czwartek, 25 czerwca 2020

Inne twarze Sztuki

 Tytuł może zabrzmieć trochę tajemniczo, może i zaskakująco. Już śpieszę z wyjaśnieniami. Tak jak pisałam w jednym z postów, chciałabym zmienić nieco charakter bloga. Sama nie mogę przewidzieć, w jaką stronę to pójdzie i co jeszcze wpadnie mi do głowy. Jednak każdy sensowny pomysł wykorzystam, aby ulepszyć mojego bloga, jednocześnie pilnując, aby nie przedobrzyć i aby nie było tego wszystkiego za dużo. W każdym razie ostatnio zrodził się u mnie pomysł, aby małą część bloga poświęcić także innym przejawom sztuki. Wszelkie posty, linki, zdjęcia dotyczące tej "serii", które będę tutaj publikować, będziecie mogli również znaleźć na osobnej stronie o tej samej nazwie.
    O co jednak właściwie chodzi z tymi "innymi twarzami Sztuki"? Już wyjaśniam. Otóż mój blog jest głównie o pisarstwie, a jego sercem są pisane przeze mnie opowiadania. Jednak uznałam, że małą część miejsca na tym blogu chcę poświęcić także innych rodzajom sztuki, rysunkom, filmom, komiksom, grom, projektowaniu, nawet gotowaniu jeśli będzie taka okazja! (Spokojnie, nie zasypię Was przepisami na szarlotki i cheesburgerowe ciasta, choć to na razie jedyne, co umiem robić. Chyba że będziecie tego chcieli XD). W ten sposób poniekąd podzielę się z Wami moim poglądem na temat sztuki i jej przejawów. Dla mnie sztuką jest wszystko, co się tworzy z sercem i pod wpływem jakiegoś natchnienia. Przygotowanie zupki chińskiej nie jest więc nią, ale już stworzenie swojego popisowego, jedynego w swoim rodzaju, wyjątkowego i wykwintnego dania jak najbardziej. Oczywiście to mój pogląd i macie prawo się z nim nie zgadzać, tak samo jak nie musicie czytać postów dotyczących innych rodzajów sztuki niż pisanie czy w ogóle odwiedzać strony z linkami do tych wpisów.
    Na razie chciałam mniej więcej zarysować Wam, w jakiej formie ja sama to widzę. Wydaje mi się, że taki sposób prezentowania tych wiadomości będzie dobry, oczywiście jestem otwarta na wszelkie uwagi i konstruktywną krytykę. Jeśli coś będzie wymagało jakichś zmian, rzecz jasna niezwłocznie Was o tym poinformuję.
~Ritsu

wtorek, 23 czerwca 2020

Cmentarz Upadłych XXV "Morderstwo"

~2 miesiące później~
Pojechałam do mojej przychodni odebrać swoje wyniki badań. Jak zwykle okazało się, że jestem zdrowa jak ryba, choć ja miałam co do tego pewne wątpliwości. Gdyby tak było, przez ostatnich kilka tygodni nie czułabym się stale tak źle, a ja wciąż miałam nudności, wymiotowałam, parę razy zdarzyło mi się też zasłabnąć. Ale badania nic nie wykazywały, mimo że dostałam już skierowania na kilka poważniejszych badań w szpitalu. One ponownie nic nie pokazały, wróciłam więc do domu, wszystko zaczęło się powtarzać i znów skierowano mnie na badania krwi i moczu, innymi słowy, cała ta żmudna droga zaczęła się od nowa. Tyle w tym wszystkim było dobrego, że przynajmniej ostatnimi czasy czułam się już trochę lepiej, ale tylko pod względem fizycznym. Bo pod względem psychicznym było dużo gorzej. Moje sny nasilały się i były coraz dziwniejsze. Stale błądziłam w nich po lesie, szukając czegoś, w dodatku goniona przez coś innego. Przestałam już nawet komukolwiek o nich mówić, bo bałam się, że naprawdę wezmą mnie za wariatkę. Prosto z przychodni miałam pojechać do taty. Zadzwonił wczoraj do mnie i spytał, czy nie mogłabym wpaść i pomóc mu wymyślić jakiś prezent dla mamy. Nie musiałam oczywiście osobiście się do niego udawać, równie dobrze mogliśmy to obgadać przez telefon, ale dawno się nie widzieliśmy, uznałam więc, że to dobry pomysł złożyć mojemu tacie wizytę. Gdy tylko zajechałam pod dom, zaparkowałam, wyłączyłam samochód i udałam się prostu w stronę drzwi. Wyniki badań zostawiłam w aucie, w końcu nie były mi teraz do niczego potrzebne, wzięłam ze sobą jedynie swoją torebkę. Otworzyłam sobie drzwi, które, o dziwo, wcale nie były zamknięte na klucz.
- Już jestem! - zawołałam, wchodząc do środka. Jednak ku mojemu zaskoczeniu, na początku odpowiedziała mi niczym niezmącona cisza. Dopiero po chwili usłyszałam jakiś dźwięk, jednak trochę mi zajęło zlokalizowanie go. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że dobiegał chyba z piwnicy i brzmiał trochę jak jakiś jęk czy coś podobnego. - Tato?! Gdzie jesteś?! Jesteś w piwnicy? Co się stało? - zapytałam. Nikt mi oczywiście nie odpowiedział, toteż skierowałam się w stronę drzwi prowadzących na dół, które znajdowały się w kuchni. Rodzice rzadko korzystali z piwnicy, toteż wejście do niej było zwykle zastawione przez niewielką szafkę, jednak dziś, o dziwo, była ona odsunięta w bok w taki sposób, żeby można było swobodnie owe drzwi otworzyć. Tym bardziej zaskoczyło mnie, czego mój ojciec mógł szukać w nieużywanej od dawna piwnicy. Na wszelki wypadek wygrzebałam z torebki swój telefon, ale ją samą zostawiłam na stole w kuchni. Włączyłam w nim latarkę, a następnie otworzyłam drzwi, które wydały z siebie przy tym nieprzyjemny dla ucha dźwięk. Zawiasy wprost błagały o naoliwienie. W końcu jednak drzwi ustąpiły i przede mną rozpostarł się widok na skąpane w ciemnościach schody. - Tato, jesteś tam? - spytałam. Nie uzyskałam jednak żadnej odpowiedzi. Westchnęłam cicho, po czym pewna tego, że robię z siebie nadwrażliwą debilkę, zaczęłam powoli schodzić w dół. Musiałam uważać, aby przypadkiem nie potknąć się gdzieś na tych starych schodach, a przy tym musiałam również uważać na to, aby nie spanikować, bo miałam coraz gorsze przeczucia. W końcu znalazłam się na dole. - Tato, jeżeli to jakiś żart, to on wcale nie jest... - urwałam w połowie zdania, gdy oderwałam wzrok od podłogi i spojrzałam na środek pomieszczenia. To, co tam ujrzałam, było...zbyt koszmarne, aby to opisać. Zbyt przerażające. Poczułam, że robi mi się niedobrze, jednak nic więcej nie zdążyłam zrobić. Nagle usłyszałam za sobą jakiś szmer, ale zanim się odwróciłam, poczułam silne uderzenie w głowę. Przewróciłam się na podłogę. Jedyne, co zdążył zarejestrować jeszcze mój umysł, to jak ktoś szybko wbiega po schodach, kilka razy prawie się potykając. Słyszałam to, mimo że nie byłam w stanie dostrzec tej postaci. Później była już tylko ciemność.
~*~
- O mój Boże, Jack, ale mnie łeb nawala. Błagam cię, przynieś mi jakieś tabletki - wymamrotałam. Następnie powoli otworzyłam oczy i zamrugałam kilka razy. Z każdą chwilą ból głowy wzmagał się, jakby z tyłu, pod moją czaszką, znajdowały się setki małych kowali, które waliły w nią od środka. To było naprawdę nie do zniesienia. Gdy świadomość wróciła do mnie w większej mierze, ze zdziwieniem spostrzegłam, że nie jestem u siebie w domu. Tutaj, gdzie byłam, ściany były o wiele ciemniejsze, podłoga wykonana była z betonu, a do tego w powietrzu unosił się lekki smród stęchlizny wymieszany ze słodkawą wonią.
    Nie od razu ją rozpoznałam. Najpierw podniosłam się i dotknęłam ostrożnie bolącego miejsca z tyłu głowy. To wywołało jeszcze większy ból, więc syknęłam cicho. Następnie mój wzrok skupił się na tym, co było przede mną. W jednej chwili wszystko sobie przypomniałam. Gdzie byłam, dlaczego, a także jak się tutaj dostałam. Widząc to, co znajdowało się przede mną, poczułam, że zaczyna mi się robić naprawdę niedobrze. Chwyciłam się za brzuch, a chwilę później zgięłam się w pół i zwymiotowałam. Raz, a potem jeszcze drugi raz. Następnie jeszcze kilka razy miałam odruch wymiotny, ale nic więcej już nie zwróciłam. Dojście do siebie zajęło mi kilka chwil. Spojrzałam znów przed siebie i przekonałam się, że to, co widziałam wcześniej, widziałam naprawdę. Odsunęłam się szybko najdalej jak mogłam, aż natrafiłam plecami na ścianę. Potem zaczęłam kręcić lekko głową, nie dowierzając temu, co pokazywały mi moje oczy. Kolejną rzeczą, którą chyba zrobiłam, było wydanie z siebie głośnego krzyku. A potem kolejnego i jeszcze kolejnego. Nie miałam pojęcia, ile razy to zrobiłam, w końcu jednak w którymś momencie krzyk ten przemienił się w płacz. Nie mogłam... Nie mogłam na to patrzeć, zrozumieć tego ani w to uwierzyć. W końcu, gdy trochę się opanowałam, chwyciłam za telefon, który dość łatwo udało mi się odnaleźć. Na szczęście nie rozładował się i wciąż świecił. Jedynie jakieś resztki zdrowego rozsądku, które mi pozostały, kierowały teraz moim zachowaniem. Gdy chwyciłam telefon, najpierw chciałam zadzwonić do mamy, zdałam sobie jednak po chwili sprawę z tego, że to nie najlepszy pomysł. Policja! - pomyślałam. Powinnam zadzwonić na policję! Tak też zrobiłam. Wybierając numer, krztusiłam się własnym płaczem. Właściwie to jestem nadal pełna podziwu, że dyspozytorka mnie mniej więcej zrozumiała.
~*~
Wokół domu zaroiło się od ludzi. Głównie policjantów, ale było też kilku gapiów, którzy przyszli po prostu popatrzeć, co się stało. Policjanci zabezpieczali teren, podczas gdy mi pozwolono spędzić ten czas w jednym z ich radiowozów w obecności jednego z policjantów, który najpierw starał się mnie jakoś podnieść na duchu, ale poddał się, gdy spostrzegł, że jego próby spełzły na niczym. Nagle ciszę przerwała muzyka, przez co omal nie dostałam zawału. Następnie wyjęłam z kieszeni telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił Jack, czym prędzej więc odebrałam.
- Kochanie wybacz, że nie odebrałem wcześniej, gdy dzwoniłaś, ale mamy tutaj masę papierkowej roboty, czy coś się sta...
- Jack, czy mógłbyś tutaj przyjechać? - spytałam drżącym głosem. Po drugiej stronie zapadła na chwilę cisza.
- Alice? Wszystko ok? Coś się stało? - spytał Jack.
- Przyjedź tutaj! Proszę! - zawołałam. Po tym na dobre już na powrót zaniosłam się płaczem.
- Alice, co się dzieje? Ty płaczesz? Dlaczego? Co się stało? I gdzie mam przyjechać? - zapytał. W tonie jego głosu dało się słyszeć strach i zdenerwowanie, przynajmniej takie miałam wrażenie.
- Do domu moich rodziców. Błagam, jak najszybciej. Możesz się tutaj zjawić? - odparłam.
- Cóż, prawdę mówiąc, to Kyle i ja mamy jeszcze parę spraw do ogarnięcia, ale myślę, że jak go poproszę, zgodzi się to zrobić sam. Postaram się więc jak najszybciej przyjechać - odparł.
- Dziękuję. Jack, nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła - powiedziała cicho.
- Drobiazg, muszę w końcu być przy mojej kobiecie, gdy coś złego się jej dzieje, prawda? A tak wnioskuję po tym, że płaczesz i jesteś taka zdenerwowana. Powiesz mi w końcu, co się wydarzyło? - odparł.
- Powiem, ale nie teraz, Jack. Mój ojciec... On... Zresztą, wyjaśnię ci wszystko, jak tylko się tutaj zjawisz - odparłam.
- Twój ojciec? Co się stało z twoim ojcem? - spytał Jack.
- Nie teraz. Potem ci wszystko wytłumaczę. I proszę, jeśli możesz, przyjedź jak najprędzej. Potrzebuję cię teraz jak nigdy - odparłam.
- Jasna, Alice. Zaraz będę. Trzymaj się więc tam, twój książę na białym rumaku nadciąga i zaraz wybawi cię z opresji - powiedział Jack. Mogłam sobie wyobrazić, jak uśmiecha się lekko, wypowiadając te słowa. Na mojej twarzy zresztą także na chwilę zagościł smutny uśmiech.
- Dobrze. I jeszcze raz ci dziękuję. Kocham cię - odparłam.
- Ja ciebie też. To do zobaczenia za moment! - zawołał. Gdy to powiedział, rozłączył się, ale ja jeszcze przez chwilę trzymałam telefon przy swoim uchu. Przez tą krótką chwilę gdy rozmawialiśmy nie musiałam myśleć o tym wszystkim, co dziś widziałam i co się wydarzyło. Po prostu miałam ulotne wrażenie, że to zwykły dzień, a ja odbyłam właśnie zwykłą rozmowę z moim narzeczonym, bo miałam jakiś problem i potrzebowałam jego wsparcia. Tego, czego najmniej w tamtej chwili chciałam, to powrót do okropnej, szarej i przerażającej rzeczywistości. Tak więc trzymałam ten telefon przy uchu, zaciskając na nim dłoń, w nadziei, że usłyszę jeszcze raz mojego Jack'a, a jego głos pozwoli mi znów na chwilę zapomnieć o tym wszystkim. Tak się jednak nie mogło stać, o czym doskonale wiedziałam. Policjant siedzący na miejscu obok mnie poruszył się w fotelu. Byłam pewna, że zauważył mój nie najlepszy stan i zaraz znów zacznie próbować mnie pocieszyć. Westchnęłam i schowałam telefon z powrotem do kieszeni.
- Chłopak? - spytał w tym czasie mężczyzna.
- Narzeczony. Zaraz tutaj będzie - odparłam cicho. Nawet nie spojrzałam przy tym na policjanta. Niemal od razu wróciłam do obserwowania przez okno radiowozu tego, co działo się przed moim domem. Policjanci biegali, cały czas coś wykrzykiwali, a cały teren został już ogrodzony czerwoną taśmą.
- Zjawi się tutaj? - spytał mężczyzna.
- Tak, zapewne już niedługo - odparłam.
- To dobrze. W takich chwilach zawsze warto mieć przy sobie kogoś bliskiego - stwierdził policjant. Na szczęście po tym jak uraczył mnie tą złotą radą zamilkł ponownie. Cieszyłam się, bo byłam pewna, że zaraz zwariuję, jeśli dalej będę musiała słuchać tych jego marnych prób pocieszenia mnie albo odwrócenia mojej uwagi. Wiedziałam, że robił to w dobrej intencji, ale nic nie mogłam poradzić na to, że jednocześnie strasznie mnie to wkurzało. Do cholery jasnej, właśnie miałam wątpliwą przyjemność odkryć w piwnicy naszego domu zwłoki mojego prawdopodobnie zamordowanego ojca, a ten mi tutaj wyskakuje z poradami rodem z poradników psychologicznych, które sobie można kupić w pierwszym lepszym kiosku! Moja złość ustąpiła wkrótce jednak miejsca poddenerwowaniu i zdziwieniu, gdy spostrzegłam, że jeden z policjantów odłączył się od grupy swoich współtowarzyszy, którzy stali przed moim domem i o czymś chyba dyskutowali i skierował się w naszą stronę. Już kilka minut później dotarł do radiowozu i zapukał delikatnie w szybę. Niby to było ich auto, a zachowywał się, jakbym to ja była jego kierowcą i jakby on tylko zatrzymał mnie na rutynową kontrolę. Mimo to byłam mu poniekąd wdzięczna, że nie narzuca się, tylko pozwala mi mieć przynajmniej złudne poczucie kontroli nad całą tą sytuacją. Otworzyłam drzwi i spojrzałam na niego wyczekująco.
- Alice Winslet? - spytał. Pokiwałam lekko głową. - To pani wezwała policję? - dodał. Ponownie kiwnęłam głową. - Nazywam się sierżant Mark Woods. Proszę mi wybaczyć, ale zmuszony jestem zadać pani kilka pytań - powiedział. Obecność drugiego policjanta tak blisko mnie tylko uprzytomniła mi, że to wszystko nie sen. Że to dzieje się naprawdę, taka jest rzeczywistość. Czułam się, jakby żołądek zawiązał mi się w supeł i byłam pewna, że prędzej zrzygam się na tego niewinnego policjanta niż odpowiem mu na jakiekolwiek pytanie. O dziwo jednak tak się nie stało, okazało się, że jestem w stanie jakoś nad sobą zapanować.
- Pytań? Jakich pytań? - spytałam.
- Wiem, że to trudna dla pani sytuacja, ale aby jak najszybciej poznać wszystkie okoliczności i aby móc wyjaśnić całą sprawę, muszę dowiedzieć się od pani kilku rzeczy - powiedział mężczyzna. Trudna sytuacja? To chyba lekki eufemizm - pomyślałam. Nie byłam pewna, czy jego słowa bardziej mnie zdziwiły, czy wkurzyły.
- Wyjaśnić całą sprawę? Ja ją panu zaraz wyjaśnię, sierżancie! Ktoś zabił mojego ojca! Zamordował go w piwnicy naszego domu! - zawołałam wkurzona.
- Rozumiem pani wzburzenie, ale proszę spróbować się uspokoić. Jeśli nam pani pomoże, tym szybciej ustalimy kto to zrobił i dlaczego - odparł policjant.
- Nie obchodzi mnie, dlaczego ktoś to zrobił! Obchodzi mnie tylko, abyście złapali tego świra! - krzyknęłam.
- Nam też na tym zależy, niech mi pani uwierzy. Czy zatem mogę zadać tych kilka pytań? - spytał mężczyzna. Spojrzałam prosto w jego spokojne, niebieskie oczy. Ten spokój, który w nich dostrzegłam, mi samej pozwolił się nieco wyciszyć. Westchnęłam.
- Dobrze więc. Niech pan pyta o to, o co musi pan pytać - odparłam.
- Doskonale. Proszę mi w takim razie powiedzieć, czy w czasie kiedy zjawiła się pani w domu, kiedy szła pani do drzwi lub była już w środku, zauważyła pani coś dziwnego? Jakiegoś nietypowo zachowującego się człowieka? Dziwnie ubranego? Może zdołała pani zauważyć brak czegoś w domu? Na przykład czegoś cennego? - spytał policjant. Spróbowałam się jakoś uspokoić i skupić, o ile w takiej sytuacji w ogóle można się uspokoić. Przywołałam w myślach wspomnienie całej tamtej sytuacji. Do oczu znów napłynęły mi łzy, ale na szczęście jakoś je powstrzymałam. Wtedy też, po paru minutach, coś sobie uzmysłowiłam.
- Pamiętam! Boże, pamiętam, że kiedy zjawiłam się w domu, usłyszałam jakiś hałas z piwnicy, zeszłam tam, a wtedy... Wtedy zobaczyłam swojego tatę i potem chyba coś mnie uderzyło. Ale pamiętam, że zanim zemdlałam, usłyszałam, jak ktoś wbiega po schodach - powiedziałam, spoglądając przy tym na policjanta. Liczyłam na to, że chociaż on powie mi coś sensownego, wyjaśni jakoś całą tą sytuację i stanie się ona dla mnie mniej dziwna, mniej straszna... Potrzebowałam pomocy, potrzebowałam kogoś, kto powie mi, co powinnam teraz zrobić. Policjant z kolei wymienił szybkie spojrzenie ze swoim towarzyszem, który siedział obok mnie, po czym spojrzał z powrotem na mnie.
- Naprawdę? To wszystko co pani mówi jest bardzo interesujące. Czy pamięta pani coś jeszcze? Czy widziała pani kogoś? - spytał. Pokręciłam głową.
- Nie. Pamiętam tylko, że coś chyba mnie uderzyło w głowę, potem przewróciłam się i zanim zemdlałam, usłyszałam tylko jeszcze jak ktoś wbiega po schodach. Czy to mogła być ta osoba, która...zrobiła to? - zapytałam. Mężczyzna popatrzył na mnie z powagą.
- Cóż, istnieje taka możliwość... Może jednak zapamiętała pani coś więcej, jej wygląd, ubiór, płeć, cokolwiek? - spytał. Ja jednak pokręciłam przecząco głową.
- Nic więcej nie pamiętam, naprawdę - odparłam. Policjant przyjrzał mi się z powagą, ale z jego spojrzenia dało się też wyczytać współczucie.
- Cóż, trudno, w takim razie będziemy kontynuować poszukiwania, a pani, jak tylko zajmie się panią lekarz, będzie musiała złożyć jeszcze zeznania na komendzie i wyjaśnić jeszcze kilka kwestii. Na razie z mojej strony to tyle - powiedział mężczyzna. Niemal w tej samej chwili spojrzał w bok. Powędrowałam za jego spojrzeniem i zobaczyłam, jak przed domem, na ulicy, zatrzymuje się samochód Jack'a. Przez masę policjantów i wozów policyjnych nie było szans, żeby zatrzymał się na podjeździe. Gdy zaparkował samochód i z niego wysiadł, miałam ochotę od razu zerwać się i do niego pobiec, ale jakoś się powstrzymałam.
- To mój narzeczony - powiedziałam, wskazując na Jack'a, który jak tylko wysiadł z samochodu, zaczął się wszystkiemu ze zdziwieniem i przejęciem przypatrywać. - Mogę do niego pójść? - spytałam. Mężczyzna spojrzał ponownie na mnie.
- Oczywiście - odparł. Gdy tylko odszedł, pożegnałam się z policjantem, który siedział ze mną przez cały ten czas w radiowozie i wyszłam z niego. Udałam się prosto do Jack'a. On rozglądał się dookoła i już po chwili jego wzrok spoczął na mnie. Gdy tylko do niego dobiegłam, od razu rzuciłam mu się na szyję.
- Jack! - zawołałam, a po moich policzkach popłynęły długo wstrzymywane łzy.
- Alice? - spytał niepewnie, przytulając mnie do siebie. - Co się stało? - zapytał. Ja nie byłam nawet w stanie mu odpowiedź, tylko płakałam, podczas gdy on raz po raz próbował jakoś wyciągnąć ze mnie informacje na temat tego co się tutaj działo. - Co tutaj robią ci wszyscy policjanci? Coś się stało tobie? Rodzicom? Jakaś kradzież? - spytał.
- Jack! Nie masz nawet pojęcia... Mój ojciec... Mój ojciec... - nie byłam w stanie się wysłowić. Wtem Jack odsunął mnie od siebie nieznacznie, chwycił mnie za ramiona i uważnie mi się przyjrzał.
- Alice, jestem coraz bardziej przerażony...
- Ktoś go zabił! - krzyknęłam. Po tym zalała mnie nowa fala płaczu, a Jack zastygł, przyglądając mi się...obojętnie? Albo jakby nie wiedział, co ma teraz zrobić. Uznałam, że na pewno chodzi o to drugie. Doszłam do wniosku, że wszystko to zaskoczyło go tak samo jak mnie i nie wie jak sobie z tym poradzić.
- Ale... jak to? Kto to zrobił? - zapytał cicho.
- Nie wiem! Jak tylko to odkryłam to wezwałam policję, ale nikt jeszcze nic nie wie... Boże, Jack, to okropne! Dlaczego to się stało? Nie wierzę w to, nie chcę w to wierzyć! - zawołałam.
- Ty to odkryłaś? Ale co konkretnie zobaczyłaś? Widziałaś, kto to zrobił? - zapytał, przyglądając mi się uważnie.
- Nie! Zresztą, jakie to ma teraz znaczenie?! Mój ojciec nie żyje! - krzyknęłam.
- To ma znaczenie! Ogromne! Musimy się chociażby dowiedzieć, kto to zrobił, prawda? - odparł mój narzeczony.
- To nie zwróci życia mojemu ojcu - powiedziałam.
- Nie chcesz, żeby winny został ukarany? - zapytał Jack.
- Oczywiście, że chcę, ale teraz to nie ma sensu... Nic nie ma sensu! - krzyknęłam. Czułam się taka skołowana tym wszystkim. Z moich oczu popłynęły nowe strumienie łez.
- No już, już, będzie dobrze, kochanie. Damy radę, przejdziemy przez to razem - powiedział, ponownie obejmując mnie i przytulając do siebie. Zachowywał się trochę dziwnie i nie do końca tak, jak ja bym tego oczekiwała, ale był przy mnie i za to byłam mu wdzięczna, bo właśnie tego teraz potrzebowałam.
~*~
Nie chciałam żadnej wizyty u lekarza ani nic, ale Jack nie dał się przekonać, że wszystko ze mną dobrze i zmusił mnie do niej. Potem pojechaliśmy po moją mamę, którą Jack poinformował o wszystkim, niestety telefonicznie, gdy ja byłam u lekarza. Ostatecznie woleliśmy, żeby dowiedziała się prawdy od nas niż od policji. Była jeszcze bardziej załamana niż ja. Jack i ja uznaliśmy, że najlepiej dla nas wszystkich będzie, jeśli moja mama zamieszka na jakiś czas z nami. Gdy zabraliśmy ją do siebie, niemal całą drogę płakała. W ogóle nie można było się z nią porozumieć. Chciałam jej jakoś pomóc, ale gdy tylko zjawiliśmy się w domu, Jack niemal siłą zawlókł mnie do łazienki i kazał mi się wykąpać, argumentując to tak, że po tym poczuję się lepiej. Jakoś nie byłam co do tego przekonana, poza tym chciałam być przy mamie i pomóc jej odnaleźć się w całej sytuacji, bo ewidentnie znosiła ją jeszcze gorzej niż ja. Jack jednak nie chciał o tym słyszeć. Ostatecznie zgodziłam się z nim, nie miałam sił, aby z nim dyskutować. Ku mojemu zaskoczeniu miał rację. Nie wiem, ile zajęła mi moja kąpiel, ale gdy wyszłam z łazienki, było już ciemno. Czułam się za to o niebo lepiej. Kąpiel nie zmieniła faktu, że mój ojciec nie żył i że został brutalnie zamordowany, ale jakoś tak dzięki niej poczułam się lepiej. Na myśl jednak o tym wszystkim, co dziś miało miejsce, znów poczułam, że robi mi się niedobrze. Przed oczyma wyobraźni stanął mi obraz, który widziałam dziś w piwnicy. Mój ojciec, brutalnie pokaleczony, martwy... W ostatniej chwili zdążyłam jeszcze dobiec do toalety i zwymiotować. Tyle byłoby z mojego dobrego samopoczucia po kąpieli.

czwartek, 11 czerwca 2020

Moja Miłość, czyli "Dary Anioła" Cassandry Clare

   Myślę, że wielu pisarzy zaczęło swoją pisarską przygodę najpierw od czytania książek innych. Tak było również i u mnie. Oczywiście nie zaczęłam od wymienionej w tytule książek, na pierwszy ogień poszły u mnie serie typu "Martynka i ... (tutaj można wpisać wiele rzeczy, bo Martynka miała mnóstwo przygód", jakieś baśnie, opowiadania czy "Pamiętnik Księżniczki". Trochę tego było, dziś jednak opowiedzieć Wam chcę o serii, którą odkryłam później, dzięki swojej koleżance. Nie będę ukrywać, że zachwyciła mnie ona od pierwszych stron. "Dary Anioła" wciągnęły mnie w uniwersum stworzone przez Cassandre Clare niczym Jumanji.
   Jak powszechnie wiadomo, nie każda książka jest dla każdego. Niektóre dzieła oczywiście podobają się większości, ale to również nie oznacza, że spodobają się i Tobie. Tak na przykład każdy może się zachwycać "Harrym Potterem", a Ty nie musisz pałać do niego szczególną miłością, tak samo Tobie przysługuje prawo uwielbiać książki, które nie przypadły do gustu innym. Myślę jednak, że jeśli lubisz fantastykę, "Dary Anioła" są czymś stworzonym dla Ciebie. Mamy tutaj przekrój wielu postaci nadnaturalnych, obecne są wilkołaki, wróżki, demony, anioły, syreny, duchy, czarownicy, faerie, pixie i wiele, wiele innych. Jak widać, pojawiają się w tych książkach także nieco mniej znane rasy. Ktoś mógłby pomyśleć, że nie, aż tyle postaci fantastycznych to może już przesada... Moim zdaniem nie ma się co niepokoić. Autorka umiejętnie łączy świat rzeczywisty ze światem fantasy, oba doskonale się ze sobą przeplatają. Dzięki temu mamy momenty, gdzie więcej możemy poczytać o ludziach, innym razem pod uwagę brane są głównie wampiry, by za chwilę ich rolę zajęły wilkołaki, a potem na kilka chwil wszystkie rasy spotkają się razem na ważnym posiedzeniu Clave. Kim jest Clave? Bardziej czym ono jest. Jest to swego rodzaju rada Nocnych Łowców/Shadowhunters. Kim są ci bohaterowie? Wszystkiego oczywiście dowiesz się, czytając serię.
   Oczywiście jednak nie zostawię Cię tak bez choćby minimalnego zarysowania fabuły (spokojnie, bez spoilerów). Na samym początku poznajemy zwykłą dziewczynę Clary i jej zwykłego przyjaciela Simona, którzy idą do całkiem zwykłego klubu. Tam ona zauważa całkiem zwykłych ludzi... A może jednak nie do końca? Szybko okazuje się, że nasza bohaterka poznaje Nefilim, czyli inaczej Nocnych Łowców lub, w angielskiej wersji, Shadowhunters. Nie są to do końca zwykli ludzie. Myślę, że na tym etapie mogę zdradzić, że posiadają oni domieszkę krwi aniołów i mają dość specyficzne zajęcie. Jakie? Otóż nasza bohaterka szybko dowiaduje się, że łapią oni demony zagrażające ludziom i inne istoty, które nie przestrzegają pewnych ustalonych praw... Aby ułatwić sobie to zadanie, wspomagają się runami, które między innymi zapewniają im niewidoczność, dzięki czemu nie widzą ich zwykli śmiertelnicy. Tyle że... Clary ich zobaczyła, co nie powinno mieć miejsca. Od tej chwili właściwie zaczyna się jej przygoda z Isabelle, będącą ucieleśnieniem piękna, która w razie potrzeby potrafiłaby zrobić broń z widelca, jej cichym, nieco mrukowatym, ale na swój sposób miłym, odpowiedzialnym bratem Alekiem oraz przybranym bratem Jace'em, którego cięty język, idealne riposty i humor były kolejną rzeczą, za które pokochałam tą serię. W dużym skrócie Clary zostaje wciągnięta w świat, który do tej pory istniał dla niej tylko w bajkach, filmach, i książkach oczywiście. Moim zdaniem zaletą jest to, że uniwersum to jest tak rozbudowane. Dzięki czemu nie mamy tutaj, jak na przykład w "Zmierzchu", cały czas wałkowanego tematu miłości tylko dwójki osób (tak, wiem, potem był jeszcze Jacob, ale niewiele uwagi mu poświęciła autorka, porównując do czasu, jaki mieli dla siebie Edward i Bella, a pozostałe związki raczej nie były zbyt rozbudowane). W "Darach Anioła" każda postać ma swoją rodzinę, przeszłość, miłość, poglądy, cele. Pojawiają się tutaj wątki miłosne i odgrywają istotną rolę, jednak nie zabierają one całkowicie dla siebie pierwszego planu. Mamy poruszony temat przyjaźni, poświęcenia, dobra i zła, idealizmu, krzywdy, szczęścia... Moim zdaniem mnogość emocji, uczuć i wydarzeń, które obecne są w tych książkach, to ich kolejna zaleta.
   Osobiście, jak wspomniałam wiele razy, pokochałam tą serię. Porusza ona ważne tematy, w dodatku robi to w dobry sposób. Mamy chociażby historię pewnej postaci, która straciła swoich rodziców. Bardzo źle to na nią wpłynęła, zmieniło całkowicie jej światopogląd, przez co wielu innym osobom zaszkodziła, w tym miłości swojego życia. I mimo wyrządzonych krzywd, mimo że jej wybory życiowe nie należały do najlepszych, wciąż walczyła desperacko o miłość i wierzyła, że ją odzyska. Postać ta, choć raczej nie wzbudza sympatii przez to, czego się dopuściła, ma jednak tragiczną historię, przez co może rodzić się pytanie, czy można ją w ogóle osądzać i jak to zrobić. Często poruszane są tam tematy ciężkie, jak śmierć, utrata przyjaciela... Co jeśli twój przyjaciel przemieni się w coś... co jest potworem i powinieneś to zabić? Bo tak cię uczono? Zabijesz go? Pozwolisz mu żyć? Jakiego wyboru powinieneś dokonać, aby pomóc mu i aby twoje sumienie było spokojne? Ile można poświęcić, aby dojść do celu? Czy można poświęcić swoją ukochaną? Dziecko? Czy zawsze, bez względu na to, czego się dopuściłeś, możesz prosić o wybaczenie? Ile zła może uczynić zabawa ludzkimi emocjami? Czy zakazana miłość ma prawo istnieć? Czy każdy przedstawiciel danej rasy jest taki sam? Zasługuje na ten sam los, który spotkał jego współbratymców? Czy może nie należy oceniać po pozorach i warto jednak zaufać wampirowi albo wilkołakowi? Moim zdaniem seria ta porusza w bardzo dobry sposób wszystkie te ważne i trudne kwestie. A do tego, jak wspomniałam, książki te również bawią, bo humor Jace'a czy Magnusa to prawdzie złoto. Zaznaczę jednak na tym etapie, że jeśli jesteś osobą niezbyt tolerancyjną, oczywiście możesz sięgnąć po tą serię, ale musisz mieć na uwadze, że pojawią się tam również wątki miłości do osób tej samej płci.
   Jeśli już sięgniesz po "Dary Anioła" warto wiedzieć, że są one dopiero początkiem. Autorka napisała jeszcze wiele innych książek, których akcja dzieje się przed lub po wydarzeniach z tej serii. Osadzone są one w tym samym uniwersum i opowiadają wcześniejsze lub późniejsze losy postaci, nawiązują też do historii ich przodków. Tak oto polecić mogę serię "Diabelskie Maszyny" czy "Mroczne Intrygi" oraz książki takie jak "Akademia Nocnych Łowców" czy "Kroniki Bane'a" albo "Czerwone Zwoje Magii". Zaznaczę jednak, że choć wątki homoseksualne czy transseksualne nie są tam poruszona jakoś szczególnie często, są obecne. Wiecie, nie ma takiej sytuacji, żeby w prologu jakaś postać na sam początek wykrzykiwała nam, że jest lesbijką czy gejem i zamierza teraz zorganizować paradę równości wśród Nocnych Łowców, ale tacy bohaterowie po prostu są i ich historie są również nam przedstawiane, tak samo jak innych postaci. Na sam koniec muszę uraczyć Was paroma cytatami z tej serii, po prostu nie mogę się powstrzymać.
"Kochać to niszczyć, a być kochanym, to zostać zniszczonym"
"Zawsze trzeba być ostrożnym z książkami i z tym, co w nich jest, bo słowa mają moc zmieniania ludzi."
"Sarkazm to ostatnia deska ratunku, dla osób o upośledzonej wyobraźni."
"Niestety, człowiek najbardziej nienawidzi kogoś, na kim mu kiedyś zależało."
"-Powiedziałeś, że chcesz się przejść. Jaki spacer trwa sześć godzin?!
-Długi?"
"Mogłaby zamknąć oczy, udawać, że wszystko jest w porządku. Wiedziała jednak, że nie da się żyć z zamkniętymi oczami."
"Gdybyś był w połowie tak zabawny za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś."
"Co mnie nie zabiję... lepiej niech zacznie uciekać."
"Z drugiej strony to był Jace. Wszcząłby bójkę z ciężarówką, gdyby naszła go taka ochota"
"Jedne sekrety lepiej jest wyjawić, inne lepiej dźwigać samemu, żeby nikomu nie sprawiać bólu."

poniedziałek, 8 czerwca 2020

Krótka informacja!

Opublikowałam właśnie spis wszystkich ras nadnaturalnych, które pojawiły lub pojawią się w Zakazanym Romansie i kontynuacji. Niektóre kwestie mogą się nie zgadzać, gdyż musiałam zmienić kilka rzeczy w porównaniu z tym, co pisałam o pewnych rasach w pierwszej części tego opowiadania, gdyż wtedy jeszcze nie miałam takiego doświadczenia w pisaniu i popełniłam sporo błędów, które teraz zamierzam naprawić. Możliwe również, że z czasem pojawi się więcej ras lub rozbuduję ich opisy, jeśli będziecie tego chcieli lub będzie tego wymagała sytuacja. Zastanawiam się również nad stworzeniem pewnego rodzaju Bestariusza z Zakazanego Romansu z wszystkimi mitycznymi potworami, które żyją w tym uniwersum i innymi fantastycznymi zwierzakami oraz nad stworzeniem jakiejś strony poświęconej używanym tam miksturom i alchemii. Wszystko jednak w swoim czasie, jeśli zdecyduję się coś takiego zrobić, na pewno niezwłocznie Was poinformuję UwU
~Ritsu