywność znów spadła. Składa się na to kilka spraw. Wystąpiły u mnie pewne problemy rodzinne, do tego przeprowadzam się i zaczynam studia. Kolejną wartą poruszenia kwestią jest to, że nie chcę absolutnie tego bloga porzucać. Jest on dla mnie czymś zbyt ważnym i odkąd go założyłam, stał się częścią mnie. Był moim pierwszym krokiem, dzięki któremu teraz jestem tu gdzie jestem, piszę na wattpadzie, gdzie poznałam wspaniałe przyjaciółki, tworzę na instagramie i tiktoku. Śmiem twierdzić, że gdybym nie odważyła zacząć mojej przygody z pisaniem na tym blogu, nie odważyłabym się na pozostałe te rzeczy. Jednak w miarę upływu czasu wiele spraw się zmienia. Chciałabym, aby odtąd ten blog był bardziej niczym moja strona pisarska. Mam nadal wiele pomysłów na opowiadania, być może jakieś rozdziały raz po raz będą się pojawiać, jednak z większości z nich chciałabym stworzyć książki. Aktywność na blogu przez to wszystko trochę pewnie spadnie, ale, tak jak napisałam, nie zamierzam go porzucać. Będę starała się co jakiś czas coś naskrobać, dzielić się postępami prac itd. Cóż, myślę, że na dziś to tyle. Do następnego!

~Ritsu

środa, 12 sierpnia 2020

Toksyna 07

    Toksyna 07... Tytuł popularnej ostatnimi czasy piosenki disco polo. Ale nie o tym chcę pisać. Skoro już przykułam czymś uwagę, poświęcę ten post innej kwestii...toksyczności. Mogłabym rozpisywać się tutaj o wszelkich naturalnych lub sztucznych toksynach i truciznach, ichtiotoksynie, jadach węży, czy trujących substancjach z pestek jabłek albo liści rabarbaru. Ale nie chcę poruszać tego tematu, o tym możecie poczytać w podręcznikach dla zielarzy albo atlasach węży czy coś. Ja zaś chciałabym dziś poruszyć inny temat. Toksyczność fandomów.
    Temat rzeka. To może zaczniemy od takiej krótkiej formalności, jaką jest wyjaśnienie, co to w ogóle jest fandom? Fandom to zbiór fanów filmu, książki, gry, anime, postaci, a nawet aktora, youtubera. Dla wyjaśnienia, jeśli lubisz np. jakiś film, ale nie gadasz o nim stale z innymi fanami, to też jesteś częścią fandomu, tyle że nie kontaktujesz się z innymi fanami, tak jak napisałam. Warto o tym pamiętać. Ja na przykład należę do wielu fandomów, ale bardzo rzadko utrzymuję kontakt z innymi fanami danej serii. Powodem jest właśnie toksyczność fandomu.
    Toksyczność fandomu to problem, który dotyczy ogółem ludzi i także innych kwestii ich życia, ale na przykładzie fandomu najlepiej będzie to wyjaśnić. Toksyczny fandom tworzą bardzo często osoby młode, wręcz dzieci, ale czasem też i starsze. Bardzo często toksyczni fani mają bardzo kontrowersyjne podejście lub pomysły dotyczące danej serii, na przykład życzą jednemu bohaterowi śmierci, innego wychwalają pod niebiosa, a dwójkę pozostałych shipują. Ship to para, a shipować, to znaczy uważać, że dane postaci powinny być parą. Ale nie to jest głównym problemem toksycznych fanów. Ich główny problem to podejście w stylu JA MAM RACJĘ, A TY NIE, IDIOTO!
    Otóż to, w taki głównie sposób przejawia się toksyczność fandomu. Zwykle fandomy są tylko po części toksyczne, bardziej lub mniej. Tak czy inaczej, problemem nie jest tutaj, że gloryfikuje się jednego bohatera, a innego potępia, albo że shipuję się dziewczynę z mordercą jej rodziców. Brak logiki to jeszcze pół biedy, jeśli ktoś z jakichś przyczyn lubi dany ship, wątek, postać, nic nam do tego. Ale najgorsze jest właśnie podejście, gdy ktoś nie potrafi znieść, że ktoś może mieć inne zdanie od jego samego. Na wszelkich grupach fanowskich, z toksycznymi fanami, pojawiają się nieraz posty, gdzie ludzie potrafią zwyzywać kogoś innego do siedmiu pokoleń wstecz, bo ten nie lubi danej postaci. Albo wręcz przeciwnie, lubi postać, której my nie znosimy. W takiej sytuacji mam do Was tylko jedną prośbę. Nie bądźcie takimi ludźmi. Pamiętajcie, że każdy ma prawo do własnego zdania i swoich odczuć. Możecie z daną osobą podzielić się własnymi spostrzeżeniami, wyjaśnić, dlaczego nie lubicie danej postaci, ale nie wyzywajcie Waszego rozmówcy za to, że on ją uwielbia. Szanujcie się nawzajem. Niestety, nawet jeśli szanujecie rozmówcę, to nie daje gwarancji, że on będzie szanował Was i Wasze zdanie. W takim wypadku najlepiej jest zakończyć dyskusję. Toksyczni fani raczej nie zmieniają zdania, a kłótnia z nimi tylko Was wymęczy i wkurzy.

wtorek, 14 lipca 2020

Zakazany Romans: Dziedzic II "Starcie temperamentów"

-Jesteś wampirem-bardziej stwierdziła, niż spytała Raven.
-Ty też-odparł Caspian, uważnie się jej przyglądając. Nawet na chwilę nie był w stanie oderwać od niej oczu.
-Nigdy nie spotkałam wampira z tak wyjątkowym kolorem oczu-powiedziała lekkim, nieco rozmarzonym tonem wampirzyca, podchodząc do wampira. Podniosła rękę i zaczęła się delikatnie bawić guzikiem przy jego koszuli.
-Widać jestem pod tym względem wyjątkowy. A już dziś może nawet przekonasz się, że nie tylko pod tym względem-powiedział Caspian i posłał wampirzycy wyzywające spojrzenie. Raven mimowolnie uśmiechnęła się. Zazwyczaj zgrywała niedostępną tak długo jak się dało, ale tym razem nie mogła się powstrzymać od wyraźnych oznak sympatii. Ten wampir był inny niż wszyscy. Po pierwsze, należał do tej samej rasy, co ona, więc już samym tym zyskiwał w jej oczach. Po drugie, był niesamowicie przystojny. A po trzecie, miał w sobie "to coś". Magnes, który ją do niego przyciągał, niczym szpilkę. I który sprawiał, że jak najszybciej chciała się z nim...szczepić w jedno. Ale nie mogła tak dać się zmanipulować jak jakaś amatorka. Musiała rozegrać to po swojemu, będąc na wygranej pozycji.
-Bardzo jesteś pewny siebie-powiedziała Raven, podnosząc na niego wzrok.
-A ty nie?-spytał, uśmiechając się lekko.
-Zatem oboje jesteśmy pewni siebie?-zapytała wampirzyca, odwzajemniając uśmiech. Jej ręka powędrowała z koszuli Caspiana na jego szyję, a potem zatopiła się w jego nieco dłuższych niż u innych, przeciętnych mężczyzn, czarnych włosach. Raven nie mogła się wprost od tego powstrzymać.
-Przekonajmy się-odparł Caspian, po czym objął wampirzycę jedną ręką w pasie i przyciągnął bliżej siebie. Spojrzał na nią uważnie, a w jej oczach dostrzegł...wyczekiwanie na coś wielkiego i niezwykłego. Nie mógł jej zawieść. Pochylił się i złożył na jej ustach pocałunek, który Raven po chwili specjalnej zwłoki zaczęła pomału odwzajemniać. Jedną rękę nadal miała zatopioną w jego włosach, drugą zaś położyła na jego ramieniu. On zaś obiema rękoma objął ją w talii, z chwili na chwilę wkładając w pocałunek więcej pasji. Dziewczyna przeniosła dłoń z jego ramienia na jego szyję, niemal w tej samej chwili, w której on pchnął ją lekko, przez co trafiła na kolumnę. Caspian stanął naprzeciw niej i uniemożliwił jej tym samym ucieczkę, po czym bez zbędnych pytań i, jak to on wcześniej ujął, "ceregieli", zaczął ją dalej całować. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek, aż nagle niespodziewanie odsunęła się od niego i posłała mu długie, figlarne spojrzenie spod przymrużonych lekko powiek. Następnie przysunęła się do niego i pochyliła się tak, że jej usta znalazły się tuż przy jego uchu.
- To wynajmiesz w końcu pokój, czy nie? - zapytała. Następnie polizała jego ucho, a Caspian nieomal poczuł, jak przez całe jego ciało przechodzi fala pożądania.
- Madame Raven, masz to jak w banku - powiedział, uśmiechając się przy tym tajemniczo. Kobieta odwzajemniła uśmiech. Caspian pochylił się nad nią, chcąc ją pocałować, ale ona ponownie odsunęła się od niego, kładąc mu przy tym swój palec na usta.
- Najpierw załatw to, co masz do załatwienia, mój ty wyjątkowy wampirze - powiedziała, po czym zaśmiała się lekko. Jej śmiech brzmiał bardzo wdzięcznie, Caspian poczuł się, jakby coś go wręcz sparaliżowało. Potrzebował chwili, żeby dojść do siebie. Rzadko która kobieta tak bardzo na niego działała. Nierzadko zdarzało mu się spotykać chętne do oddania się mu niewiasty różnych ras. Był w końcu młodym, przystojnym i całkiem dobrze ustawionym wampirem. Wiedział, że jest pożądany przez kobiety i jak bardzo, stąd zwykle to on był tym, który rozdawał karty. Który rządził kobietą, zmuszając ją do uległości względem niego. Tym razem jednak czuł, że trafił na niewiastę wyjątkową. Liczył więc, że z nią będzie miał dużo więcej zabawy. W końcu, gdy tylko doszedł do siebie, kazał kobiecie zaczekać i sam jak najszybciej ruszył, prosto do właściciela karczmy. Rzucił mu po prostu garść złotych monet, tyle, ile, jak sądził, wystarczyłoby prawdopodobnie na wynajęcie całej tej karczmy.
- Wynajmuję sobie jeden z pokoi - powiedział władczym, nieznoszącym sprzeciwu tonem. Mężczyzna otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale Caspian go ubiegł. - Daj spokój, byłem tu wiele razy. Wiem, gdzie są pokoje. Sam sobie jeden wybiorę, a ty zachowaj dla siebie resztę, kup sobie za to coś ładnego, albo swojej żonie. Albo idź na dziwki i się wyszalej, co tam wolisz - powiedział. Właściciel jedynie skinął mu głową, zgarniając wszystkie rozsypane po ladzie pieniądze. Jak się spodziewał, pieniądze załatwiły wszystko. Czym prędzej wrócił więc do Raven, która pozostała tam, gdzie ją zostawił. Opierała się nadal o kolumnę, a gdy się przed nią pojawił, popatrzyła na niego obojętnie.
- Załatwiłeś wszystko? - spytała. Caspian powoli pokiwał głową. Raven uśmiechnęła się figlarnie. Następnie podeszła do niego i zarzuciła mu ręce na szyje. - Zatem zabawmy się - powiedziała. Caspian odwzajemnił jej uśmiech, czując, jak w całym jego ciele wzbiera pożądanie. Powoli skinął głową.
- Chodźmy - powiedział. Następnie położył na chwilę dłonie na jej talii, po czym oderwał je od niej. Chwycił ją za dłoń i pociągnął za sobą. Kobieta nie stawiała najmniejszego oporu. Szybko opuścili tę część karczmy i udali się w miejsce, gdzie znajdywały się pokoje dla gości. Caspian stanął na środku długiego korytarza, którego ściany były w kolorze purpury. Po jego bokach znajdowały się drzwi prowadzące do różnych pokoi. Od tej strony miejsce to wyglądało bardziej na burdel. Przynajmniej właściciel jest świadom tego, po co większość gości wynajmuje sobie tutaj pokoje - pomyślał Caspian. Rozejrzał się, a następnie pociągnął za sobą Raven do jednego z najbliższych pokoi. Miał szczęście i okazał się on pusty. Był cały czarno-purpurowy. Na podłodze znajdował się ciemny, trochę już spłowiały dywan, ściany zaś były właśnie purpurowe. Na samym środku znajdowały się łóżko, z czarnymi poduszkami i purpurową narzutą. Miało również baldachim, także w kolorze purpury. Oprócz tego w kącie znajdowała się jedna czarna szafa. Caspian był właściwie pewien, że znajdowała się ona tam jedynie dla zachowania pozorów oraz do użytku dla tych bardzo nielicznych gości, którzy czasem zatrzymywali się tutaj, aby naprawdę wypocząć. Zdecydowana większość, zdaniem wampira, wynajmowała tutaj pokój z tych samych pobudek, z których właśnie zrobił to on. Przyciągnął do siebie Raven i wpił się w jej usta. Całowali się namiętnie i zachłannie, żadne z nich nie zamierzało dłużej powstrzymywać swojej żądzy. Nagle jednak młodzieniec odsunął się od wampirzycy, po czym pchnął ją prosto na łoże, a następnie w ułamku sekundy znalazł się nad nią. Raven uśmiechnęła się lekko, odsłaniając przy tym swoje wydłużone kły.
- Widzę, że jesteś strasznie niecierpliwy - wyszeptała, wplątując jednocześnie jedną ze swoich rąk w jego włosy.
- Zgadza się. Nigdy nie czekam na to, czego chcę. Biorę to sobie, zanim ktokolwiek zdecyduje mi się to dać - odparł, patrząc wprost w jej czerwone, przesycone pożądaniem oczy. Raven zaśmiała się krótko.
- Ach tak? Ja z kolei nie daję nikomu nic, jeśli wcześniej sobie na to nie zasłuży - powiedziała. Następnie rozchyliła lekko usta i przejechała językiem po swoich wargach. Caspian ledwo powstrzymał się przed zadrżeniem na ten widok z pożądania.
- W takim razie mamy konflikt interesów - stwierdził cicho. Raven skinęła powoli głową, cały czas uważnie mu się przyglądając. - W każdym razie, bez względu na to, czy ci się to podoba, czy nie i czy zamierzasz mi pozwolić, czy nie, ja zaraz zerżnę cię ostro jak jakąś pieprzoną dziwkę, jasne? - dodał. Pod koniec głos zadrżał mu lekko z pożądania. Raven skinęła ponownie lekko głową, cały czas bawiąc się delikatnie jego czarnymi włosami.
- Weź mnie tu i teraz. Mocno i ostro - szepnęła. Następnie szybkim ruchem chwyciła go obiema rękoma za szyję i zmusiła się, żeby się pochylił, po czym złączyła ich usta w długim, namiętnym, zachłannym i agresywnym pocałunku. Caspian nie zamierzał być jednak w tej grze tylko jej pionkiem. Już chwilę później pogłębił pocałunek, wdzierając się wręcz do wnętrza jej ust. Był przy tym niezwykle nachalny i agresywny. Dla nich obojga było to coś całkiem nowego. Każde z nich przyzwyczajone było do tego, że partner lub partnerka zawsze im ulegali, a teraz oboje trafili na godnych siebie, mocnych i pewnych przeciwników. Żadne z nich nie zamierzało poddawać się i ustępować drugiemu. To miało być nie tylko chwilowe połączenie się ich ciał w celu zaznania ulotnej przyjemności. To miała być prawdziwa walka temperamentów. Po chwili Caspian ze zdziwieniem odkrył, że czuje ból. Odsunął się od Raven i spostrzegł, że w kącikach jej ust znajdują się odrobiny krwi. Kobieta oblizała wargi, zlizując z nich resztki krwi. Do Caspiana po chwili dotarło, co się wydarzyło.
- Ugryzłaś mnie - stwierdził cicho. Raven w odpowiedzi jedynie się zaśmiała. - Widzę chcesz się naprawdę ostro zabawić - dodał.
- Przecież to właśnie ci powiedziałam - odparła. Jej oczy nieomal pociemniały od całego tego pożądania, które odczuwała. Ten mężczyzna był pod każdym względem wyjątkowy. Miał w sobie coś, co ją do niego przyciągało i, jak się okazało, nie pomyliła się, ufając swojemu przeczuciu. Czuła, że czeka ją wyjątkowa noc, spędzona z tym młodym, przystojnym i widocznie bogatym wampirem. Tym razem to Caspian, słysząc jej słowa, zaśmiał się cicho. Następnie pochylił się nad nią i ponownie pocałował ją, tak samo zachłannie jak wcześniej. Jednocześnie jedną dłonią unieruchomił obie jej ręce nad głową, a drugą zaczął powoli sunąć w dół jej ciała. Czuł jej ciało, ale tylko przez materiał. To mu nie wystarczało. Chwycił jej suknię w pasie i zaczął rozrywać materiał. Raven była tym wszystkim trochę zaskoczona. W końcu Caspian zaprzestał tej czynności, a ona uśmiechnęła się lekko. Podniosła się do pozycji siedzącej, tym samym zmuszając go, aby się od niej odsunął. - Jeżeli chciałeś się pozbyć mojej sukni, wystarczyło tylko poprosić - powiedziała.
Następnie sięgnęła do zapięcia, które miała z tyłu, i je odpięła. Zrzuciła z siebie górną część sukni, odsłaniając tym samym swoje nagie ciało. Pod suknią bowiem nie miała już żadnego innego ubioru. Caspian zapatrzył się na jej jędrne, okrągłe piersi i oblizał lekko usta. Nie mógł się już doczekać, aż chwyci je, będzie mógł je dotknąć, polizać, ugryźć. Nie zamierzał się powstrzymywać. Pochylił się z powrotem w stronę dziewczyny, zmusił ją tym samym, aby położyła się ponownie na łóżku. Pocałował ją, wkładając w ten pocałunek całe swoje pożądanie. Jednocześnie objął jedną dłonią jej pierś, a po chwili lekko ścisnął. Raven jęknęła, ale zostało to stłumione przez ich pocałunek. Rozsunęła nogi na boki i ułatwiła Caspianowi dostęp do siebie. Wampir jeszcze przez chwilę na zmianę całował jej usta, szyję, dekolt, przygryzając lekko jasną, delikatną skórę. W pewnym momencie ugryzł za mocno i z rany pociekła strużka krwi. To skłoniło młodzieńca, aby odsunął się na chwilę od dziewczyny. Patrząc jej prosto w oczy, oblizał resztki krwi Raven, które miał na wargach. Dziewczyna uśmiechnęła się z zadowoleniem. - Widzę, że lubisz bolesną, ostrą i niebezpieczną zabawę? Czy może po prostu jesteś głodny? - powiedziała. Ręce położyła po bokach głowy i jedynie przypatrywała się uważnie Caspianowi, eksponując przy okazji swój pełny biust. Młodzieniec uśmiechnął się lekko, nieco wyniośle.
- Będziesz miała okazję przekonać się dziś, jak ostrą zabawę lubię - powiedział z zadowoleniem. Następnie chwycił sukienkę Raven i zsunął ją z niej do końca. Zrzucił ją na podłogę, zanim jednak zdążył wrócić na miejsce i ponownie zacząć swoją zabawę, Raven zdążyła usiąść. Popatrzyła mu pewnie prosto w oczy i uśmiechnęła się, zadowolona z siebie.
- Teraz moje kolej - stwierdziła następnie, po czym zaczęła rozpinać koszulę Caspiana. Ten nie próbował nawet oponować, nie widział sensu. Wkrótce jego koszula wylądowała gdzieś obok sukienki Raven. Ponownie pocałował dziewczynę, po raz kolejny popychając ją na łóżku. Raven chwyciła go za twarz i pogłębiła ich pocałunek. Całowała coraz zachłanniej, jakby chciała nasycić się nim na zapas. W tym czasie chłopak rozpoczął walkę ze swoimi spodniami. Jakoś udało mu się odpiąć je i zrzucić, gdy tylko na chwilę ponownie odsunął się od Raven. Potem znów do niej przylgnął. Zawisł nad nią, unieruchamiając jej ręce na bokach głowy. Całował ją po szyi, powoli zjeżdżając coraz niżej. W końcu dotarł do jej piersi. Najpierw przesunął po nich językiem, zatrzymując go na brodawce, którą zaczął delikatnie trącać językiem. Trwało to chwilę. Zaskoczona tym doznaniem Raven westchnęła cicho, gdy nagle Caspian przygryzł jej brodawkę, przez co westchnięcie przerodziło się w przeciągły jęk. Raven wyszarpnęła Caspianowi swoje ręce i zatopiła je w jego czarnych włosach. Caspian ponownie zaczął lizać i ssać jej brodawkę, po czym znów ją przygryzł. Dziewczyna po raz kolejny jęknęła. Objęła młodzieńca nogami w pasie, a wtedy on z powrotem przesunął się ku górze i pocałował ją w usta. Raven bez problemu pozwoliła mu wtargnąć do ich wnętrza. Caspian przez chwilę delektował się tym pocałunkiem, gdy nagle poczuł ból. Zaskoczony przerwał pocałunek i odsunął się na chwilę od dziewczyny. Raven oblizała swoje usta, podczas gdy Capsian poczuł, jak strużka krwi wypływa mu z ust.
- Ugryzłaś mnie w język! - zawołał oskarżycielskim tonem. Dziewczyna zaśmiała się cicho.
- Ja też lubię dobrą, krwistą zabawę - odparła. Mówiąc to, przesunęła swoje ręce niżej. Położyła palce wskazujące na swoich brodawkach, wokół których zaczęła zataczać nimi niewielkie kółka. Caspian przez chwilę niemal jak zahipnotyzowany wpatrywał się, jak Raven sama się pieści. - Zamierzasz się tylko tak gapić i pozwolić mi się samej zadowolić, czy dołączysz się do mnie? - spytała dziewczyna. Młodzieniec spojrzał ponownie na jej twarz i uśmiechnął się tajemniczo.
- Dołączę się oczywiście do ciebie. Nie mogę pozwolić, aby taka dama jak ty musiała zadowalać się sama. Jestem do twoich usług przez całą noc - odparł. Następnie pochylił się lekko nad nią. Ich twarze dzieliły od siebie jedynie centymetry.
- Całą noc? - spytała rozbawiona Raven. Caspian z powagą pokiwał głową.
- Tak, całą noc. Długą i pełną krwistych zabaw - odparł. Raven ponownie zaśmiała się krótko.
- To pokaż mi, co potrafisz - powiedziała po chwili. Jednocześnie uniosła nieco biodra i otarła się przez to o jego będącego już w pełnej gotowości członka. Zaskoczony Caspian wziął gwałtowny wdech.
- Prosisz się o kłopoty, wiesz? - spytał następnie, rzucając Raven złowrogie spojrzenie. Z twarzy dziewczyny nie znikał uśmiech.
- Uważaj, jeszcze się wystraszę - odparła. Nic więcej nie zdołała dodać, gdyż Caspian pochylił się i pocałował ją po raz kolejny, równie zachłannie co poprzednio. Raven ponownie zatopiła dłonie w jego włosach. Trwało to jednak dość krótko, młodzieniec zsunął się niżej, aż do szyi, po czym ugryzł Raven. Ta krzyknęła cicho, bardziej jednak z bólu niż zaskoczenia, jednocześnie ciągnąc Caspiana za włosy.
Mężczyzna jednak nie przejął się tym zbytnio i począł ze spokojem zlizywać ze skóry Raven wypływającą z rany krew. Po paru chwilach Raven znów uniosła lekko biodra i otarła się lekko o jego penisa. Reakcja Caspiana była dokładnie taka jak poprzednio. Następnie odsunął się od dziewczyna i spojrzał na nią z góry. - Długo jeszcze mam czekać? Nie należę do osób cierpliwych - powiedziała Raven. W odpowiedzi Caspian uśmiechnął się z wyższością.
Położył jej jedną dłoń na policzku, po czym zsunął ją trochę niżej i włożył jej do ust dwa palce. Raven niemal od razu zaczęła je ssać, a chwilę później nie powstrzymała się i ugryzła go, powodując kolejne krwawienie. Caspian zabrał swoje palce i przyglądał się przez chwilę jak krwawią, po czym zaśmiał się cicho. Dziewczyna rozsunęła lekko nogi, a wtedy on pochylił się nad nią i ponownie zaczął ssać i całować jej piersi. Jednocześnie jedną dłoń położył po wewnętrznej stronie jej uda, a drugą zjechał jeszcze niżej. Niespodziewanie wsunął w dziewczynę aż dwa palce na raz. Raven jęknęła, ponownie chwytając go za włosy.
Caspian od razu zaczął poruszać palcami, a wkrótce dołączył do nich też trzeci. Po paru minutach wyjął je jednak. Całował ciało Raven, schodząc stopniowo coraz niżej. Całował jej piersi, brzuch, podbrzusze, potem odsunął się i pocałował jej kolano po wewnętrznej stronie. Przygryzł lekko skórę. Raven syknęła, a Caspian miał okazję zlizać kolejną kroplę jej krwi. Robił to wszystko bardzo powoli, aby zwiększyć płynącą z tego rozkosz. Uśpił w ten sposób czujność kobiety, a wtedy szybko przesunął się ku górze i ugryzł ją po raz kolejny, tym razem po wewnętrznej stronie uda. Raven jęknęła i szarpnęła go za włosy, ale Caspian zupełnie to zignorował. Przesunął się niżej. Raven poczuła jego ciepły oddech na swojej kobiecości. Zupełnie jakby chciał jej w ten sposób zasygnalizować, gdzie jest i co zaraz zamierza zrobić. Nim Raven zdołała cokolwiek więcej zrobić, jego język brutalnie w nią wniknął. Jego szybkie, sprawne ruchy sprawiły, że już po chwili z jej ust zaczęły się wydobywać jęki i westchnienia, a niewiele później znalazła się na skraju rozkoszy. Gdy tylko zaczęła szczytować, Caspian odsunął się od niej. Wykorzystał ten czas, aby odpowiednio się przygotować. Gdy tylko orgazm opuścił jej ciało, młodzieniec wbił się w nią brutalnie, co spowodowało, że z jej gardła wydobył się krótki krzyk. Caspian pochylił się i zdusił jej krzyk pocałunkiem. Poruszał się w niej szybko, agresywnie i gwałtownie. Robił to tak jak lubił i tak jak lubiła Raven. Czułe słówka, delikatność, to nie była ich bajka. Oboje uwielbiali ostry seks, toteż Caspian ani na trochę nie zwalniał ani nie spuszczał z tonu, podczas gdy Raven wiła się pod nim z rozkoszy. Razem osiągnęli szczyt rozkoszy już po kilku minutach, ale nie zamierzali na tym poprzestać. Przed nimi w końcu była jeszcze cała noc, którą planowali wypełnić agresywnym seksem, pełnym gwałtowności, siły, bólu i wynikającej z tego przyjemności.
~*~
- Co to takiego? - spytała Raven, dotykając wisiorka na jego szyi. Obecnie, gdy leżała obok, w jego objęciach, idealnie go widziała. Zauważyła go wcześniej, ale dopiero teraz postanowiła o to zapytać. Poczuła jak Caspian cały się spina.
- To nie twój interes - powiedział. Chwilę później podniósł się i w przeciągu chwili pozbierał wszystkie swoje ubrania i ubrał się. Raven przyglądała mu się z zaskoczeniem.
- Co się stało? - spytała, siadając. Gdy to zrobiła, jej nagie ciało znów stało się dla Caspiana idealnie widoczne. Wykorzystał jednak całą siłę swojej woli i nie uległ ponownie jej urokowi, choć jej nagie piersi, przysłonięte lekko jedynie jej długimi włosami, były niezwykle kuszące i część niego samego miała ochotę podejść do niej ponownie, ugryźć ją brutalnie w jedną z jej piersi, a potem wejść w nią i jeszcze długo, długo się z nią bawić. Nie mógł sobie jednak na to pozwolić.
- Nic - odburknął, zapinając spodnie. Następnie spojrzał obojętnie na Raven. - Ile płacę? - dodał. Dziewczyna popatrzyła na niego zaskoczona.
- Płacisz? - spytała, a na jej twarzy pojawił się ironiczny uśmieszek. - Ty myślisz, że ja jestem zwykłą dziwką? - dodała. Caspian uniósł jedną z brwi i przyjrzał się dziewczynie.
- A nie? - zapytał. Odpowiedzią był krótki wybuch śmiechu ze strony Raven. Śmiała się, jeszcze rozbawiona, ale dość szybko zdołała się opanować. Na jej twarzy jednak na stałe zagościł szczery, radosny uśmiech.
- Oczywiście, że nie! - zawołała. Caspian popatrzył na nią zaskoczony.
- To dlaczego się ze mną przespałaś? - spytał. Raven ponownie się zaśmiała, po czym wstała i podeszła powoli do mężczyzny, uśmiechając się przy tym zalotnie. Zatrzymała się tuż przed nim, tak blisko, że prawie się dotykali. Następnie dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję.
- Po prostu miałam ochotę, żeby ktoś mnie porządnie zerżnął. A ty chyba z kolei miałeś ochotę kogoś porządnie zerżnąć. Można uznać, że pomogliśmy sobie nawzajem - powiedziała.
- Nie chcesz pieniędzy? - spytał Caspian. Raven dotknęła ostrożne palcem jego ust i zaczęła po nich wodzić. Dotyk jej dłoni, choć tak zimny, był dla mężczyzny naprawdę przyjemny.
- Nie chcę ich teraz. I nie chcę ich za seks. Jak już mówiłam, nie jestem dziwką - stwierdziła. Caspian ponownie popatrzył na nią zaskoczony, podczas gdy ona złączyła ich usta w pocałunku. Doskonale wiedziała, że wszystko zależy od tego, jak teraz to rozegra. Nie lubiła myśleć o sobie jak o zwykłej dziwce, bo nie dawała nigdy za pieniądze każdemu. Na pierwszym miejscu stawiała siebie, a największą rozkosz i przyjemność odczuwała, gdy miała pewność, że jest dla kogoś całym światem. Jak każdy wampir, żywiła się głównie krwią, ale równie ważne jak krew było dla niej przebywanie w centrum uwagi i sprawowanie nad wszystkim władzy. Chciała być uwielbiania. Chciała móc rządzić mężczyznami, których sobie wybierała, chciała, aby ich serca należały do niej, dopóki miała ochotę się nimi bawić. A gdy ją traciła, chciała te serca z tym większą rozkoszą łamać, jak to było w przypadku jej poprzedniego kochanka, Leono, który dawno jej się już znudził. Teraz chciała zdobyć nową zabawkę. Po chwili przerwała pocałunek i odsunęła się od młodzieńca, przyglądając mu się z uśmiechem. Caspian patrzył na nią zaskoczony, przez moment nie był w stanie wydobyć z siebie żadnego słowa. Wygląda na to, że wszystko jest na dobrej drodze. Jeśli dobrze to rozegram, będzie mój, jak każdy inny - pomyslała. Caspian zaś w końcu doszedł do siebie.
- A kiedy będziesz chciała pieniądze? I za co, jak nie za seks? Nic innego mi nie dałaś, a ja nie mam czasu, aby czekać, aż zażądasz wypłaty. Mam swoje sprawy do załatwienia - powiedział młodzieniec.
- Ojeju, jeju, a nie znajdzie się w tych planach miejsce dla mnie? - spytała. Jednocześnie zsunęła swoją rękę niżej, chwyciła jego dłoń. On pozwolił się jej prowadzić, a ona położyła sobie jego dłoń na brzuchu, po czym zjechała nią coraz niżej, aż do swojej kobiecości. Caspian wciągnął gwałtownie powietrze. Po chwili jednak zabrał dłoń.
- Nie. Nie ma w nich miejsca dla nikogo oprócz mnie - powiedział.
- Na pewno? Nie przyda ci się towarzystwo? Nie chcesz mnie? - spytała, przysuwając się do niego bliżej. Następnie na jego oczach oblizała swoje palce i włożyła je w siebie. - Wolałabym, żebyś ty to zrobił. Nie chcesz mnie wyręczyć? - zapytała, uśmiechając się do niego uwodzicielsko. Caspian doskonale znał takie sztuczki. Natknął się już na podobne kobiety, które szukały kogoś, kto wynajmie je na stałe, właściwie jako prywatne dziwki. Nigdy nie korzystał z takich usług, uważał, że ciągnięcie za sobą wszędzie jakiejś kobiety, tylko po to, aby przelecieć ją, gdy ma się ochotę, przysparza więcej problemów niż korzyści. Ale z drugiej strony, nigdy jeszcze nie spotkał kobiety takiej jak Raven. W niej było coś takiego, co przyciągało go do niej jak magnes. Będąc przy niej, czuł się inaczej, niż przy zwykłej dziwce. Raven była pierwszą kobietą, która dotrzymała mu kroku w sypialni, która miała podobny temperament i upodobania. Nie miał jeszcze właściwie okazji trafić na taką wampirzycę, zwykle nie utrzymywał bliższych kontaktów z przedstawicielami żadnego gatunku, ale ta... Była piękniejsza niż inne wampiry, a do tego pragnęła tego co on i mogła mu dać to, czego wymagał od kobiety. Wyglądało na to, że nie będzie to łatwa decyzja, tym bardziej, że ona wciąż stała przed nim i dogadzała sobie, patrząc mu prosto w oczy.
~*~
- To jakie będzie pierwsze miejsce, które odwiedzimy? - spytała Raven, idąc za Caspianem. Ten nawet na nią nie spojrzał.
- Zależy dokąd zdążymy dotrzeć przed zmrokiem - odparł.
- A co z...jedzeniem? Nie wiem jak ty, ale ja nie pogardziłabym paroma kroplami świeżej krwi - powiedziała. Caspian wreszcie na nią popatrzył.
- To niegłupi pomysł - stwierdził.
- Moje pomysły zawsze są dobre - odparła dziewczyna. Młodzieniec uśmiechnął się, po czym dał jej garść złotych monet.
- Masz. Kup coś do jedzenia na drogę i jak chcesz, kup coś dla siebie. Ja zajmę się końmi, znajdę i kupię gdzieś dwójkę. Spotkamy się za dwie godziny przed karczmą, wiesz którą - powiedział. Raven przyjęła pieniądze i bez zbędnych słów rozeszli się, każde z nich w swoją stronę. Ostatecznie Caspian zdecydował się wziąć ją ze sobą. Uznał, że zanim dotrze do Vampiresos, stolicy wampirów, minie trochę czasu i przez ten właśnie czas ona będzie go zabawiać.

poniedziałek, 13 lipca 2020

Cosplay!

    A cóż to za tajemniczo brzmiące słowo? Spokojnie, już śpieszę z wyjaśnieniem. Pochylmy się może najpierw nad definicją tego słowa, którą podaje nam nasza ciocia Wikipedia. Cosplay - artystyczne hobby, w ramach którego osoby nazywane cosplayerami tworzą przebrania i wcielają się w postaci fikcyjne. Myślę, że to trochę wyjaśniło znaczenie tego słowa, ale nie do końca. Czym więc dokładnie jest cosplay? Mówiąc najprościej, jest to rodzaj sztuki polegający na tworzeniu strojów postaci fikcyjnych, z gier, komiksów, książek, opowiadań, mang, anime, filmów czy z własnych dzieł oraz upodabnianiu się do nich. Weźcie swoją ulubioną postać filmową lub książkową, wpiszcie jaj nazwę  Google i dorzućcie "cosplay", a wyskoczy Wam zapewne masa zdjęć osób, które wyglądają dokładnie jak te postaci, gdyż stworzyły ich stroje, odwzorowały ich fryzury, makijaże i pozy. Na tym właśnie polega cosplay.
    Moim zdaniem cosplay to ciekawy rodzaj sztuki, a do tego może przysporzyć mnóstwo radości i zabawy. Sama byłam niesamowicie szczęśliwa, gdy odkryłam świat cosplay'u i stworzyłam swój pierwszy strój postaci (dla ciekawskich, była to postać z creepypasty). Obecnie jest to moje hobby, które dostarcza mi masę frajdy. Dzięki niemu poznałam też wielu innych cosplayerów i mogłam się przekonać, że wielu z nich czerpie z tego ogrom radości. Niektórym podoba się samo przygotowywanie stroju, inni wolą po jego założeniu upodabniać się do danej postaci także zachowanie i to również sprawia im radość.
    No dobrze, ale co potem z takim cosplay'em się robi? Odpowiedź na pytanie jest bardzo prosta. Cosplay można zrobić po prostu dla samego siebie. Jeśli chcesz wcielić się w daną postać, nawet we własną OC, droga wolna. Wielu cosplayerów jednak na tym nie poprzestaje i dzielą się swoją twórczością w internecie. Popularnością w kwestii cosplay'u cieszą się YouTube, TikTok i Instagram, gdzie cosplayerzy wrzucają zdjęcia i filmiki w swoich strojach oraz udzielają rad kolegom po fachu. Dla zainteresowanych, na cosplay'u można też zarobić. Jak? Tutaj głównie należy wspomnieć o konwentach.
    Konwenty to zloty fanów...czegoś. Są konwenty fantastyki, anime, mangi, tatuażu i, znając życie, jest też masa innych tego typu wydarzeń, których po prostu nie znam, bo tego jest naprawdę mnóstwo i trudno znać wszystkie. Cosplayerzy mają możliwość zarabiania na nich. Niestety nie każdy cosplayer, który pojawi się na jakimś konwencie, dostaje za to pieniądze, tak to nie działa. Jednak wyobraźcie sobie, że na konwencie gier komputerowych ma miejsce premiera nowej gry ze znanej serii, a przy stoisku z tą grą stoi dodatkowo główna postać, którą się gra! Niewątpliwie to przyciąga uwagę graczy i ewentualnych nabywców gry. Cosplayerzy na konwentach stoją więc na stoiskach, gdzie stanowią swego rodzaju żywą reklamę danej postaci, a przez to książki, gry lub filmu, z jakiej ona pochodzi. W Polsce nie jest to zbyt powszechny sposób zarobku i raczej trudno byłoby się z tego na dzień dzisiejszy utrzymać i wyżywić rodzinę. To dlatego, że cosplay w naszym kraju dopiero się rozwija. Za granicą jednak są ludzie, którzy po prostu pracują w taki sposób i z tego żyją.
    No dobra, dobra, nagadałaś się, zainteresowałaś mnie, w sumie nawet zrobiłbym cosplay pewnej postaci z mojej ulubionej mangi... Ale jak to zrobić? Jak zostać cosplayerem? Spokojnie, już tłumaczę, jak wejść do tego środowiska. Na początku musisz o północy udać się nad staw, wymówić trzy razy słowa "jestem kurczakiem", kręcąc się przy tym dookoła, po czym powinieneś wrócić do domu, ale inną drogą, po drodze zbierając bukiet z polnych kwiatów. Bukiet musisz następnie włożyć sobie pod poduszkę i spać na nim przez tydzień. Oczywiście, jest to żart. Zostać cosplayerem jest naprawdę łatwo, ale, co najważniejsze, trzeba mieć na to pieniądze. Jeśli chcesz tworzyć cosplay'e, nikt Ci nie zabroni, nie potrzebujesz od nikogo żadnego pozwolenia. Potrzebujesz za to peruk (zwanych w środowisku cosplayowym wigami z ang. wig - peruka), często też kosmetyków i farb do ciała, które posłużą Ci do upodobnienia się do postaci. A oprócz tego przydadzą Ci się pieniądze na sam strój. Istnieją dwa główne sposoby zdobycia stroju, który zazwyczaj jest najważniejszą częścią cosplay'u. Możesz kupić materiały i uszyć go sam albo możesz kupić gotowy. Przy kupnie gotowych prym wiedzie Aliexpress (tam też często kupowane są przez cosplayerów dodatki, peruki, czasem nawet farby i inne akcesoria). Nie są to jednak jedyne sposoby zdobycia stroju. Przyjacielem każdego cosplayera i miejscem, obok którego nie przejdzie on obojętnie, zawsze powinien być lumpeks. Uwierzcie mi, tam za grosze znajdzie się czasem naprawdę dobre i przydatne rzeczy. Wiele z moich cosplay'ów ma w sobie ubrania z tych sklepów. Część trzeba było trochę przerobić, część nie wymagała nawet drobnej przeróbki, bo po prostu dana rzecz idealnie nadawała się na jakąś postać. Kolejnym sposobem zdobycia stroju jest albo odkupienie go od kogoś ( ludzie często sprzedają części lub nawet całe cosplay'e na olx lub facebook'u na odpowiednich grupach) lub zamówienie sobie stroju u kogoś, krawcowej lub po prostu innego cosplayera, który trochę dłużej już w tym wszystkim siedzi i potrafi dobrze wykonać daną rzecz. Często też ludzie dorabiają na cosplay'u także w ten sposób, ze tworzą stroje/bronie/akcesoria dla innych. No i nie należy też zapominać o kolejnym miejscu, które może być pełne skarbów, czyli własnej szafie! Nie uważasz, że ten zielony sweter, nienoszony przez Ciebie od dwóch lat, idealnie nadaje się na przerobienie go na górną część stroju Twojej ulubionej postaci z filmu? Wystarczy tylko obciąć rękawy, coś podwinąć, coś zawinąć, i gotowe!
    O cosplay'u mogłabym mówić i pisać godzinami, bo naprawdę jest o czym mówić i pisać. Cosplay przede wszystkim dostarcza radość, bo możesz przez chwilę wyobrazić sobie, że jesteś swoją ulubioną postacią z gry. Do tego sprzedając i kupując różne rzeczy, np od innych cosplayerów, szukając u nich rad ( jest mnóstwo grup z radami na facebook'u), pokazując swoje cosplay'e w internecie, poznajesz masę znajomych, z którymi być może znajdziesz wspólny język. Ja dzięki cosplay'owi poznałam kilka naprawdę świetnych osób. Do tego, tworząc cosplay, przy okazji uczysz się masy innych, przydatnych rzeczy. Nauczysz się szyć, robić dobry makijaż, pozować do zdjęć, wykonywać jakieś figurki z drewna... Możliwości do nauki ciekawych rzeczy jest naprawdę wiele. Ja mogę podzielić się tutaj swoim doświadczeniem. Robię cosplay'e głównie postaci z creepypast, czasem z anime. Pierwszym cosplay'em był u mnie Jeff the Killer. Od razu się przyznam, ze wyglądał naprawdę tragicznie, dlatego Wy też się nie przejmujcie, jeśli nie od razu wszystko Wam będzie wychodzić. Ja już od ponad roku zajmuję się tym bardziej na poważnie, a nadal mam sporo rzeczy do poprawienia ( światło to moje Nemezis, wiecznie coś z nim nie gra na moich zdjęciach i filmach). Moim zdaniem, jeśli tylko macie swoje ulubione postaci fikcyjne, powinniście spróbować i pozwolić sobie przeżyć przygodę z cosplay'em. Nie każdemu przypadnie do gustu takie hobby, ale zawsze warto się przekonać. Może odkryjecie swoje powołanie? Niektórzy cosplayerzy cieszą się naprawdę dużą sławą i wygrywają wartościowe nagrody w konkursach cosplay, organizowanych nawet na polskich konentach. I nie martwcie się też, jeśli nie macie zdolności artystycznych. Ja też ich nie mam, a mimo to udaje mi się tworzyć cosplay'e. Sporo nad nimi pracuję, nie zawsze mam niestety czas na dopracowanie wszystkiego, nie zawsze też wszystko dobrze wychodzi, ale nie poddaję się. Korzystam z rad innych, w razie potrzeby sama proszę o pomoc znajomych, przyjaciół, nawet rodzinę ( namówiłam moją ciocię, krawcową, aby zaczęła uczyć mnie szyć) lub pytam o rady ludzi na wszelkich grupkach. Jeżeli tylko kiedykolwiek zastanawialiście się, czy nie spróbować swoich sił w cosplay'u lub jeśli macie takie myśli po przeczytaniu tego wpisu, próbujcie! Spróbujcie, wtedy przekonacie się, czy Was to kręci. A ja będę trzymać za Was kciuki, aby Wam się udało stworzyć cosplay ulubionej postaci.
~Ritsu

czwartek, 25 czerwca 2020

Inne twarze Sztuki

 Tytuł może zabrzmieć trochę tajemniczo, może i zaskakująco. Już śpieszę z wyjaśnieniami. Tak jak pisałam w jednym z postów, chciałabym zmienić nieco charakter bloga. Sama nie mogę przewidzieć, w jaką stronę to pójdzie i co jeszcze wpadnie mi do głowy. Jednak każdy sensowny pomysł wykorzystam, aby ulepszyć mojego bloga, jednocześnie pilnując, aby nie przedobrzyć i aby nie było tego wszystkiego za dużo. W każdym razie ostatnio zrodził się u mnie pomysł, aby małą część bloga poświęcić także innym przejawom sztuki. Wszelkie posty, linki, zdjęcia dotyczące tej "serii", które będę tutaj publikować, będziecie mogli również znaleźć na osobnej stronie o tej samej nazwie.
    O co jednak właściwie chodzi z tymi "innymi twarzami Sztuki"? Już wyjaśniam. Otóż mój blog jest głównie o pisarstwie, a jego sercem są pisane przeze mnie opowiadania. Jednak uznałam, że małą część miejsca na tym blogu chcę poświęcić także innych rodzajom sztuki, rysunkom, filmom, komiksom, grom, projektowaniu, nawet gotowaniu jeśli będzie taka okazja! (Spokojnie, nie zasypię Was przepisami na szarlotki i cheesburgerowe ciasta, choć to na razie jedyne, co umiem robić. Chyba że będziecie tego chcieli XD). W ten sposób poniekąd podzielę się z Wami moim poglądem na temat sztuki i jej przejawów. Dla mnie sztuką jest wszystko, co się tworzy z sercem i pod wpływem jakiegoś natchnienia. Przygotowanie zupki chińskiej nie jest więc nią, ale już stworzenie swojego popisowego, jedynego w swoim rodzaju, wyjątkowego i wykwintnego dania jak najbardziej. Oczywiście to mój pogląd i macie prawo się z nim nie zgadzać, tak samo jak nie musicie czytać postów dotyczących innych rodzajów sztuki niż pisanie czy w ogóle odwiedzać strony z linkami do tych wpisów.
    Na razie chciałam mniej więcej zarysować Wam, w jakiej formie ja sama to widzę. Wydaje mi się, że taki sposób prezentowania tych wiadomości będzie dobry, oczywiście jestem otwarta na wszelkie uwagi i konstruktywną krytykę. Jeśli coś będzie wymagało jakichś zmian, rzecz jasna niezwłocznie Was o tym poinformuję.
~Ritsu

wtorek, 23 czerwca 2020

Cmentarz Upadłych XXV "Morderstwo"

~2 miesiące później~
Pojechałam do mojej przychodni odebrać swoje wyniki badań. Jak zwykle okazało się, że jestem zdrowa jak ryba, choć ja miałam co do tego pewne wątpliwości. Gdyby tak było, przez ostatnich kilka tygodni nie czułabym się stale tak źle, a ja wciąż miałam nudności, wymiotowałam, parę razy zdarzyło mi się też zasłabnąć. Ale badania nic nie wykazywały, mimo że dostałam już skierowania na kilka poważniejszych badań w szpitalu. One ponownie nic nie pokazały, wróciłam więc do domu, wszystko zaczęło się powtarzać i znów skierowano mnie na badania krwi i moczu, innymi słowy, cała ta żmudna droga zaczęła się od nowa. Tyle w tym wszystkim było dobrego, że przynajmniej ostatnimi czasy czułam się już trochę lepiej, ale tylko pod względem fizycznym. Bo pod względem psychicznym było dużo gorzej. Moje sny nasilały się i były coraz dziwniejsze. Stale błądziłam w nich po lesie, szukając czegoś, w dodatku goniona przez coś innego. Przestałam już nawet komukolwiek o nich mówić, bo bałam się, że naprawdę wezmą mnie za wariatkę. Prosto z przychodni miałam pojechać do taty. Zadzwonił wczoraj do mnie i spytał, czy nie mogłabym wpaść i pomóc mu wymyślić jakiś prezent dla mamy. Nie musiałam oczywiście osobiście się do niego udawać, równie dobrze mogliśmy to obgadać przez telefon, ale dawno się nie widzieliśmy, uznałam więc, że to dobry pomysł złożyć mojemu tacie wizytę. Gdy tylko zajechałam pod dom, zaparkowałam, wyłączyłam samochód i udałam się prostu w stronę drzwi. Wyniki badań zostawiłam w aucie, w końcu nie były mi teraz do niczego potrzebne, wzięłam ze sobą jedynie swoją torebkę. Otworzyłam sobie drzwi, które, o dziwo, wcale nie były zamknięte na klucz.
- Już jestem! - zawołałam, wchodząc do środka. Jednak ku mojemu zaskoczeniu, na początku odpowiedziała mi niczym niezmącona cisza. Dopiero po chwili usłyszałam jakiś dźwięk, jednak trochę mi zajęło zlokalizowanie go. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że dobiegał chyba z piwnicy i brzmiał trochę jak jakiś jęk czy coś podobnego. - Tato?! Gdzie jesteś?! Jesteś w piwnicy? Co się stało? - zapytałam. Nikt mi oczywiście nie odpowiedział, toteż skierowałam się w stronę drzwi prowadzących na dół, które znajdowały się w kuchni. Rodzice rzadko korzystali z piwnicy, toteż wejście do niej było zwykle zastawione przez niewielką szafkę, jednak dziś, o dziwo, była ona odsunięta w bok w taki sposób, żeby można było swobodnie owe drzwi otworzyć. Tym bardziej zaskoczyło mnie, czego mój ojciec mógł szukać w nieużywanej od dawna piwnicy. Na wszelki wypadek wygrzebałam z torebki swój telefon, ale ją samą zostawiłam na stole w kuchni. Włączyłam w nim latarkę, a następnie otworzyłam drzwi, które wydały z siebie przy tym nieprzyjemny dla ucha dźwięk. Zawiasy wprost błagały o naoliwienie. W końcu jednak drzwi ustąpiły i przede mną rozpostarł się widok na skąpane w ciemnościach schody. - Tato, jesteś tam? - spytałam. Nie uzyskałam jednak żadnej odpowiedzi. Westchnęłam cicho, po czym pewna tego, że robię z siebie nadwrażliwą debilkę, zaczęłam powoli schodzić w dół. Musiałam uważać, aby przypadkiem nie potknąć się gdzieś na tych starych schodach, a przy tym musiałam również uważać na to, aby nie spanikować, bo miałam coraz gorsze przeczucia. W końcu znalazłam się na dole. - Tato, jeżeli to jakiś żart, to on wcale nie jest... - urwałam w połowie zdania, gdy oderwałam wzrok od podłogi i spojrzałam na środek pomieszczenia. To, co tam ujrzałam, było...zbyt koszmarne, aby to opisać. Zbyt przerażające. Poczułam, że robi mi się niedobrze, jednak nic więcej nie zdążyłam zrobić. Nagle usłyszałam za sobą jakiś szmer, ale zanim się odwróciłam, poczułam silne uderzenie w głowę. Przewróciłam się na podłogę. Jedyne, co zdążył zarejestrować jeszcze mój umysł, to jak ktoś szybko wbiega po schodach, kilka razy prawie się potykając. Słyszałam to, mimo że nie byłam w stanie dostrzec tej postaci. Później była już tylko ciemność.
~*~
- O mój Boże, Jack, ale mnie łeb nawala. Błagam cię, przynieś mi jakieś tabletki - wymamrotałam. Następnie powoli otworzyłam oczy i zamrugałam kilka razy. Z każdą chwilą ból głowy wzmagał się, jakby z tyłu, pod moją czaszką, znajdowały się setki małych kowali, które waliły w nią od środka. To było naprawdę nie do zniesienia. Gdy świadomość wróciła do mnie w większej mierze, ze zdziwieniem spostrzegłam, że nie jestem u siebie w domu. Tutaj, gdzie byłam, ściany były o wiele ciemniejsze, podłoga wykonana była z betonu, a do tego w powietrzu unosił się lekki smród stęchlizny wymieszany ze słodkawą wonią.
    Nie od razu ją rozpoznałam. Najpierw podniosłam się i dotknęłam ostrożnie bolącego miejsca z tyłu głowy. To wywołało jeszcze większy ból, więc syknęłam cicho. Następnie mój wzrok skupił się na tym, co było przede mną. W jednej chwili wszystko sobie przypomniałam. Gdzie byłam, dlaczego, a także jak się tutaj dostałam. Widząc to, co znajdowało się przede mną, poczułam, że zaczyna mi się robić naprawdę niedobrze. Chwyciłam się za brzuch, a chwilę później zgięłam się w pół i zwymiotowałam. Raz, a potem jeszcze drugi raz. Następnie jeszcze kilka razy miałam odruch wymiotny, ale nic więcej już nie zwróciłam. Dojście do siebie zajęło mi kilka chwil. Spojrzałam znów przed siebie i przekonałam się, że to, co widziałam wcześniej, widziałam naprawdę. Odsunęłam się szybko najdalej jak mogłam, aż natrafiłam plecami na ścianę. Potem zaczęłam kręcić lekko głową, nie dowierzając temu, co pokazywały mi moje oczy. Kolejną rzeczą, którą chyba zrobiłam, było wydanie z siebie głośnego krzyku. A potem kolejnego i jeszcze kolejnego. Nie miałam pojęcia, ile razy to zrobiłam, w końcu jednak w którymś momencie krzyk ten przemienił się w płacz. Nie mogłam... Nie mogłam na to patrzeć, zrozumieć tego ani w to uwierzyć. W końcu, gdy trochę się opanowałam, chwyciłam za telefon, który dość łatwo udało mi się odnaleźć. Na szczęście nie rozładował się i wciąż świecił. Jedynie jakieś resztki zdrowego rozsądku, które mi pozostały, kierowały teraz moim zachowaniem. Gdy chwyciłam telefon, najpierw chciałam zadzwonić do mamy, zdałam sobie jednak po chwili sprawę z tego, że to nie najlepszy pomysł. Policja! - pomyślałam. Powinnam zadzwonić na policję! Tak też zrobiłam. Wybierając numer, krztusiłam się własnym płaczem. Właściwie to jestem nadal pełna podziwu, że dyspozytorka mnie mniej więcej zrozumiała.
~*~
Wokół domu zaroiło się od ludzi. Głównie policjantów, ale było też kilku gapiów, którzy przyszli po prostu popatrzeć, co się stało. Policjanci zabezpieczali teren, podczas gdy mi pozwolono spędzić ten czas w jednym z ich radiowozów w obecności jednego z policjantów, który najpierw starał się mnie jakoś podnieść na duchu, ale poddał się, gdy spostrzegł, że jego próby spełzły na niczym. Nagle ciszę przerwała muzyka, przez co omal nie dostałam zawału. Następnie wyjęłam z kieszeni telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił Jack, czym prędzej więc odebrałam.
- Kochanie wybacz, że nie odebrałem wcześniej, gdy dzwoniłaś, ale mamy tutaj masę papierkowej roboty, czy coś się sta...
- Jack, czy mógłbyś tutaj przyjechać? - spytałam drżącym głosem. Po drugiej stronie zapadła na chwilę cisza.
- Alice? Wszystko ok? Coś się stało? - spytał Jack.
- Przyjedź tutaj! Proszę! - zawołałam. Po tym na dobre już na powrót zaniosłam się płaczem.
- Alice, co się dzieje? Ty płaczesz? Dlaczego? Co się stało? I gdzie mam przyjechać? - zapytał. W tonie jego głosu dało się słyszeć strach i zdenerwowanie, przynajmniej takie miałam wrażenie.
- Do domu moich rodziców. Błagam, jak najszybciej. Możesz się tutaj zjawić? - odparłam.
- Cóż, prawdę mówiąc, to Kyle i ja mamy jeszcze parę spraw do ogarnięcia, ale myślę, że jak go poproszę, zgodzi się to zrobić sam. Postaram się więc jak najszybciej przyjechać - odparł.
- Dziękuję. Jack, nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła - powiedziała cicho.
- Drobiazg, muszę w końcu być przy mojej kobiecie, gdy coś złego się jej dzieje, prawda? A tak wnioskuję po tym, że płaczesz i jesteś taka zdenerwowana. Powiesz mi w końcu, co się wydarzyło? - odparł.
- Powiem, ale nie teraz, Jack. Mój ojciec... On... Zresztą, wyjaśnię ci wszystko, jak tylko się tutaj zjawisz - odparłam.
- Twój ojciec? Co się stało z twoim ojcem? - spytał Jack.
- Nie teraz. Potem ci wszystko wytłumaczę. I proszę, jeśli możesz, przyjedź jak najprędzej. Potrzebuję cię teraz jak nigdy - odparłam.
- Jasna, Alice. Zaraz będę. Trzymaj się więc tam, twój książę na białym rumaku nadciąga i zaraz wybawi cię z opresji - powiedział Jack. Mogłam sobie wyobrazić, jak uśmiecha się lekko, wypowiadając te słowa. Na mojej twarzy zresztą także na chwilę zagościł smutny uśmiech.
- Dobrze. I jeszcze raz ci dziękuję. Kocham cię - odparłam.
- Ja ciebie też. To do zobaczenia za moment! - zawołał. Gdy to powiedział, rozłączył się, ale ja jeszcze przez chwilę trzymałam telefon przy swoim uchu. Przez tą krótką chwilę gdy rozmawialiśmy nie musiałam myśleć o tym wszystkim, co dziś widziałam i co się wydarzyło. Po prostu miałam ulotne wrażenie, że to zwykły dzień, a ja odbyłam właśnie zwykłą rozmowę z moim narzeczonym, bo miałam jakiś problem i potrzebowałam jego wsparcia. Tego, czego najmniej w tamtej chwili chciałam, to powrót do okropnej, szarej i przerażającej rzeczywistości. Tak więc trzymałam ten telefon przy uchu, zaciskając na nim dłoń, w nadziei, że usłyszę jeszcze raz mojego Jack'a, a jego głos pozwoli mi znów na chwilę zapomnieć o tym wszystkim. Tak się jednak nie mogło stać, o czym doskonale wiedziałam. Policjant siedzący na miejscu obok mnie poruszył się w fotelu. Byłam pewna, że zauważył mój nie najlepszy stan i zaraz znów zacznie próbować mnie pocieszyć. Westchnęłam i schowałam telefon z powrotem do kieszeni.
- Chłopak? - spytał w tym czasie mężczyzna.
- Narzeczony. Zaraz tutaj będzie - odparłam cicho. Nawet nie spojrzałam przy tym na policjanta. Niemal od razu wróciłam do obserwowania przez okno radiowozu tego, co działo się przed moim domem. Policjanci biegali, cały czas coś wykrzykiwali, a cały teren został już ogrodzony czerwoną taśmą.
- Zjawi się tutaj? - spytał mężczyzna.
- Tak, zapewne już niedługo - odparłam.
- To dobrze. W takich chwilach zawsze warto mieć przy sobie kogoś bliskiego - stwierdził policjant. Na szczęście po tym jak uraczył mnie tą złotą radą zamilkł ponownie. Cieszyłam się, bo byłam pewna, że zaraz zwariuję, jeśli dalej będę musiała słuchać tych jego marnych prób pocieszenia mnie albo odwrócenia mojej uwagi. Wiedziałam, że robił to w dobrej intencji, ale nic nie mogłam poradzić na to, że jednocześnie strasznie mnie to wkurzało. Do cholery jasnej, właśnie miałam wątpliwą przyjemność odkryć w piwnicy naszego domu zwłoki mojego prawdopodobnie zamordowanego ojca, a ten mi tutaj wyskakuje z poradami rodem z poradników psychologicznych, które sobie można kupić w pierwszym lepszym kiosku! Moja złość ustąpiła wkrótce jednak miejsca poddenerwowaniu i zdziwieniu, gdy spostrzegłam, że jeden z policjantów odłączył się od grupy swoich współtowarzyszy, którzy stali przed moim domem i o czymś chyba dyskutowali i skierował się w naszą stronę. Już kilka minut później dotarł do radiowozu i zapukał delikatnie w szybę. Niby to było ich auto, a zachowywał się, jakbym to ja była jego kierowcą i jakby on tylko zatrzymał mnie na rutynową kontrolę. Mimo to byłam mu poniekąd wdzięczna, że nie narzuca się, tylko pozwala mi mieć przynajmniej złudne poczucie kontroli nad całą tą sytuacją. Otworzyłam drzwi i spojrzałam na niego wyczekująco.
- Alice Winslet? - spytał. Pokiwałam lekko głową. - To pani wezwała policję? - dodał. Ponownie kiwnęłam głową. - Nazywam się sierżant Mark Woods. Proszę mi wybaczyć, ale zmuszony jestem zadać pani kilka pytań - powiedział. Obecność drugiego policjanta tak blisko mnie tylko uprzytomniła mi, że to wszystko nie sen. Że to dzieje się naprawdę, taka jest rzeczywistość. Czułam się, jakby żołądek zawiązał mi się w supeł i byłam pewna, że prędzej zrzygam się na tego niewinnego policjanta niż odpowiem mu na jakiekolwiek pytanie. O dziwo jednak tak się nie stało, okazało się, że jestem w stanie jakoś nad sobą zapanować.
- Pytań? Jakich pytań? - spytałam.
- Wiem, że to trudna dla pani sytuacja, ale aby jak najszybciej poznać wszystkie okoliczności i aby móc wyjaśnić całą sprawę, muszę dowiedzieć się od pani kilku rzeczy - powiedział mężczyzna. Trudna sytuacja? To chyba lekki eufemizm - pomyślałam. Nie byłam pewna, czy jego słowa bardziej mnie zdziwiły, czy wkurzyły.
- Wyjaśnić całą sprawę? Ja ją panu zaraz wyjaśnię, sierżancie! Ktoś zabił mojego ojca! Zamordował go w piwnicy naszego domu! - zawołałam wkurzona.
- Rozumiem pani wzburzenie, ale proszę spróbować się uspokoić. Jeśli nam pani pomoże, tym szybciej ustalimy kto to zrobił i dlaczego - odparł policjant.
- Nie obchodzi mnie, dlaczego ktoś to zrobił! Obchodzi mnie tylko, abyście złapali tego świra! - krzyknęłam.
- Nam też na tym zależy, niech mi pani uwierzy. Czy zatem mogę zadać tych kilka pytań? - spytał mężczyzna. Spojrzałam prosto w jego spokojne, niebieskie oczy. Ten spokój, który w nich dostrzegłam, mi samej pozwolił się nieco wyciszyć. Westchnęłam.
- Dobrze więc. Niech pan pyta o to, o co musi pan pytać - odparłam.
- Doskonale. Proszę mi w takim razie powiedzieć, czy w czasie kiedy zjawiła się pani w domu, kiedy szła pani do drzwi lub była już w środku, zauważyła pani coś dziwnego? Jakiegoś nietypowo zachowującego się człowieka? Dziwnie ubranego? Może zdołała pani zauważyć brak czegoś w domu? Na przykład czegoś cennego? - spytał policjant. Spróbowałam się jakoś uspokoić i skupić, o ile w takiej sytuacji w ogóle można się uspokoić. Przywołałam w myślach wspomnienie całej tamtej sytuacji. Do oczu znów napłynęły mi łzy, ale na szczęście jakoś je powstrzymałam. Wtedy też, po paru minutach, coś sobie uzmysłowiłam.
- Pamiętam! Boże, pamiętam, że kiedy zjawiłam się w domu, usłyszałam jakiś hałas z piwnicy, zeszłam tam, a wtedy... Wtedy zobaczyłam swojego tatę i potem chyba coś mnie uderzyło. Ale pamiętam, że zanim zemdlałam, usłyszałam, jak ktoś wbiega po schodach - powiedziałam, spoglądając przy tym na policjanta. Liczyłam na to, że chociaż on powie mi coś sensownego, wyjaśni jakoś całą tą sytuację i stanie się ona dla mnie mniej dziwna, mniej straszna... Potrzebowałam pomocy, potrzebowałam kogoś, kto powie mi, co powinnam teraz zrobić. Policjant z kolei wymienił szybkie spojrzenie ze swoim towarzyszem, który siedział obok mnie, po czym spojrzał z powrotem na mnie.
- Naprawdę? To wszystko co pani mówi jest bardzo interesujące. Czy pamięta pani coś jeszcze? Czy widziała pani kogoś? - spytał. Pokręciłam głową.
- Nie. Pamiętam tylko, że coś chyba mnie uderzyło w głowę, potem przewróciłam się i zanim zemdlałam, usłyszałam tylko jeszcze jak ktoś wbiega po schodach. Czy to mogła być ta osoba, która...zrobiła to? - zapytałam. Mężczyzna popatrzył na mnie z powagą.
- Cóż, istnieje taka możliwość... Może jednak zapamiętała pani coś więcej, jej wygląd, ubiór, płeć, cokolwiek? - spytał. Ja jednak pokręciłam przecząco głową.
- Nic więcej nie pamiętam, naprawdę - odparłam. Policjant przyjrzał mi się z powagą, ale z jego spojrzenia dało się też wyczytać współczucie.
- Cóż, trudno, w takim razie będziemy kontynuować poszukiwania, a pani, jak tylko zajmie się panią lekarz, będzie musiała złożyć jeszcze zeznania na komendzie i wyjaśnić jeszcze kilka kwestii. Na razie z mojej strony to tyle - powiedział mężczyzna. Niemal w tej samej chwili spojrzał w bok. Powędrowałam za jego spojrzeniem i zobaczyłam, jak przed domem, na ulicy, zatrzymuje się samochód Jack'a. Przez masę policjantów i wozów policyjnych nie było szans, żeby zatrzymał się na podjeździe. Gdy zaparkował samochód i z niego wysiadł, miałam ochotę od razu zerwać się i do niego pobiec, ale jakoś się powstrzymałam.
- To mój narzeczony - powiedziałam, wskazując na Jack'a, który jak tylko wysiadł z samochodu, zaczął się wszystkiemu ze zdziwieniem i przejęciem przypatrywać. - Mogę do niego pójść? - spytałam. Mężczyzna spojrzał ponownie na mnie.
- Oczywiście - odparł. Gdy tylko odszedł, pożegnałam się z policjantem, który siedział ze mną przez cały ten czas w radiowozie i wyszłam z niego. Udałam się prosto do Jack'a. On rozglądał się dookoła i już po chwili jego wzrok spoczął na mnie. Gdy tylko do niego dobiegłam, od razu rzuciłam mu się na szyję.
- Jack! - zawołałam, a po moich policzkach popłynęły długo wstrzymywane łzy.
- Alice? - spytał niepewnie, przytulając mnie do siebie. - Co się stało? - zapytał. Ja nie byłam nawet w stanie mu odpowiedź, tylko płakałam, podczas gdy on raz po raz próbował jakoś wyciągnąć ze mnie informacje na temat tego co się tutaj działo. - Co tutaj robią ci wszyscy policjanci? Coś się stało tobie? Rodzicom? Jakaś kradzież? - spytał.
- Jack! Nie masz nawet pojęcia... Mój ojciec... Mój ojciec... - nie byłam w stanie się wysłowić. Wtem Jack odsunął mnie od siebie nieznacznie, chwycił mnie za ramiona i uważnie mi się przyjrzał.
- Alice, jestem coraz bardziej przerażony...
- Ktoś go zabił! - krzyknęłam. Po tym zalała mnie nowa fala płaczu, a Jack zastygł, przyglądając mi się...obojętnie? Albo jakby nie wiedział, co ma teraz zrobić. Uznałam, że na pewno chodzi o to drugie. Doszłam do wniosku, że wszystko to zaskoczyło go tak samo jak mnie i nie wie jak sobie z tym poradzić.
- Ale... jak to? Kto to zrobił? - zapytał cicho.
- Nie wiem! Jak tylko to odkryłam to wezwałam policję, ale nikt jeszcze nic nie wie... Boże, Jack, to okropne! Dlaczego to się stało? Nie wierzę w to, nie chcę w to wierzyć! - zawołałam.
- Ty to odkryłaś? Ale co konkretnie zobaczyłaś? Widziałaś, kto to zrobił? - zapytał, przyglądając mi się uważnie.
- Nie! Zresztą, jakie to ma teraz znaczenie?! Mój ojciec nie żyje! - krzyknęłam.
- To ma znaczenie! Ogromne! Musimy się chociażby dowiedzieć, kto to zrobił, prawda? - odparł mój narzeczony.
- To nie zwróci życia mojemu ojcu - powiedziałam.
- Nie chcesz, żeby winny został ukarany? - zapytał Jack.
- Oczywiście, że chcę, ale teraz to nie ma sensu... Nic nie ma sensu! - krzyknęłam. Czułam się taka skołowana tym wszystkim. Z moich oczu popłynęły nowe strumienie łez.
- No już, już, będzie dobrze, kochanie. Damy radę, przejdziemy przez to razem - powiedział, ponownie obejmując mnie i przytulając do siebie. Zachowywał się trochę dziwnie i nie do końca tak, jak ja bym tego oczekiwała, ale był przy mnie i za to byłam mu wdzięczna, bo właśnie tego teraz potrzebowałam.
~*~
Nie chciałam żadnej wizyty u lekarza ani nic, ale Jack nie dał się przekonać, że wszystko ze mną dobrze i zmusił mnie do niej. Potem pojechaliśmy po moją mamę, którą Jack poinformował o wszystkim, niestety telefonicznie, gdy ja byłam u lekarza. Ostatecznie woleliśmy, żeby dowiedziała się prawdy od nas niż od policji. Była jeszcze bardziej załamana niż ja. Jack i ja uznaliśmy, że najlepiej dla nas wszystkich będzie, jeśli moja mama zamieszka na jakiś czas z nami. Gdy zabraliśmy ją do siebie, niemal całą drogę płakała. W ogóle nie można było się z nią porozumieć. Chciałam jej jakoś pomóc, ale gdy tylko zjawiliśmy się w domu, Jack niemal siłą zawlókł mnie do łazienki i kazał mi się wykąpać, argumentując to tak, że po tym poczuję się lepiej. Jakoś nie byłam co do tego przekonana, poza tym chciałam być przy mamie i pomóc jej odnaleźć się w całej sytuacji, bo ewidentnie znosiła ją jeszcze gorzej niż ja. Jack jednak nie chciał o tym słyszeć. Ostatecznie zgodziłam się z nim, nie miałam sił, aby z nim dyskutować. Ku mojemu zaskoczeniu miał rację. Nie wiem, ile zajęła mi moja kąpiel, ale gdy wyszłam z łazienki, było już ciemno. Czułam się za to o niebo lepiej. Kąpiel nie zmieniła faktu, że mój ojciec nie żył i że został brutalnie zamordowany, ale jakoś tak dzięki niej poczułam się lepiej. Na myśl jednak o tym wszystkim, co dziś miało miejsce, znów poczułam, że robi mi się niedobrze. Przed oczyma wyobraźni stanął mi obraz, który widziałam dziś w piwnicy. Mój ojciec, brutalnie pokaleczony, martwy... W ostatniej chwili zdążyłam jeszcze dobiec do toalety i zwymiotować. Tyle byłoby z mojego dobrego samopoczucia po kąpieli.

czwartek, 11 czerwca 2020

Moja Miłość, czyli "Dary Anioła" Cassandry Clare

   Myślę, że wielu pisarzy zaczęło swoją pisarską przygodę najpierw od czytania książek innych. Tak było również i u mnie. Oczywiście nie zaczęłam od wymienionej w tytule książek, na pierwszy ogień poszły u mnie serie typu "Martynka i ... (tutaj można wpisać wiele rzeczy, bo Martynka miała mnóstwo przygód", jakieś baśnie, opowiadania czy "Pamiętnik Księżniczki". Trochę tego było, dziś jednak opowiedzieć Wam chcę o serii, którą odkryłam później, dzięki swojej koleżance. Nie będę ukrywać, że zachwyciła mnie ona od pierwszych stron. "Dary Anioła" wciągnęły mnie w uniwersum stworzone przez Cassandre Clare niczym Jumanji.
   Jak powszechnie wiadomo, nie każda książka jest dla każdego. Niektóre dzieła oczywiście podobają się większości, ale to również nie oznacza, że spodobają się i Tobie. Tak na przykład każdy może się zachwycać "Harrym Potterem", a Ty nie musisz pałać do niego szczególną miłością, tak samo Tobie przysługuje prawo uwielbiać książki, które nie przypadły do gustu innym. Myślę jednak, że jeśli lubisz fantastykę, "Dary Anioła" są czymś stworzonym dla Ciebie. Mamy tutaj przekrój wielu postaci nadnaturalnych, obecne są wilkołaki, wróżki, demony, anioły, syreny, duchy, czarownicy, faerie, pixie i wiele, wiele innych. Jak widać, pojawiają się w tych książkach także nieco mniej znane rasy. Ktoś mógłby pomyśleć, że nie, aż tyle postaci fantastycznych to może już przesada... Moim zdaniem nie ma się co niepokoić. Autorka umiejętnie łączy świat rzeczywisty ze światem fantasy, oba doskonale się ze sobą przeplatają. Dzięki temu mamy momenty, gdzie więcej możemy poczytać o ludziach, innym razem pod uwagę brane są głównie wampiry, by za chwilę ich rolę zajęły wilkołaki, a potem na kilka chwil wszystkie rasy spotkają się razem na ważnym posiedzeniu Clave. Kim jest Clave? Bardziej czym ono jest. Jest to swego rodzaju rada Nocnych Łowców/Shadowhunters. Kim są ci bohaterowie? Wszystkiego oczywiście dowiesz się, czytając serię.
   Oczywiście jednak nie zostawię Cię tak bez choćby minimalnego zarysowania fabuły (spokojnie, bez spoilerów). Na samym początku poznajemy zwykłą dziewczynę Clary i jej zwykłego przyjaciela Simona, którzy idą do całkiem zwykłego klubu. Tam ona zauważa całkiem zwykłych ludzi... A może jednak nie do końca? Szybko okazuje się, że nasza bohaterka poznaje Nefilim, czyli inaczej Nocnych Łowców lub, w angielskiej wersji, Shadowhunters. Nie są to do końca zwykli ludzie. Myślę, że na tym etapie mogę zdradzić, że posiadają oni domieszkę krwi aniołów i mają dość specyficzne zajęcie. Jakie? Otóż nasza bohaterka szybko dowiaduje się, że łapią oni demony zagrażające ludziom i inne istoty, które nie przestrzegają pewnych ustalonych praw... Aby ułatwić sobie to zadanie, wspomagają się runami, które między innymi zapewniają im niewidoczność, dzięki czemu nie widzą ich zwykli śmiertelnicy. Tyle że... Clary ich zobaczyła, co nie powinno mieć miejsca. Od tej chwili właściwie zaczyna się jej przygoda z Isabelle, będącą ucieleśnieniem piękna, która w razie potrzeby potrafiłaby zrobić broń z widelca, jej cichym, nieco mrukowatym, ale na swój sposób miłym, odpowiedzialnym bratem Alekiem oraz przybranym bratem Jace'em, którego cięty język, idealne riposty i humor były kolejną rzeczą, za które pokochałam tą serię. W dużym skrócie Clary zostaje wciągnięta w świat, który do tej pory istniał dla niej tylko w bajkach, filmach, i książkach oczywiście. Moim zdaniem zaletą jest to, że uniwersum to jest tak rozbudowane. Dzięki czemu nie mamy tutaj, jak na przykład w "Zmierzchu", cały czas wałkowanego tematu miłości tylko dwójki osób (tak, wiem, potem był jeszcze Jacob, ale niewiele uwagi mu poświęciła autorka, porównując do czasu, jaki mieli dla siebie Edward i Bella, a pozostałe związki raczej nie były zbyt rozbudowane). W "Darach Anioła" każda postać ma swoją rodzinę, przeszłość, miłość, poglądy, cele. Pojawiają się tutaj wątki miłosne i odgrywają istotną rolę, jednak nie zabierają one całkowicie dla siebie pierwszego planu. Mamy poruszony temat przyjaźni, poświęcenia, dobra i zła, idealizmu, krzywdy, szczęścia... Moim zdaniem mnogość emocji, uczuć i wydarzeń, które obecne są w tych książkach, to ich kolejna zaleta.
   Osobiście, jak wspomniałam wiele razy, pokochałam tą serię. Porusza ona ważne tematy, w dodatku robi to w dobry sposób. Mamy chociażby historię pewnej postaci, która straciła swoich rodziców. Bardzo źle to na nią wpłynęła, zmieniło całkowicie jej światopogląd, przez co wielu innym osobom zaszkodziła, w tym miłości swojego życia. I mimo wyrządzonych krzywd, mimo że jej wybory życiowe nie należały do najlepszych, wciąż walczyła desperacko o miłość i wierzyła, że ją odzyska. Postać ta, choć raczej nie wzbudza sympatii przez to, czego się dopuściła, ma jednak tragiczną historię, przez co może rodzić się pytanie, czy można ją w ogóle osądzać i jak to zrobić. Często poruszane są tam tematy ciężkie, jak śmierć, utrata przyjaciela... Co jeśli twój przyjaciel przemieni się w coś... co jest potworem i powinieneś to zabić? Bo tak cię uczono? Zabijesz go? Pozwolisz mu żyć? Jakiego wyboru powinieneś dokonać, aby pomóc mu i aby twoje sumienie było spokojne? Ile można poświęcić, aby dojść do celu? Czy można poświęcić swoją ukochaną? Dziecko? Czy zawsze, bez względu na to, czego się dopuściłeś, możesz prosić o wybaczenie? Ile zła może uczynić zabawa ludzkimi emocjami? Czy zakazana miłość ma prawo istnieć? Czy każdy przedstawiciel danej rasy jest taki sam? Zasługuje na ten sam los, który spotkał jego współbratymców? Czy może nie należy oceniać po pozorach i warto jednak zaufać wampirowi albo wilkołakowi? Moim zdaniem seria ta porusza w bardzo dobry sposób wszystkie te ważne i trudne kwestie. A do tego, jak wspomniałam, książki te również bawią, bo humor Jace'a czy Magnusa to prawdzie złoto. Zaznaczę jednak na tym etapie, że jeśli jesteś osobą niezbyt tolerancyjną, oczywiście możesz sięgnąć po tą serię, ale musisz mieć na uwadze, że pojawią się tam również wątki miłości do osób tej samej płci.
   Jeśli już sięgniesz po "Dary Anioła" warto wiedzieć, że są one dopiero początkiem. Autorka napisała jeszcze wiele innych książek, których akcja dzieje się przed lub po wydarzeniach z tej serii. Osadzone są one w tym samym uniwersum i opowiadają wcześniejsze lub późniejsze losy postaci, nawiązują też do historii ich przodków. Tak oto polecić mogę serię "Diabelskie Maszyny" czy "Mroczne Intrygi" oraz książki takie jak "Akademia Nocnych Łowców" czy "Kroniki Bane'a" albo "Czerwone Zwoje Magii". Zaznaczę jednak, że choć wątki homoseksualne czy transseksualne nie są tam poruszona jakoś szczególnie często, są obecne. Wiecie, nie ma takiej sytuacji, żeby w prologu jakaś postać na sam początek wykrzykiwała nam, że jest lesbijką czy gejem i zamierza teraz zorganizować paradę równości wśród Nocnych Łowców, ale tacy bohaterowie po prostu są i ich historie są również nam przedstawiane, tak samo jak innych postaci. Na sam koniec muszę uraczyć Was paroma cytatami z tej serii, po prostu nie mogę się powstrzymać.
"Kochać to niszczyć, a być kochanym, to zostać zniszczonym"
"Zawsze trzeba być ostrożnym z książkami i z tym, co w nich jest, bo słowa mają moc zmieniania ludzi."
"Sarkazm to ostatnia deska ratunku, dla osób o upośledzonej wyobraźni."
"Niestety, człowiek najbardziej nienawidzi kogoś, na kim mu kiedyś zależało."
"-Powiedziałeś, że chcesz się przejść. Jaki spacer trwa sześć godzin?!
-Długi?"
"Mogłaby zamknąć oczy, udawać, że wszystko jest w porządku. Wiedziała jednak, że nie da się żyć z zamkniętymi oczami."
"Gdybyś był w połowie tak zabawny za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś."
"Co mnie nie zabiję... lepiej niech zacznie uciekać."
"Z drugiej strony to był Jace. Wszcząłby bójkę z ciężarówką, gdyby naszła go taka ochota"
"Jedne sekrety lepiej jest wyjawić, inne lepiej dźwigać samemu, żeby nikomu nie sprawiać bólu."

poniedziałek, 8 czerwca 2020

Krótka informacja!

Opublikowałam właśnie spis wszystkich ras nadnaturalnych, które pojawiły lub pojawią się w Zakazanym Romansie i kontynuacji. Niektóre kwestie mogą się nie zgadzać, gdyż musiałam zmienić kilka rzeczy w porównaniu z tym, co pisałam o pewnych rasach w pierwszej części tego opowiadania, gdyż wtedy jeszcze nie miałam takiego doświadczenia w pisaniu i popełniłam sporo błędów, które teraz zamierzam naprawić. Możliwe również, że z czasem pojawi się więcej ras lub rozbuduję ich opisy, jeśli będziecie tego chcieli lub będzie tego wymagała sytuacja. Zastanawiam się również nad stworzeniem pewnego rodzaju Bestariusza z Zakazanego Romansu z wszystkimi mitycznymi potworami, które żyją w tym uniwersum i innymi fantastycznymi zwierzakami oraz nad stworzeniem jakiejś strony poświęconej używanym tam miksturom i alchemii. Wszystko jednak w swoim czasie, jeśli zdecyduję się coś takiego zrobić, na pewno niezwłocznie Was poinformuję UwU
~Ritsu

czwartek, 28 maja 2020

Nauka pisania poprzez odgrywanie roli

Tytuł trochę dziwny? Mało mówiący? Trudny do zinterpretowania? W sumie nic dziwnego, jeśli nie słyszeliście wcześniej o blogach typu play by post lub role-play blog. Co to za dzikie nazwy? Już tłumaczę.
   Zacznę może najpierw od swojej przygody z pisaniem. Jasne, pierwszą pracą, jaką napisałam, było jakieś szkolne opowiadanie i myślę, że takie doświadczenie ma za sobą większość ludzi. Jednak pisanie takich opowiastek o Jasiu, który pojechał na wycieczkę czy o Agatce, która lubi bawić się lalkami raczej nie doprowadziłoby mnie do tego miejsca, w którym jestem teraz. Pisanie rozprawek w gimnazjum czy liceum również raczej nie rozwinęłoby aż tak mojej pasji do pisania. Jak to się więc stało, że zaczęłam cokolwiek tworzyć, pisać?
   Zaczęło się od mojej koleżanki, która założyła własnego bloga typu role-play blog (lub play by post, te dwie nazwy odnoszą się do tego samego). Otóż cała zabawa polegała na tym, aby wypełnić formularz postaci, gdzie trzeba było wpisać rzeczy typu jej imię, wiek, płeć, charakter, zainteresowania, czego nie lubi, historię itd. Potem było to publikowane w jednej z zakładek bloga, tej poświęconej postaciom. I właściwie można się już było bawić na dobre! Chodziło o to, aby pisać opowiadania opisujące jakieś przygody, które następnie dokańczał za nas ktoś inny. Potem my odpisywaliśmy, następnie robiła to znów ta osoba i tak dalej, aż do zakończenia wątku (choć jeśli miało się ochotę, można było ciągnąć go w nieskończoność). Przykładowo zapis "Astril CD Mateo" znaczył, że opowiadanie jest z perspektywy postaci o imieniu Astril i że napisał je jej twórca. Kontynuację miał napisać twórca postaci nazywającej się Mateo. Właśnie na tym polegała zabawa na tego typu blogu. Należało wcielić się w postać i z jej perspektywy pisać opowiadania opisujące jej przygody z innymi bohaterami. Na większości tego typu blogów można było tworzyć pary między postaciami, na niektórych możliwe było nawet posiadanie dzieci. Najważniejsze jednak było, aby zawsze przestrzegać regulaminu.
   Tego typu blog był w moim przypadku tym, co spowodowało, że zaczęłam pisać, a z czasem stało się to moją pasją. Tworzyłam najpierw zwykłe, przeciętne, niepozorne historyjki, stopniowo zaczęłam się coraz bardziej przykładać, miewałam coraz więcej dobrych pomysłów. Moje umiejętności piśmiennicze również na tym skorzystały. Wreszcie poczułam, że pragnę czegoś więcej, niż tylko odgrywanie roli danej postaci, nawet jeżeli to ja ją wymyśliłam. Zapragnęłam stworzyć własne, niezależne historie i tak oto powstał pomysł na założenie tego bloga, a później przekonałam się też do pisania na wattpadzie. Absolutnie nie piszę tego tylko po to, aby opisać własną historię tego, jak zaczęłam swoją karierę pisarki amatorki. Bardziej chciałabym tutaj zwrócić uwagę na ideę samych blogów play by post. "Play by post" znaczy dosłownie tyle, co "granie/pisanie przez posty", a "role-play" oznacza "odgrywanie roli". Moim zdaniem po prostu blog tego typu może być dla kogoś dobrą motywacją, aby zacząć pisać i polepszyć swoje umiejętności piśmiennicze, zwłaszcza jeżeli w przyszłości chce się iść bardziej w tym kierunku i zacząć tworzyć jakieś własne opowiadania lub nawet publikować coś w rzeczywistym świecie. Według mnie taki blog pozwala po prostu sprawdzić się, nabrać doświadczenia w pisaniu, podwyższyć poziom umiejętności. Wydaje mi się bowiem, że wiele osób, które zaczęły swoją pisarską przygodę przyzna, że czasem ortografia, interpunkcja lub opisy emocji, postaci, miejsc, sprawiają duże problemy. Taki blog pozwoli to wszystko wyćwiczyć.
   Należy też wspomnieć o możliwości poznania ludzi z podobnymi pasjami. Blogi typu play by post mają zwykle narzuconą jakąś fabułę, w mniejszym lub większym stopniu. Głównie ma to zapobiec temu, aby nie było sytuacji z powiedzenia "ja o chlebie, ty o niebie". Jedna osoba pisałaby o wróżkach i ich wojnie z elfami, ktoś inny zawarłby w swoim opowiadaniu informacje, że w ich świecie wszelkie magiczne istoty nie istnieją. I już miałby miejsce konflikt przeczący logice. Stąd blogi te mają w niewielkim stopniu narzuconą fabułę. Myślę jednak, że każdy znajdzie tam coś dla siebie. Istnieją blogi poruszające tematy post-apokaliptyczne, blogi o zombie, o istotach nadnaturalnych. Możecie dołączyć do bloga poświęconego jedynie tematyce wampirów, ale równie dobrze możecie dołączyć do takiego, gdzie obecne są niemal wszystkie postaci fantastyczne, a Wy musicie tylko wybrać gatunek waszej postaci, wypełnić jej formularz i po akceptacji administracji możecie już rozpocząć zabawę! Istnieją też blogi poświęcone ludziom lub zwierzętom. Na jednym blogu możecie wcielić się w ucznia szkoły jeździeckiej lub mieszkańca Nowego Jorku, na innym, wcielając się w postać zwinnej wilczycy lub krwiożerczego wilka możecie dołączyć do jakiejś watahy. Istnieją blogi, gdzie wasza postać może być koniem, tygrysem, kotem domowym, psem... Przez lata blogów tych powstało naprawdę wiele, każdy z nich, chcąc się wyróżnić na tle innych, oferuje swoim członkom coś oryginalnego.
   Pisałam jeszcze o możliwości poznania ludzi z podobnymi zainteresowaniami. Otóż obecność innych członków bloga to według mnie dodatkowa zaleta takiej zabawy. Zawsze możesz prosić o radę w kwestii pisania opowiadań. Jeśli widzisz, że ktoś dobrze sobie radzi z opisem uczuć postaci, możesz podpytać na grupowym chacie lub w wiadomości prywatnej jak to robi. Możesz też spróbować popisać z tą osobą, być może w ten sposób sam również nauczysz się lepiej opisywać emocje, jeśli to akurat jest twoją słabą stroną. Ponadto nietrudno się domyślić, że jeśli naszą pasją są na przykład konie i dołączymy do bloga play by post o tej tematyce, spotkamy tam mnóstwo osób, które również kochają te mądre i piękne zwierzęta. Może wśród nich odnajdzie się jakaś bratnia dusza, z którą odkryjesz wspólny język? Tak więc blogi tego typu to, moim zdaniem, ciekawy sposób na rozwinięcie skrzydeł w roli młodego pisarza, ale także na poznanie osób, które mogą nam pomóc lub z którymi możemy zechcieć poznać się kiedyś bliżej.
   Jeśli tematyka ta Was zainteresuje, za jakiś czas zrobię być może post poświęcony różnym rodzajom tych blogów i tam opiszę dokładniej ich fabułę. Może wtedy odnajdziecie tam blog, który czymś zainteresowałby i was? Poświęcony tematyce jednorożców? Psów? Wilków? Wróżek? Ludzi? Uwierzcie mi, kiedyś naprawdę głęboko w tym wszystkim siedziałam i miałam okazję przekonać się, ile tego jest. Z tego też powodu, jeśli naprawdę chcecie podciągnąć się w pisarstwie, polecam wam z całego serca blogi tego typu. To świetna zabawa, ale oprócz frajdy daje też wiele innych korzyści. Ja ze swojej strony mogę stwierdzić, że nie żałuję, iż moja koleżanka wciągnęła mnie jeszcze w gimnazjum w ten blogowy świat. Gdyby nie ona, być może nawet nie odkryłabym swojej miłości do pisania. Co najwyżej może pisałabym jakieś nudnawe, niezbyt dobre wiersze lub opowiadania do szuflady. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie jestem teraz jakimś mistrzem, który się tutaj nagle objawił, żeby wskazać Wam jedyną słuszną drogę do osiągnięcia tak świetnego poziomu jak ja, będące mistrzem nad mistrzami. Co to, to nie. Doskonale wiem, że sama mam jeszcze sporo do poprawy w swoim stylu pisania, prowadzenia opowieści, zwracania uwagi na te wszystkie przecinki itp. Każdy jednak musiał od czegoś zacząć. Ja zaczęłam od bloga play by post i na pewno tego nie żałuję.
~Ritsu

piątek, 8 maja 2020

Cmentarz Upadłych XXIV "Prezent"

Tak jak wspomniałam, biorę się za dokończenie porzuconych opowiadań. Jednak "Cmentarz Upadłych" pisałam ostatni raz praktycznie rok temu, stąd wiele rzeczy się pozmieniało, nie pamiętam też wszystkich tych planów, które miałam względem tego opowiadania, a których sobie nie zapisałam. Wiem, głupia ja. W każdym razie, z wyżej wymienionych powodów, przepraszam za wszystkie błędy, niespójności i zmiany, jakie na pewno teraz się tutaj pojawią. Proszę też o waszą wyrozumiałość. Ja ze swojej strony zamierzam dołożyć wszelkich starań, aby opowiadanie to zachowało jak najlepszy poziom.
~~~~****~~~~
Cholera-pomyślałam, po tym jak szklanka wyślizgnęła mi się z dłoni i rozbiła w drobny mak. Wszystko od razu zaczęłam zbierać, a w konsekwencji przecięłam się jeszcze kawałkiem szkła. Świetnie. No po prostu świetnie-pomyślałam zła na samą siebie. Jakimś cudem wstałam i podeszłam do szafki, aby odszukać jakieś plastry. Teraz to już w ogóle będę wyglądać jak chodzące nieszczęście. W końcu jednak, kiedy ogarnęłam samą siebie, posprzątałam w łazience i wróciłam do łóżka. Chciałam to wszystko przespać, ale oczywiście dała o sobie jeszcze znać moja boląca głowa i najpierw musiałam znaleźć coś przeciwbólowego. Potem zasnęłam na kilka godzin i obudził mnie dopiero Jack, który zrobił mi do jedzeni sałatkę, za co byłam mu naprawdę wdzięczna, bo nic innego chybabym nie była w stanie zjeść. Kiedy już zaspokoiłam swój głód, poczułam się nieco lepiej. Wstałam, ogarnęłam się nieco, trochę posprzątałam, a jak już nie było co robić, siadłam przed komputerem i zaczęłam szukać różnych dekoracji do swojej cukierni. Przy tym wszystkim starałam się zachowywać jak najciszej, aby nie przeszkadzać Jack'owi, który zamknął się w swoim pokoju i pracował. Właściwie spędził tam cały dzień, nie licząc krótkich wyjść do toalety albo po coś do picia. Postanowiłam, że jakoś mu się odwdzięczę i zrobię coś dobrego na kolację. Zjawiłam się w kuchni i zaczęłam rozeznawać się w naszych zapasach, kiedy ktoś objął mnie od tyłu w pasie.
-A ty co tak tu buszujesz?-wyszeptał Jack tuz przy moim uchu.
-Robię coś do jedzenia-odparła z uśmiechem.
-A co takiego?-zapytał, przytulając się do mnie jeszcze mocniej.
-Jeszcze nie wiem-powiedziałam.
-Hm... Nazwa tej potrawy brzmi naprawdę ciekawie. I smacznie. Pomogę ci-powiedział Jack, odsuwając się ode mnie nieznacznie. Wykorzystałam to i odwróciłam się w jego stronę.
-O nie! Tym razem to ja chciałam zrobić coś dla ciebie!-odparłam.
-Zatem zrobimy coś dla mnie razem-powiedział z uśmiechem Jack. Nie mogłam się powstrzymać od zaśmiania się.- To co w końcu robimy? Homara? Niezwykle romantyczną kolację z jajecznicą na główne danie?-dodał Jack.
-Już wiem! Zróbmy sobie pęczak po meksykańsku!-zasugerowałam.
-Z warzywami?-upewnił się mój narzeczony.
-A z czym innym?
-Czemu nie-odparł, uśmiechając się ponownie. Podzieliliśmy się więc zadaniami, ja zajęłam się przygotowaniem kaszy, a on warzywami. Potem stanęliśmy razem obok kuchenki i dodawaliśmy po kolei wszystkie produkty, jak zwykle wszystko komentując, rozmawiając i dogryzając sobie nawzajem. W końcu po jakichś czterdziestu minutach nasza kolacja była gotowa. Zjedliśmy razem, Jack opowiedział mi co nieco o postępach w swojej sprawie, a ja zaoferowałam się, że posprzątam, a on poszedł coś jeszcze dokończyć. Miał do mnie później dołączyć, kiedy więc skończyłam sprzątać, poszłam prosto do naszej sypialni. Ogarnęłam się jeszcze przed snem, umyłam zęby i włosy, przebrałam się w piżamę, ale Jack nadal nie wrócił. Z nudów rzuciłam się na łóżko i włączyłam sobie muzykę na słuchawkach. Przesłuchałam najpierw jeden utwór, potem drugi, trzeci, aż w końcu sama nie wiem, kiedy usnęłam. Szłam ulicami naszego miasta, ale znowu wydawało się ono inne. Zdałam sobie sprawę, że znam to miejsce. Tu właśnie w jednym z moich snów ktoś mnie potrącił, o czym już zresztą zdążyłam dawno zapomnieć. Aż do teraz. Wokół mnie ponownie wyczyniały się jakieś dziwne rzeczy, ale ja postanowiłam je ignorować i iść wytrwale przed siebie. Mijałam budynki, ulice, uważnie się jednak wszędzie rozglądając. Dzięki temu raz uniknęłam kolejnego potrącenia. Oprócz tego panował spokój. Aż zbyt duży i podejrzany spokój. Szłam dalej, kiedy nagle zaczęło mi się zdawać, że coś słyszę. Rozglądałam się, ale nie mogłam dostrzec źródła dźwięku, który z resztą narastał. Przerodził się w pisk, który stawał się coraz bardziej nieznośny. W końcu kucnęłam, zatykając obiema dłońmi uszy, ale i to nie pomogła. Dźwięk, niezwykle wysoki i głośny, tylko coraz bardziej przybierał na sile. Już myślałam, że zwariuję. Otworzyłam usta i zaczęłam głośno krzyczeć, bo hałas sprawiał mi coraz większy ból. Otworzyłam oczy, natychmiast podniosłam się do pozycji siedzącej i, nim zdążyłam pomyśleć, wyszarpnęłam z uszu słuchawki i rzuciłam nimi. Wylądowały chyba na krawędzi łóżka. Potrzebowałam chwili, żeby się uspokoić, między innymi miałam przyspieszony oddech. Zorientowałam się też dość szybko, że to raczej nie muzyka ze słuchawek była powodem mojego... dziwnego snu. Co zatem mogło być powodem? Nie miałam pojęcia. Czułam jednak, że muszę coś zrobić. Cokolwiek. Wstałam więc, po omacku dotarłam do drzwi, i wyszłam z pokoju, z zamiarem zapalenia światła na korytarzu. Ku mojemu zaskoczeniu jednak, niemal wpadłam na Jack'a, który natychmiast odskoczył do tyłu i schował za sobą jedną rękę, jakby chciał coś ukryć.
-Jack? Ty jeszcze nie śpisz? Czekałam na ciebie-powiedziałam, robiąc krok w jego stronę.
-Miałem sporo do zrobienia...-odparł, a właściwie wymamrotał.
-Ale nie możesz się tak przepracowywać! W ogóle, wszystko z tobą w porządku?-zapytałam, znowu kawałek do niego podchodząc.
-Tak! Tak! Ze mną wszystko ok!-odparł, po czym odskoczył do tyłu i wpadł na ścianę. Jego zachowanie z chwili na chwilę było coraz dziwniejsze.
-A może...
-Co właściwie robisz? Dokąd idziesz?-przerwał mi Jack.
-Chciałam napić się wody-odparłam.
-Ok, możesz wrócić do pokoju, a ja ci przyniosę-powiedział mój narzeczony.
-Daj spokój, pójdę po nią sama. A co tam właściwie przede mną chowasz?-spytałam i podeszłam do niego.
-Nic! Nic przed tobą nie chowam!-zawołał, po czym drugą ręką popchnął mnie tak, że aż zatoczyłam się do tyłu, co już zupełnie mnie zaskoczyło.
-Jack? Na pewno wszystko w porządku?-spytałam z troską.
-Tak, jestem tylko trochę zmęczony. I masz rację, coś przed tobą ukrywam, ale to dlatego, że chcę ci niedługo zrobić niespodziankę-odparł. W świetle księżyca wpadającym przez okno na korytarzy zdało mi się, że Jack uśmiechnął się lekko.
-A co to za niespodzianka?-spytałam niepewnie.
-Jeśli ci powiem, to to nie będzie już żadna niespodzianka-powiedział Jack.-Proszę cię, wróć do pokoju-dodał. Zawahałam się, ale on dalej nalegał.
-Ale z jakiej to w ogóle okazji?-zapytałam jeszcze.
-Z takiej okazji, że najcudowniejsza kobieta na świecie jest moją narzeczoną. A teraz zmykaj i nie utrudniaj mi zadania. Przyniosę ci tą wodę-odparł Jack. Jeszcze chwilę się stawiałam, ale w końcu westchnęłam z rezygnacją i wróciłam do sypialni. Mój narzeczony, kiedy chciał, potrafił być niesamowicie uparty. Usiadłam na łóżku, zapaliłam lampkę nocną i zaczęłam się zastanawiać, co mu odwaliło. Jasne, Jack lubił sprawiać mi niespodzianki, ale dlaczego tym razem robił taki cyrk? Kiedy mój narzeczony wrócił do pokoju ze szklanką wody, nadal nie znalazłam odpowiedzi na to pytanie. Wzięłam od niego kubek, ale nie zdążyłam nic nawet powiedzieć, bo on od razu poszedł do łazienki. Upiłam kilka łyków wody, czekając na jego powrót. Miała nieco dziwny posmak, ale uznałam, że tylko mi się wydaje. Odczekałam jeszcze kilka minut, po czym wrócił Jack. Chciałam go jeszcze raz o wszystko wypytać, ale poczułam się dziwnie zmęczona. Mój narzeczony pocałował mnie, położyliśmy się do łóżka, po czym zgasił światło. Jednakże chwilę po tym wszystkim wyskoczyłam z łóżka jak oparzona i, lekko się zataczając, wpadłam do łazienki, po czym wydałam z siebie soczystego pawia wprost do toalety.
~*~
Kiedy wstałam rano, nadal czułam się dziwnie, byłam nieco zmęczona i kręciło mi się w głowie. Uznałam, że jak to wszystko mi nie przejdzie, to naprawdę będę musiała zgłosić się do lekarza. Umówiłam się z Kitty w cukierni, więc kiedy tylko się uszykowałam, tam właśnie się udałam. Jack pojechał do pracy już wcześniej. Kiedy zostanie tym swoim "światowej sławy prawnikiem" będę musiała przywyknąć do takiego stylu życia-pomyślałam zrezygnowana. Kiedy dotarłam na miejsce, razem z moją koleżanką zajęłyśmy się dokańczaniem wystroju cukierni. Niewiele już zostało nam, aby wszystko było ostatecznie gotowe. Po pracy wróciłam do domu. Nadal czułam się niesamowicie zmęczona, więc postanowiłam wyjątkowo zamówić coś gotowego do jedzenia. Wybrałam chińszczyznę z ulubionej restauracji Jack'a i mojej. Jedzenie dotarło do domu na chwilę przed jego powrotem. Zajęłam się rozpakowywaniem wszystkiego, kiedy usłyszałam, że ktoś otwiera kluczem drzwi.
-Byłam dziś niesamowicie wymęczona, więc pozwoliłam sobie zamówić gotowe żarełko, mam nadzieję, że nie jesteś zły!-zawołałam, wychylając się w stronę korytarza. Nie dostałam żadnej odpowiedzi, więc wyszłam z kuchni, ale okazało się, że w przedpokoju nikogo nie ma. Bardzo mnie to zdziwiło. Stałam tak przez chwilę, zawołałam nawet Jack'a, ale nie dostałam żadnej odpowiedzi.
-Bu!-poczułam, jak ktoś ściska mnie za ramiona. Odskoczyłam i odwróciłam się.
-Oszalałeś?!-zawołałam, mimowolnie jednak uśmiechałam się.
-Tak, z miłości do ciebie. Dlatego chcę ci coś dać. Zamknij oczy-odparł Jack.
-Co chcesz mi dać?-spytałam.
-Zamknij oczy-powtórzył i uśmiechnął się lekko. Wyglądał tak słodko i uroczo, a ja tak bardzo go kochałam, że nie mogłam mu się oprzeć. Zrobiłam to, o co mnie prosił. Jack obszedł mnie i stanął z tyłu, po czym zaczął coś robić rękoma przy mojej szyi.
-Już-powiedział, a ja poczułam chłodny dotyk na szyi.
-Co to?-zdziwiłam się, dotykając cienkiego, delikatnego, złotego łańcuszka z małym sercem.
-Mój prezent dla ciebie. Moja niespodzianka-odparł Jack.
-I o to wczoraj robiłeś cały ten cyrk?-spytałam z uśmiechem, odwracając się w jego stronę.
-Tak. Podoba ci się?-zapytał.
-Czy mi się podoba? Jest piękny! Ale przecież... Nie musiałeś mi tego kupować...-odparłam.
-Musiałem. Kocham cię i co dzień pragnę cię uszczęśliwiać. Niestety nic na tym świecie nie jest odpowiednim prezentem dla kogoś takiego jak ty, moja miła - oparł. Uśmiechnęłam się jedynie, dając mu w ten sposób wyraz swojej wdzięczności.
- Dziękuję, Jack - powiedziałam, po czym przysunęłam się do niego. Zarzuciłam mu ręce na szyję i pocałowałam go. Miałam przez chwilę dziwne wrażenie, poczułam, jak Jack spiął się nagle, ale już chwilę później z powrotem się rozluźnił i odwzajemnił pocałunek. W tamtej chwili czułam się naprawdę szczęśliwie. Jack był dla mnie prawdziwym ideałem, kochałam go, moi rodzice go uwielbiali i właściwie nie miałam wątpliwości co do naszej wspólnej przyszłości. Byłam jej pewna jak tego, że dwa plus dwa daje cztery.
- To naprawdę drobiazg - powiedział cicho, gdy na chwilę się od siebie odsunęliśmy.
- Jesteś niesamowity! - zawołałam, przypatrując mu się z uśmiechem, który nadal nie znikał mi z twarzy. - Kocham cię - szepnęłam następnie, po czym wtuliłam się w niego. Po chwili poczułam, jak Jack zaczyna mnie delikatnie głaskać po włosach.
- Wiem. I ja ciebie też kocham, Alice - odparł, również szeptem. Tamta chwila dla mnie mogłaby trwać wiecznie. Nie musiałam myśleć o żadnych kłopotach czy troskach, czy też o towarzyszącym mi ostatnio coraz częściej złym samopoczuciu. Mogłam skupić się jedynie na tu i teraz, na tej wspaniałej chwili spędzanej z idealnym mężczyzną mojego życia. Żałowałam, że i ja nie mam nic, co mogłabym mu podarować. Postanowiłam, że w najbliższym czasie również muszę mu sprawić jakiś wspaniały, niespodziewany prezent, aby poczuł się tym bardziej doceniony. Po paru chwilach ponownie się od niego odsunęłam, tym razem oboje popatrzyliśmy na siebie, uśmiechając się przy tym. Dotknęłam delikatnie naszyjnika na mojej szyi. Był naprawdę przepiękny. Wciąż nie mogłam uwierzyć, jakim cudem oboje na siebie trafiliśmy, jakim cudem tak idealnie się dobraliśmy i jakim cudem potrafiliśmy obdarzyć się nawzajem aż tak wielkim uczuciem, ale cieszyłam się, że tak się stało. Że mieliśmy to szczęście, na które wiele par nie może liczyć. Czasami aż bałam się, że to wszystko jedynie piękny sen.

czwartek, 7 maja 2020

Powrót i zmiany!

Przepraszam. Na początek po raz kolejny przepraszam, że zniknęłam tak nagle, z dnia na dzień. Wypaliłam się, jeśli chodzi o pisanie opowiadań na tym blogu i w ogóle prowadzenie go. Naprawdę was za to przepraszam. Jednak tych kilka miesięcy, a właściwie prawie rok, pozwoliło mi trochę odpocząć, nabrać nowych sił i weny. Postanowiłam spróbować od nowa, jednak zdecydowałam się co nieco na blogu zmienić. Uznałam, że czas rozszerzyć trochę swoją działalność, że tak to ujmę. Nadal zamierzam publikować tutaj swoje opowiadania, najpierw oczywiście postaram się dokończyć Cmentarz Upadłych i Zakazany Romans: Dziedzic. Jednak oprócz tego, postanowiłam trochę więcej czasu i miejsca na tym blogu poświęcić ogólnie opowiadaniom, książkom i czytelnictwu. Stąd uznałam, że wrzucania tutaj kolejnych części swoich małych dzieł, zajmę się też pisaniem paru innych rzeczy. Od teraz chcę, aby na blogu pojawiały się wszelkie rzeczy, związane w jakikolwiek sposób z pisaniem czy czytaniem. Stąd postanowiłam wrzucać też posty dotyczące na przykład różnych moich doświadczeń z tym związanych, jakieś porady dla początkujących pisarzy (którym sama jestem, więc jeżeli kogoś ciekawi, jak stać się dobrym pisarzem, będziemy się tego uczyć razem), nawet recenzję różnych książek czy opowiadań lub adaptacji/ekranizacji. Również chciałabym, aby pojawiły się tutaj różne ciekawostki związane z literaturą, na jakie tylko wpadnę lub jakie tylko wygrzebię z czeluści internetu albo wyczytam w innych książkach. Blog stanie się prawdziwym światem opowiadań, w którym znaleźć będzie można dosłownie wszystko, co z opowiadaniami związane. Mam nadzieję, że taka zmiana spodoba się Wam, moi drodzy czytelnicy. Napisałam tutaj mniej więcej jakiego typu postów możecie się jeszcze od teraz spodziewać, jednak podkreślam, tak jak już wspomniałam, naprawdę to możecie się spodziewać postów każdego typu, tyle że związanych po prostu w jakikolwiek sposób z piśmiennictwem lub czytelnictwem.
Pozdrawiam, Ritsu