piątek, 17 maja 2019

II Rocznica bloga

I tak upłynął kolejny rok Świata Moich Opowiadań. Przez ten rok, nieznacznie, ale jednak ten świat się powiększył. Myślę, że tym razem niekoniecznie dobrym pomysłem będzie zanudzanie statystykami, a w kwestii opowiadań każdy łatwo może sobie sprawdzić, co się zmieniło. W tym poście chciałabym przede wszystkim serdecznie z całego serca podziękować Wam, czyli ludziom, którzy tego mojego bloga odwiedzacie i czytacie. Nie obchodzi mnie, czy jest to jedna osoba, pięć, czy dziesięć. Dla mnie liczy się, że ktokolwiek poświęca uwagę moim opowiadań, którym i tak wiele jeszcze brakuje. Staram się to nadrabiać, myślę, że "Cmentarz Upadłych" jest już pisany lepiej niż "Zakazany Romans", a w "Zakazany Romans: Dziedzic" zamierzam włożyć jeszcze więcej starań, gdyż mam co do tego opowiadanie duże plany. Może się mylę, może wcale nie piszę lepiej. Może piszę jeszcze gorzej niż rok temu, ale wtedy tym bardziej jestem Wam wdzięczna za to, że jesteście i to czytacie. Często nie mam czasu, jestem zmęczona lub po prostu brakuje mi ochoty, aby coś napisać, ale kiedy już opublikuję kolejny rozdział, wejdę na bloga i zobaczę liczbę wyświetleń, która wzrośnie choćby o kilka, od razu czuję się szczęśliwsza. Uwielbiam pisać i naprawdę cieszę się, że mogę to robić oraz że mam swoich czytelników. Wracając do podsumowania tego roku, na razie niewiele jeszcze się zmieniło, choć teraz postanowiłam pisać kilka opowiadań na raz. Może za jakiś czas ruszę z następnym, kto wie? Mam masę pomysłów, niestety czasu trochę mniej... Tym niemniej jednak z okazji II Rocznicy Bloga przydałoby się coś zrobić. Planują zmienić nieco ogólny wygląd bloga lub ruszyć z kolejnym opowiadaniem. Nie wiem jeszcze, jak mi to wyjdzie, tym bardziej, że wszystko nadal jest w fazie "planu". W razie czego, czekam na Wasze propozycję odnośnie tego, co chcielibyście zmienić na blogu. Na koniec tego postu jeszcze raz dziękuję Wam wszystkim za to, że jesteście i czytacie:D
~Ritsu

piątek, 10 maja 2019

Drobne zmiany

Otóż, jak można zauważyć, coś się na blogu zmieniło. Zniknął prolog "Prawdziwego Zła", za co bardzo przepraszam. Nie powinnam publikować czegoś, a potem tego cofać, wiem. Chciałabym jednak ten prolog nieco przerobić, ulepszyć i zrobić z niego początek mojej pracy na konkurs. W zamian za to postanowiłam wystartować już z II częścią Zakazanego Romansu. Jeszcze raz przepraszam i proszę o zrozumienie. I tak samo mam nadzieję, że nie zapomnieliście jeszcze o naszych bohaterach z Antherlend'u i cieszycie się tak samo jak ja, że do nich powracamy.
~Ritsu

Zakazany Romans: Dziedzic I "Interesy"

Zatoka Henoa była ostatnim miejscem jej pobytu, o którym wiedział klient. Dlatego też właśnie tam zdecydował się rozpocząć poszukiwania. Doskonale wiedział, że łatwiej będzie spotkać ją lub którąś z jej sióstr w nocy, więc wtedy też wyruszył  na łowy. Wynajął pokój w jednej z karczm w porcie. Wieczorem opuścił go, biorąc tylko uprzednio uszykowaną torbę, i udał się do właściciela kilku łodzi, z którym wcześniej umówił się co do wynajmu jednej z nich. Mężczyzna zaprowadził go na drewniany pomost, utrzymany w zadziwiająco dobrej formie. Ale co się dziwić, on nie wynająłby łodzi od człowieka, który nie dba odpowiednio o swój własny interes. Perfekcja, ona sama w sobie była jedną z jego zasad.
-Nadal uważam, że wyruszanie na morze o takiej porze to samobójstwo. Tutaj naprawdę czasem aż roi się od syren, zwłaszcza jak się oddali od portu-powiedział mężczyzna, odwiązując łódź.
-Dziękuję za ostrzeżenie, ale jestem pewien swojej decyzji-odparł. Właściciel spojrzał na niego podejrzliwie, chwilowo zatrzymując się ze sznurem w ręku.
-Ale chyba nie jest pan jednym z tych...no...łowców, czy innego diabelstwa? Znaczy, nie żebym miał coś do nich, jak chcą, to niech sobie łowią syreny i sprzedają je bogatym szlachcicom, niech łapią wilkołaki na futra, niech zabijają wampiry, żeby z kłów zrobić sobie naszyjniki, ale wie pan, pan wszystkich syren nie wyłapie, a taki atak tylko je jeszcze rozwścieczy, te bestie jedne. I one potem mścić się będą na nas, a rozumiesz pan, ja mam tu żonę, dzieci...
-Spokojnie, ja nie z tych. Mój ojciec tutaj zginął. Jestem pewien, że zjadły go syreny, ale matka...ona nie chce w to wierzyć. Chcę więc znaleźć jakiś dowód-odparłem.
-I tylko dlatego chcesz ryzykować swoim życiem? Dziecko drogie, przecież przed tobą jeszcze całe życie! Wróć lepiej do domu i...
-Nie.-przerwał mu. A powiedział to z taką pewnością i determinacją oraz takim wyrazem twarzy, że mężczyzna nie zadawał już więcej pytań. Uznał, że ów młodzieniec jest szaleńcem zdecydowanym na śmierć, a takich za nic w świecie się nie przekona. Młodzieniec osiągnął swój cel, bo właściciel łodzi uwierzył, iż jest on tylko oszalałym po stracie ojca wariatem. Cieszyło go, że mężczyzna nie będzie drążyć dalej. Kiedy wszystko było już gotowe, wsiadł do łodzi. Właściciel pożegnał go, życząc mu powodzenia i szczęśliwego powrotu, a potem jeszcze długo stał na pomoście i patrzył na łódź z oddalającym się, dziwnym młodzieńcem, przybyłym nie wiadomo skąd i nie wiadomo po co. Caspian wiosłował i wiosłował, wiosłował, wiosłował, mącąc wodę, która przywodziła na myśl jakąś czarną przepaść bez dna. Za dnia nad brzegiem zatoki zapewne bawiły się dzieci, woda była przejrzysta, czysta. Ale w nocy na odległość mniejszą niż kilometr do zatoki zbliżali się tylko ci, którzy mieli pecha i musieli sprawować wartę lub też sprowadziły ich tam inne interesy. Caspian wiosłował coraz dłużej, ale nadal nie czuł ani odrobiny zmęczenia. Podejrzewał, że mógłby długo tak jeszcze płynąć niemal bez celu, gdyby nie usłyszał nagle cichego plusku, który na pewno nie był sprawką jego wiosła. Zatrzymał się na chwilę, a wokół niego zapanowała całkowita cisza. Po kilku minutach uważnego przysłuchiwania się ruszył dalej. Przepłynął kawałek i znowu usłyszał plusk, tym razem nieco głośniejszy. Przystanął, nic więcej nie dało się usłyszeć, więc ponownie ruszył dalej. Sytuacja powtórzyła się jeszcze dwa razy, zanim Caspian, nabrawszy już większych podejrzeń, zauważył w oddali ogromną skałę. Wznosiła się ona na wysokość kilkunastu metrów, mocno więc wystawała ponad wodę. O ile chłopak się orientował, był to głaz nieoficjalnie dzielący zatokę na dwie połowy. Za nim, po drugiej stronie, powinna się jeszcze znajdować niewielka kamienna wysepka, a nawet mała plaża. Caspiana coś tknęło. Postanowił nie podpływać do skały, tylko przepłynąć obok niej, ale w bezpiecznej odległości. Musiał być jednocześnie cichy i szybki, choć podejrzewał, że nie musi się już wcale kryć. Kiedy wypłynął zza skały, jego hipoteza się potwierdziła. Na skalnej wysepce, kawałek od brzegu, kilkaset metrów od jego łodzi, siedziały trzy postacie. Caspian, mimo ciemności, nie musiał nawet specjalnie się starać, aby dokładnie je ujrzeć. Niestety, jej wśród nich nie było, co przysparzało mu pewnych problemów, ale nie aż tak wielkich. Gdyby jej siostry zdecydowały się zaatakować go już teraz, po prostu zabiłby je w oczekiwaniu na nią samą. Ledwo jednak skończył swoje przemyślenia, do istot na wysepce dołączyły jeszcze dwie kolejne syreny. Najpierw zauważył pierwszą z nich, która także okazała się nie tą, której szukał, ale druga... Caspian porównał jej wygląd z dokładnym opisem, który otrzymał. Długie, białe włosy. Fioletowe oczy. I najważniejsze, blizna ciągnąca się przez całą szyję, która szpeciła idealny wygląd syreny. Przynajmniej jej górnej części. Caspian musiał działać szybko, zanim zdecydują się użyć na nim swej broni, przed którą ciężko było się obronić. Nim jednak zdołał zrobić cokolwiek, to one wykonały pierwszy krok. Rzuciły się naraz do wody i zniknęły w jej ciemnych odmętach, ale on dobrze wiedział, że już do niego zmierzają. Położył się na dnie łodzi, uniemożliwiając im tym samym pochwycenie go z niej. Aby to zrobić, musiały wyskoczyć z wody i chwycić się brzegu łodzi, co też uczyniły po kolei wszystkie. Następnie zaczęły mu się przypatrywać. Przyglądały mu się z niemą ciekawością, trochę tak, jak on czasem patrzył na swoje ofiary, z których wysysał krew. Jakby myślały nad tym, jak on zareaguje, kiedy wszystkie na raz rzucą się na niego, aby go rozszarpać. Zanim jednak to się stało, ku jego zaskoczeniu, jedna z nich przemówiła.
-Przypłynąłeś tutaj sam, nocą...Głupiś, albo pełen pychy i dumy. Może myślałeś, że sam jeden pochwycisz jedną z nas? Albo chcesz umrzeć, a przed śmiercią chciałeś jeszcze zobaczyć syrenę...?-powiedziała cichym, melodyjnym głosem. Już w samym jego tonie można było się zakochać. To był głos, po którego usłyszeniu już o niczym innym nie mogło się myśleć i tęskniło się latami, aby usłyszeć go choćby tylko jeszcze jeden raz, choćby przez chwilę...
-Przed śmiercią to ja się osobiście jeszcze zdążę spotkać z Demonem i napluć mu w twarz-powiedział. Uśmiechnął się szeroko, co widocznie zadziwiło je wszystkie, nawykłe do tego, że zwykli śmiertelnicy nawet kiedy są przez nich pożerani, nadal postrzegają je jako boginie. Zerwał się na równe nogi, schwycił "jego" syrenę i pociągnął ją tak, że jej ludzka połowa znalazła się na łodzi. Syreny, może i są okrutne i żarłoczne, ale też niezwykle płochliwe. Odskoczyły jak oparzone od tej dwójki i zniknęły gdzieś pod powierzchnią mętnej toni. Pozostawiona sama sobie syrena zasyczała wściekle i wykrzywiła swoją piękną twarz w grymasie złości, podczas gdy on sięgnął po swój długi nóż, dobrze ukryty, i dźgnął ją, celując w okolic serca. Łodzią jednak zakołysało, przez co chybił i nóż wbił niżej, w dodatku nie tak głęboko, jak chciał. Pozostałe syreny po kolei zaczęły wynurzać się z wody. Syrena na łodzi pochwyciła go, one ją, i w ten sposób wszyscy zostali wciągnięci do wody. Amator pewnie wystraszyłby się, uznawszy, że nie ma szans z syrenami na ich terenie, ale on właściwie ucieszył się. Niestety, pod wodą były tak szybkie, że nawet jemu z trudem było je rozróżnić, pozostało więc...zabić wszystkie. Pierwszą pochwycił mocno i wbił w nią nóż kilka razy, dla pewności, że nie będzie już dla niego stanowić żadnej przeszkody. Reszta dopiero po tym fakcie zdecydowała się go zaatakować. Ich "solidarność" całkowicie zniknęła, kiedy próbowały nawzajem go sobie wyrwać. Chwycił w końcu rękę jednej z nich, mocno zaciskając na niej dłoń. Zamachnął się i wbił w nią nóż, nie do końca wiedząc, gdzie właściwie trafi. Kiedy go z niej wydostał, syrena jeszcze się miotała, ale zaatakował jeszcze raz i jej opór zaczął słabnąć. Puścił ją, bo kolejna z nich go do siebie pociągnęła, podczas gdy druga rzuciła się na jego rękę, w której trzymał broń i wyrwała mu ją. Nóż zaczął powoli płynąć w dół, ale nie było to nic straconego. Kolejna z nich pojawiła się idealnie przede nim i rzuciła na niego z kłami, chcąc wbić się w mięso. Chwycił ją oburącz za szyję, lekko odchylił i sam ją ugryzł, wgryzając się tak głęboko, jak tylko mógł. Nie lubił smaku krwi syren, dla niego kojarzył się on z przegniłą rybą, ale dla pewności wziął duży łyk jej krwi, aby mocno ją osłabić. Syrena zaczęła się bronić, starała się mu jakoś wyrwać, a jej siostry nadal go atakowały. Caspian jednak nie puścił jej, tylko ugryzł ją jeszcze kilka razy, za każdym razem wgryzając się głębiej. W końcu syrena skończyła z rozerwaną tchawicą i tętnicą. Może nawet odgryzłby jej głowę, gdybym nie trafił na kość. A jego kły są niestety zbyt słabe na to, nie chciał ryzykować ich utraty. Kiedy skończył z kolejną z nich, pozostałe dwie poddały się i zaczęły uciekać. Miałby to w dupie, gdyby jedną z nich nie był jego cel. Musiał więc popłynąć za nimi. Pływał dość szybko, więc udało mu się je dogonić, jednak ze złapaniem był problem. Wyciągnął rękę, ale nie było nawet co marzyć, że pochwyci jej śliski ogon. Cholera jednak pewnie o tym wiedziała i już cieszyła się, że uszła cało z życiem, ale Caspian nie zamierzał się poddawać. Przyspieszył, aby mu nie uciekła. Syrena zaczęła się od niego oddalać, ale nie mógł na to pozwolić, jeśli chciał porządnie zarobić. Udało mu się w końcu ponownie do niej na chwilę zbliżyć. Z rąk mogła mu się wyślizgnąć, ale miał już na to swój sposób. Nie posiadał pazurów, ale przecież kły miał nie do ozdoby. Wbił się nimi w jej ogon, co spowodowało, że syrena zatrzymała się na chwilę, wijąc się i wrzeszcząc z bólu. Caspian tylko czekał na ten moment, teraz już z łatwością mógł ją pochwycić i dokończyć dzieła. Syrena nie poddała się oczywiście bez walki, starała się gryźć i drapać Caspiana, ale on był od niej bardziej wprawiony w bojach. Ona specjalizowała się w porywaniu marnych, słabiutkich marynarzy. Czasem zdarzały się pewnie nawet inne istoty niż ludzie, ale nawet ona nie mogła mieć takiego doświadczenia jak płatny zabójca, pełniący swoją funkcję z prawdziwą pasją od tak dawna. Teraz Caspiana czekało trudniejsze zadanie. Musiał wrócić do łodzi, odrąbać jej głowę, a potem wrócić do portu, opuścić to miejsce i ukryć przed wszystkimi fakt, że w torbie przechowuje głowę pewnej syreny, za którą miał dostać kupę kasy. To było minusem tego, że wampirem był tylko w połowie. Jego kły były słabsze, normalny wampir bez problemu mógłby odgryźć głowę, bez używania do tego jakichkolwiek narzędzi, ale cóż...Caspian sam się co prawda na świat nie pchał, ale skoro już tu był, to musiał znosić swój los.
~~~~~~~~
Nawet nie musiał prosić o więcej. Kiedy tylko wypił swoje piwo, pojawił się przed nim typek z obsługi, który dał mu nowe i oczywiście skasował od razu. Napój był mimo wszystko wart swojej niebotycznej ceny, zwłaszcza, kiedy mogło się nim delektować w spokoju w ulubionej karczmie i to w dodatku będąc dobrze ukrytym za potężnym filarem. Stół, przy którym siedział, był zaiste najlepszym miejscem do prowadzenia obserwacji, czemu Caspian często poświęcał się w wolnych chwilach. Zawsze starał się zwracać uwagę na jak najwięcej szczegółów. To był jeden z kluczy do sukcesy w jego branży. Młodzieniec chwycił kufel wypełniony po brzegi złocistym płynem i właściwie jednym haustem opróżnił do połowy. Kiedy go odstawił, zaczął ponownie przyglądać się zebranym. W końcu jego wzrok spoczął na jednej z osób. Nie dało się jej nie zauważyć, zwłaszcza po tak dokładnym przyjrzeniu się całemu towarzystwu. Siedziała również na uboczu, jak Caspian i, tak jak on, zdawała się obserwować wszystkich zebranych. Ich spojrzenia na chwilę spotkały się. Kobieta uśmiechnęła się do niego lekko, ale zarazem tajemniczo i jakby...zachęcająco? Caspian oczywiście zdążył już poznać wszystkie gierki jej podobnych panienek i dawno nauczył się je ignorować. Nie przepadał za bliższym kontaktem z kimkolwiek, nawet cielesnym, więc korzystał z usług tego typu kobiet tylko, kiedy już nie mógł wytrzymać. Przychodząc zaś dziś tutaj nie miał w planach spędzenia nocy z żadną prostytutką. Ona jednak miała w sobie coś, co sprawiło, że Caspian nie był w stanie odciągnąć od niej oczu. Pierwsze, co rzuciło mu się w oczy, to jej długie, fioletowe, lekko kręcone włosy, spływające z ramion ku dołowi pleców oraz czerwone oczy. Czerwone czerwienią świeżej krwi-pomyślał Caspian, przez co poczuł pragnienie. Nie był jednak pewien, czy zachciało mu się zaspokoić głód krwi, czy głód kobiety. Niestety wampirzyca dość szybko przerwała tę cudowną chwilę, podczas której Caspian mógł do woli wpatrywać się w jej oczy. Spuściła swój wzrok z powrotem na trzymany napój. Było to według chłopaka dziwne, bo z jego doświadczeń wynikało, że prostytutki wolą upijać klientów niż siebie. Po chwili do dziewczyny podszedł lekko zataczający się mężczyzna. No pięknie, ubiegł mnie-pomyślał, sądząc, iż nie zdoła w żaden sposób zareagować zanim ta nieziemska piękność zgodzi się na seks z tamtym nieznajomym. Mężczyzna oparł się o blat stołu i zaczął coś mamrotać. Niestety Caspian nie był w stanie tego usłyszeć, widział jedynie ruch jego warg. Dziewczyna zdawała się jednak zupełnie ignorować mówiącego do niej mężczyznę. Po chwili wstała. W tej samej chwili nieznajomy położył dłoń na jej ramieniu, jakby chciał ją zatrzymać. Wampirzyca strąciła ją, ale wtedy mężczyzna chwycił ją mocniej. Nagle dziewczyna odwróciła się, chwyciła rękę faceta i wykręciła ją, a jego samego posłała bez większego wysiłku na ścianę. W duchu Caspian wyraził dla niej swoje uznanie.  Nieznajoma nachyliła się do mężczyzny. Po chwili puściła go, a ten jak najszybciej odszedł, nadal zataczając się. Caspian zauważył jednak na jego twarzy ledwie widoczny strach. Wszystko to działo się tak szybko, że nikt właściwie nie zdążył niczego zauważyć. Nikt oprócz półwampira, który przyglądał się tej scenie z rosnącym zainteresowaniem. Poza tym nie można też było ukryć, że tutaj bijatyki, kradzieże, gwałty czy morderstwa były na porządku dziennym. W tej samej chwili Caspian musiał niestety przerwać podziwianie nieziemskiej piękności, bo właśnie ktoś zmierzał w jego kierunku. Wiedział o tym dzięki czułym i wytrenowanym zmysłom, które odziedziczył po części po swoim ojcu. Niestety ludzkie geny nieco je osłabiły, ale odpowiedni trening pozwolił to nadrobić.
-Słyszałem, że jesteś w tym najlepszy. Trochę zajęło mi znalezienie ciebie, ale mam nadzieję, że było chociaż warto. Chciałbym załatwić to jak najszybciej-powiedział nieznajomy, nawet się nie przedstawiając.
-Rozumiem. Możemy wszystko uzgodnić tutaj, nikt nas nie usłyszy, jest za głośno. Muszę wiedzieć,  kogo, najlepiej byłoby, abym dostał jak najwięcej informacji na temat celu-odparł Caspian, spoglądając obojętnie na nieznajomego mężczyznę.
-Zleceniodawca to Pierre Di'Arc-zaczął nieznajomy.
-To akurat nie jest mi zbyt potrzebne. Domyślam się, że to fałszywe nazwisko, więc nic mi ono nie da-powiedział Caspian. Mężczyzna spojrzał na niego ze zdziwieniem, ale i lekkim podziwem. W moim fachu odkrycie czegoś takiego nie jest niczym niezwykłym-pomyślał półwampir.
-Cel to Layet Andreas Liverses. Członek Wampirzej Rady, a co za tym idzie, wampir-kontynuował posłaniec.
-Więc to nie będzie łatwa robota. Sporo będzie kosztowała-odparł Caspian, zabawiając się pustym już kuflem.
-Ile?-spytał mężczyzna. Młodzieniec spojrzał ponad jego ramieniem. Wyglądał, jakby właśnie się nad czymś zastanawiał.
-To zależy. Powinienem to zrobić w jakiś wybrany sposób, czy mam wolną rękę?-powiedział Caspian, ponownie spoglądając znudzonym wzrokiem na swojego rozmówcę. Kiedyś, kiedy dopiero rozpoczynał swoją karierę, takie rozmowy bardzo go ekscytowały, ale dawno już się do nich przyzwyczaił.
-Tutaj mam informacje o tym wampirze. Gdzie ma swoje posiadłości, jaki ma status w Radzie, kim są jego bliscy, gdzie można go często spotkać, słowem, wszystko, czego tylko można się było dowiedzieć. Myślę, że to dość mocno ułatwia pracę. Zabić możesz go jak chcesz-powiedział mężczyzna, rzucając przed Caspiana plik kartek. Chłopak przeniósł wzrok na nie i po chwili wziął je do rąk.
-Ale w jego kręgi to już sam muszę się wkręcić, tak?-zapytał, przeglądając papiery.
-No tak...
-Zważywszy na to, że to wampirzy arystokrata, to może nie być takie łatwe-powiedział Caspian.
-Czyli mam rozumieć, że nie podołasz temu zleceniu, więc go nie przyjmujesz?
-Tego nie powiedziałem. Ale sporo to będzie kosztowało, jak już zresztą mówiłem. A i jeszcze jedno, działam sam, nie chcę żadnych namolnych pomocników-odparł półwampir, odkładając dokumenty i uśmiechając się przebiegle.
-Jasne. Co do zapłaty, to mam pieniądze. Tyle wystarczy?-zapytał nieznajomy, stawiając przed Caspianem sporej wielkości wypchaną sakiewkę, z której wysypały się dwie złote monety.-To tylko połowa. Drugą otrzymasz po wykonaniu zadania.
-Oszalałeś?! Nie chwal się tak tymi pieniędzmi-zawołał Caspian, wyciągając ręce po sakiewkę. Mężczyzna jednak powstrzymał go.
-Czyli przyjmujesz zlecenie?-zapytał. Młodzieniec westchnął.
-A mam inne wyjście? A jak z czasem? Do kiedy mam to zrobić?-spytał.
-Jak najszybciej, jednak nie masz konkretnej daty. W razie gdyby coś poszło nie tak...-mówił mężczyzna.
-Wszystko pójdzie zgodnie z moim planem, jak zawsze. Spotkamy się tutaj za miesiąc, abyś wypłacił mi pozostałą część wynagrodzenia. Tylko bez sztuczek! Inaczej będzie nieciekawie. W razie gdyby brakowało mi jakichś informacji, sam je zdobędę-przerwał mu Caspian.
-No, no, teraz widzę, że naprawdę nie okłamano mnie. Wydajesz się wiedzieć, co mówisz, ale wszystko się jeszcze okaże-odparł nieznajomy.
-Coś jeszcze?-spytał Caspian.
-Nie-odparł mężczyzna i odszedł, zaś chłopak szybko chwycił sakiewkę i ją schował, rozglądając się, czy aby na pewno nikt tego wszystkiego nie zauważył. Jego wzrok automatycznie zatrzymał się na miejscu, gdzie widział fioletowowłosą piękność, ale, ku jego niezadowoleniu, jej już tam nie było. Nagle znikąd stanęła przed nim postać odziana w czarną, zwiewną pelerynę, spod której jednak widać było nieco dość skąpego ubioru.
-Szukasz kogoś? Bo wodzisz po całej karczmie takim stęsknionym wzrokiem-powiedziała postać, przeciągając lekko każde ze słów. Caspian podniósł wzrok na swoją rozmówczynię. Od razu poczuł, jak tonie w jej krwistoczerwonych oczach niczym podziurawiony okręt.
~~~~~~~~~~~~
Nie lubiła być sama. Była kobietą przyzwyczajoną, że stale zabiega o nią tabun mężczyzn, a ona wyróżnia jednego z nich i spędza z nim noc, a jeśli okaże się naprawdę dobry pod odpowiednimi względami, może i więcej. Tak właśnie było w przypadku Leono, jednak kiedy tylko poczuła, że on zaczyna do niej czuć coś więcej, zerwali ze sobą wszelkie kontakty. To znaczy ona z nim, bo on z nią nie za bardzo chciał zrywać. Jednak w przypadku tej wampirzycy to świat musi przystosowywać się do niej, nie ona do niego. Dlatego właśnie Leono musiał o niej zapomnieć. Poza tym dawno już jej się znudził. Był raczej przeciętnym kochankiem, urodą też nie powalał. Te braki mógł wynagrodzić jej jedynie złotymi monetami ze swojej kieszeni. Tak naprawdę szybko nudziła się większością facetów, bo rzadko trafiała na takiego, który naprawdę byłby w stanie czymś jej zaimponować. Jednak mimo to uwielbiała towarzystwo płci przeciwnej. Kochała być adorowaną! Z tego powodu wybrała się dziś w miejsce, gdzie zawsze było wielu mężczyzn. Zasiadła w kącie i poczęła wszystkim po kolei się przyglądać. Miała na sobie dwukolorową sukienkę. Jej dół był dość krótki, koloru czarnego. Ozdobiony był kilkoma koronkami o tej samej barwie. Posiadała je również góra stroju, na którą składał się czerwony gorset z dużym dekoltem, z którego co nieco wręcz się wylewało (według niej powinno się chwalić, jeśli ma się czym) oraz wyciętym po bokach materiałem, i to dość sporą ilością. Kusy strój, podkreślający jej kobiece atuty oraz czerwień oczu był jednak zakryty przez czarną pelerynę. Dla własnego dobra wolała nie ryzykować tym, że zleci się do niej cała zgraja napaleńców. Gdzieś tutaj musiał być ktoś, kto w końcu da jej to, czego pragnie, a ona tylko musiała go wypatrzyć. Jednak jak na razie musiała skupić się na odganianiu swoim morderczym wzrokiem wszystkich pijaków i napalonych nieudaczników. Po jakimś czasie usłyszała, że drzwi ponownie się otwierają. Wampirzyca nawet nie podniosła wzroku, pewna, że to jak zwykle nikt ważny. Zamiast tego upiła kolejny łuk swojego wysokoprocentowego napoju. Po jakimś czasie ponownie rzuciła okiem na zebrane w sali osoby. Jej spojrzenie zatrzymało się na młodzieńcu, który siedział w przeciwnym końcu karczmy. Przykuł jej uwagę swoim wyglądem, ale też ubiorem. Zaczęła go obserwować. Wampirzyca doszła do wniosku, że jest on dość atrakcyjny. W tej samej chwili i on podniósł wzrok, a po krótkim czasie ich spojrzenia się spotkały. Przez chwilę wpatrywali się w siebie. Wampirzyca była urzeczona jego atrakcyjnością. Poza tym czerwony kolor jego oczu wskazywał, że należał do jej rasy, co bardzo się jej spodobało. Chodź odcień czerwieni jest nieco dziwny, nigdy nie spotkałam wampira z taką barwą tęczówek-pomyślała wampirzyca, przypatrując się młodzieńcowi. Widziała, że i ona mu się spodobała, dlatego po chwili spuściła wzrok, aby ostudzić nieco jego zapał. Wiedziała, że mężczyźni to myśliwi, którzy tym bardziej pragną kobiety im bardziej ona udaje niedostępną. Ten fakt można zaś łatwo wykorzystać do zabawy nimi. Upiła łyk swojego napoju, po czym mina jej zrzedła. Do jej stolika podszedł bowiem nie kto inny, jak Leono.
-Witaj, moja piękności, Ravvv...ostanią literę mocno przeciągnął. Świetnie, jest tak pijany, że nawet mojego imienia nie potrafi do końca wypowiedzieć. Albo zapomniał, że nie znoszę, kiedy tak na mnie mówi. Muszę go po prostu zignorować-pomyślała, przenosząc wzrok z powrotem na swój napój. Zaczęła poruszać ręką w taki sposób, że w naczyniu utworzyło się coś na kształt małego wiru.
-Czemu tutaj siedzisz? Powinnaś być w pokoju, bo tutaj kręci się zbyt wielu podejrzanych typków. A właściwie to powinnaś być w moim domu, ale nic się nie martw. Już niedługo uda mi się przekonać moich rodziców, że nie jesteś "tanią dz*wką" i jesteś jak najbardziej godna zostać żoną przyszłego barona. Cieszysz się? Już niedługo przestaną się między nas wtrącać, super! Obiecuję, że kupię ci najdroższy i najpiękniejszy pierścionek z największym diamentem!-Leono dostał istnego słowotoku. Co mu się stało? Tak źle podziała  na niego wiadomość, że z nami koniec? Nie zamierzam dłużej słuchać tych jego bredni- pomyślała wampirzyca, po czym wstała, szykując się do odejścia. W tej samej chwili Leono mocno chwycił ją za ramię. O nie, teraz to już przegiąłeś. Chciałam być dla ciebie w miarę miła, ale chcesz to masz!-pomyślała, po czym odwróciła się, wykręciła rękę swojego byłego kochanka i przycisnęła go do ściany.
-Jeszcze raz do mnie przyleziesz, to ci utnę jaja razem z k*tasem, a potem wsadzę do tej twojej parszywej gęby. Przynajmniej będziesz mógł zrobić sobie sam dobrze ustami, tylko nie wiem, czy wtedy to jeszcze coś da. I wiesz, że ja jestem do tego zdolna- wycedziła wampirzyca, po czym uwolniła z uchwytu Leono. Ten popatrzył na nią ze strachem w oczach i szybko się oddalił. Wampirzyca zaś, jak gdyby nigdy nic usiadła z powrotem na swoim miejscu i odszukała wzrokiem przystojnego młodzieńca. Rozpoczął on rozmowę z jakimś nieznajomym. Nie urodziła się wczoraj, więc od razy wywnioskowała, że chodzi o jakieś nie do końca miłe interesy. Patrząc na ubiór, wygląd i styl bycia chłopaka, wampirzyca wywnioskowała, że jest on "złym chłopcem", a tacy pociągali ją najbardziej. Oszust? Złodziej? Naciągacz? Może zajmuje się niedozwoloną sprzedażą rzadkich zwierzątek albo piekielnie dobrych trucizn? Płatny morderca? Szpieg? Popychadło szefa jakiejś wielkiej bandy?-zastanawiała się. Z chwili na chwilę rosła jej ciekawość i chęć poznania tego chłopaka. Rozmowa między tą dwójką dla kogoś tak niecierpliwego jak ona wydawała się trwać wiecznie, ale w końcu dobiegła końca. Niemal od razu wampirzyca podniosła się i z niesamowitą prędkością przemieściła na drugi koniec karczmy. Skryła się jednak w cieniu, dzięki czemu mogła zauważyć, jak młodzieniec wodzi wzrokiem po całej sali. Aha, czyli mój czar jak zwykle zrobił swoje-pomyślała zadowolona. Z tej odległości miała też możliwość dokładniejszego przyjrzenia się barwie oczu młodzieńca. Ich barwę można było wręcz nazwać ciemnopomarańczową, nie czerwoną. W końcu wampirzyca zdecydowała się wyjść z ukrycia.
-Szukasz kogoś? Bo wodzisz po całej karczmie takim stęsknionym wzrokiem-powiedziała wampirzyca, używając swojego ulubionego, uwodzicielskiego tonu. Jedno spojrzenie na wampira wystarczyło jej, aby upewniła się, że jest już jej.
-Raven-powiedziała po chwili, podając chłopakowi rękę. Ten zaś złapał ją, ale zamiast pocałować, wstał i przyciągnął wampirzycę do siebie.
-Po co te ceregiele?-spytał Caspian, delektując się przy okazji słodkim zapachem, który ją otaczał.
-Od razu chciałbyś przejść dalej?-zapytała Raven, jednocześnie odsuwając się od wampira.
-Nie wiem, czy na to zasługujesz. Ja nie jestem taka łatwa, jak mogłoby ci się wydawać-dodała, chcąc odejść.
-Już idziesz?-zdziwił się wampir. Myślał bowiem, że Raven jest prostytutką, ale ona w ogóle nie zachowywała się jak one.
-A czemu miałabym dłużej zostawać z kimś, kto nie raczył mi się nawet przedstawić?-odparła wampirzyca.
-A, no tak. Wybacz, nazywam się Caspian-odparł wampir.-Może jednak chwilę jeszcze zostaniesz?-spytał po chwili, uśmiechając się łobuzersko.
-No nie wiem...-Raven wyraziła swoje wahanie. Jednocześnie oparła się dłońmi o stół i lekko pochyliła, po czym podniosła jedną rękę i dotknęła wisiorka naszyjnika Caspiana.- Ładny. I pewnie cholernie drogi-powiedziała, obracając w dłoni mały, szlifowany rubin. Wampir jednak zupełnie nie słyszał jej słów. Głęboki, doskonale widoczny dekolt Raven pochłonął bowiem całą jego uwagę na dłuższy czas. Ocknął się dopiero, kiedy wampirzyca kilka razy chrząknęła.
-Chyba ktoś tu ma bardzo zbereźne myśli-powiedziała.
-Nie, skądże, ja się tylko zamyśliłem-odparł szybko Caspian. Pierwszy raz zdarzyło się, aby ten wampir przed kimkolwiek się tłumaczył.