czwartek, 6 grudnia 2018

Cmentarz Upadłych XV "Stan nieświadomości"

Przejrzałem cały samochód w poszukiwaniu wszelkich szmat i ręczników, które mogłyby mi jakoś pomóc z krwią. W końcu zawinąłem rany Suzanne w to, co znalazłem, po czym posadziłem ją z powrotem na miejscu pasażera i na wszelki wypadek zapiąłem pasem. Nie chciałem, aby podczas nagłego hamowania po moim samochodzie zaczęło sobie bezwładnie latać martwe ciało. Moje szczęście objawiło się w tym, że nocą raczej nie za wiele aut jeździ po takich drogach, jaką ja musiałem pokonać. Jasne, łączyła kilka miast, ale prowadziła przez środek lasu i każdy normalny człowiek wolał przejechać ją za dnia. Dlatego też, mając ponadto na uwadze, jak rzadko zdarza się tutaj kontrola drogowa, zwłaszcza w środku nocy (tak naprawdę nigdy nie spotkałem tu kontroli drogowej) postanowiłem wycisnąć z mojego samochodu co tylko się dało. Jechałem tak szybko, że nieomal czułem się, jakbym ścigał się z czasem. Mimo to miałem wrażenie, jakby moje zmysły wyostrzyły się. Wszystko widziałem z ogromną dokładnością, wszystko słyszałem, a ponadto byłem niezwykle czujny. Kto jak kto, ale ja doskonale wiedziałem, jak działa adrenalina.
~*~
Powrót do miasta zajął mi naprawdę niewiele czasu, tak samo jak odnalezienie odpowiedniego budynku. Zaparkowałem samochód na pierwszym wolnym miejscu na parkingu, jakie znalazłem, po czym od razu udałem się do środka. Pierwszą rzeczą, jaka rzucała się w oczy, była ciemność. Mimo że była noc to na zewnątrz i tak było dużo jaśniej. W korytarzy stało paru facetów, którzy palili. Przepchnąłem się obok nich, po czym wszedłem do jednej z dużych sal. Po lewej znajdował się długi bar, przy którym oczywiście siedziało paru facetów, a każdemu z nich towarzyszyła jakaś ładna dziewczyna, namawiająca na drogie drinki. Na środku pomieszczenia znajdowało się oświetlane kolorowymi światłami podwyższenie, na którym kilka dziewczyn korzystało z tego, czym obdarzyła ich matka natura, tańcząc na rurze. Pozostałą część pomieszczenia wypełniały stoliki, przy których siedzieli mężczyźni. Ja jednak nie przyszedłem tutaj oglądać. Rozejrzałem się po sali, po czym mój wzrok padł na mężczyznę, który siedział samotnie przy barze i coś pił. Podszedłem do niego, wyciągając po drodze portfel.
-Jeden pokój na jakieś...cztery godziny?-spytałem, przysiadając się. Zaraz potem zamówiłem sobie coś do wypicia na dobry początek.
-Dwieście-powiedział mężczyzna, nawet na mnie nie patrząc.
-Dwieście? Trochę podrożało-odparłem, biorąc pierwszy łyk drinka. Był dość łagodny, bo nieco już dziś wypiłem, a chciałem zaliczyć jakąś laskę, a nie zgona.
-Ostatnio kilka dziewczyn się wyłamało, policja trochę powęszyła i w biznesie jest teraz problem, wiec podrożało. Jak cię nie stać, to spadaj i nie zawracaj mi głowy-powiedział mężczyzna, po czym wyjął z kieszeni papierosa i go zapalił. Pozostałym nie można było tutaj palić, bo brak było klimatyzacji lub jakiegokolwiek okna, więc musieli wychodzić na korytarz, aby ludzie nie potrulili się dymem.
-Nie tak szybko. Jest wola, znajdą się pieniądze-powiedziałem, po czym otworzyłem portfel i wyliczyłem odpowiednią sumę, którą następnie podałem mężczyźnie.
-Pokój numer dwa. Dziesięć minut-powiedział mężczyzna. Nic więcej nie musiał dodawać, bo wiedziałem, jak dotrzeć na miejsce. Po drugiej stronie pomieszczenia, po lewej, znajdował się korytarz. Również i tam parę osób paliło lub całowało się. Doszedłem do schodów i wszedłem na górę, gdzie nie było już nikogo. Po lewej i prawej znajdowało się za to kilkanaście pokoi. Wszedłem do tych z numerem dwa. Wystrój był typowy. Po lewej do ściany przylegało duże, ciemnofioletowe łóżko, a po obu jego stronach znajdowały się małe szafki z ciemnego drewna. Ściany był w kolorze nieco jaśniejszym od łóżka. Po prawej zaś znajdowało się małe podwyższenie, a z jego środka wystawała stalowa rura. Nie wiedziałem jeszcze, czy będę miał ochotę najpierw na mały, prywatny taniec, ale miałem jeszcze trochę czasu. Podszedłem do jednej z szafek i, jak się spodziewałem, znalazłem tam aż kilka prezerwatyw, a do tego parę innych...przyborów. Odpakowałem sobie już jedną z nich, żeby nie tracić potem czasu. Mój członek jakby na to czekał, bo w tej samej chwili poczułem, jak moje podniecenie znowu wzrasta. Na szczęście za chwilę miałem dać mu upust. Po kilka następnych minutach drzwi ponownie się otworzyły. Stanęła w nich wprost zniewalająca dziewczyna. Miała długie, idealnie proste blond włosy, zielone oczy i naprawdę kształtne ciało. Ubrana była (jeszcze) w strój jak najbardziej pasujący do okoliczności.
Lubiłem różne ciekawe stroje, jednak tym razem ucieszyłem się, że nie był zbyt wyszukany. Chciałem się szybko i dobrze zabawić, więc nie miałem ochoty połowy wykupionego czasu spędzić na rozwiązywaniu jakichś sznureczków. Poza tym ta dziewczyna nie potrzebowała odsłaniać całego swojego ciała, bo ono samo aż wylewało się tam, gdzie powinno. Już nie mogłem się doczekać, kiedy będę mógł ją pocałować, dotknąć jej dużych piersi, a potem zrobić jeszcze więcej niemiłych rzeczy. Dziewczyna chyba czytała mi w myślach, bo gdy tylko zamknęła za sobą drzwi, powiedziała do mnie:
-Byłam bardzo niegrzeczną dziewczynką i należy mi się jakaś kara. Będzie surowa?-zapytała, podchodząc do mnie. Złapała mój pasek od spodni i zaczęła go odpinać.
-Bardzo-powiedziałem, po czym uśmiechnąłem się z satysfakcją. O tak, ta noc nie jest jeszcze stracona-pomyślałem, patrząc jak dziewczyna po kolei ściąga mi spodnie, bieliznę, a następnie bierze do ust mojego rwącego się do działania członka. Najpierw wzięła go prawie całego i trochę possała, ale potem wyjęła, chwyciła swoją zgrabną dłonią, uniosła lekko i oblizała parę razy. Następnie pomału zaczęła go ponownie wkładać do buzi, stopniowo ssąc coraz bardziej. Mój członek stawał się coraz twardszy, a ja czułem się wspaniale. Nagle jednak w mojej głowie ponownie pojawiła się Suzanne. Wyobraziłem sobie, że to ona jest na miejscu dziewczyny. Przez chwilę czułem jeszcze większą satysfakcję, ale zaraz ustąpiła ona miejsca złości. Przypomniałem sobie, co ta dz*wka zrobiła. Odepchnąłem od siebie dziewczynę, zupełnie nie zważając na to, że prawie doszedłem. Teraz, kiedy zawładnęła mną taka wściekłość, chwila rozkoszy uzyskana w ten sposób nic by mi nie dała. Dziewczyna była widocznie zaskoczona.
-Nie mówiłem, że masz mi zrobić loda. Mam ochotę na coś innego-powiedziałem, stając nad nią.
-Tak, oczywiście, co tylko pan sobie zażyczy-powiedziała, po czym spróbowała wstać. Chwyciłem ją za ramię i pociągnąłem w górę, a następnie pchnąłem na łóżko.
-I to rozumiem. Dobrze wyszkolona obsługa-powiedziałem, uśmiechając się. Dziewczyna posłała mi spojrzenie, które, o dziwo, było bardziej zaciekawione niż zaskoczone czy wystraszone. Sięgnąłem do szafki, z której wyjąłem potrzebną mi rzecz. Następnie usiadłem przed dziewczyną, pochylając się nad nią i całując ją agresywnie. Jednocześnie złapałem obie jej ręce i zapiąłem w kajdanki, które następnie zaczepiłem o jedną z metalowych rurek, z których składało się wezgłowie. Następnie zszedłem z pocałunkami nieco niżej, na szyję. Kiedy już mogłem do woli używać swoich rąk, jedną z nich położyłem na jej biodrze, a drugą ścisnąłem jej dużą pierś, nie zważając na to, że prawdopodobnie sprawię jej ból. Z ust dziewczyny wydobył się jęk rozkoszy, a ja, kiedy podniosłem głowę, ze zdziwieniem stwierdziłem, że uśmiecha się ona. Widocznie nam obojgu obecna sytuacja bardzo się podobała. Bardzo pragnąłem jak najszybciej osiągnąć maksimum zadowolenia, więc zsunąłem się nieco niżej, po czym rozsunąłem dziewczynie nogi. Chwilę później wszedłem w nią mocno i głęboko, bez ostrzeżenia. Na początku spróbowała się odsunąć, ale zaraz potem ponownie jęknęła i na pewno był to jęk rozkoszy. Kto jak kto, ale doskonale się na tym znałem. Nie czekając już dłużej, zacząłem się w niej szybko i agresywnie poruszać. Pokój wypełniły nasze pełne zadowolenia westchnienia i jęki. Pochyliłem się nad dziewczyną, dotykając oraz całując jej brzucha, piersi, szyi, ust. Potem ponownie wróciłem do jej piersi i polizałem jedną z nich, po czym przygryzłem jej małego, różowego sutka. Dziewczyna jęknęła z rozkoszą. Nie trwało to długo, zanim w niej doszedłem. Oczywiście nie zamierzałem spędzić reszty kupionego czasu na jakichś pogaduszkach. Kazałem dziewczynie klęknąć przede mną, a ona z ochotą wzięła się za ponowne robienie mi loda. Oblizała mojego członka najpierw po całej długości, a potem skupiła się tylko na czubku, który zaczęła drażnić swoim giętkim i wijącym się językiem. Następnie w końcu wzięła go do buzi, ale tylko do połowy. Pewnie nie chciała się spieszyć, ale ja miałem inne plany. Wepchnąłem jej go do samego końca, przez co dziewczyna zakrztusiła się, ale szybko to opanowała i przeszła z powrotem do rzeczy. I to rozumiem. Pełen profesjonalizm-pomyślałem zadowolony. Potem było już tylko z każdą chwilą coraz lepiej.
~*~
Bawiłam się dalej z dziewczynami, kiedy nagle usłyszałam głos. Głos Annie. Spojrzałam na nią, a potem na pozostałych. Sądząc po tym, że w ogóle nie reagowali, tylko ja ją słyszałam.
-Musisz iść-powiedziała do mnie.
-Ale gdzie?-pomyślałam, ale choć nie wypowiedziałam tego na głos, Annie mi odpowiedziała.
-Do lasu.
-Po co?-zdziwiłam się.
-Aby wszystko się dopełniło-odparła.
-Ale co ma się dopełnić?-nadal nic nie rozumiałam.
-Ufasz mi?-spytała lalka. Zawahałam się z odpowiedzią.-Ufasz?-powtórzyła, kładąc na to słowo duży nacisk.
-T-tak-odparłam po chwili.
-To idź.
-Ale co powiedzą rodzice? I dziewczyny? Mają iść ze mną? Poza tym tutaj nie ma żadnego lasu-zauważyłam.
-Pod żadnym pozorem nikomu nic nie mów! Nie zauważą twojego zniknięcia. A lasu może i na pierwszy rzut oka tu nie ma, ale raz już przecież w nim byłaś, prawda?-powiedziała Annie.
-Prawda. Ale czy...na pewno to bezpieczne? I nikt nic nie zauważy? A jak mi się coś stanie?-nadal nie byłam do końca przekonana, zwłaszcza po wszystkich ostatnich wydarzeniach.
-Przecież to tylko sen. Co złego może ci się przydarzyć?-spytała moja zabawka.
-No w sumie to racja. To tylko sen-odparłam dość niepewnie, a po chwili odłączyłam się od moich przyjaciółek i skierowałam w stronę lasu, który ponownie pojawił się dosłownie znikąd, kilkanaście metrów przede mną.
-Ja tobą pokieruję. Idź tam, gdzie cię zaprowadzę-powiedziała Annie.
-Ok-odparłam niepewnie. Moja zabawka dawała mi różne wskazówki, gdzie mam iść. Tym razem nie goniły mnie żadne potwory ani nie atakowały inne dziwne rzeczy. Wokół było bardzo spokojnie...a właściwie aż za spokojnie. Czułam się przez to tak samo źle jak w każdym innym takim śnie. Właśnie, dlaczego ja właściwie wiem, że to sen? Kiedy śni mi się cokolwiek innego, nawet niemożliwie niedorzecznego, i tak nie zdaję sobie sprawy z tego, że to fikcja, dopóki się nie obudzę. Niestety nie znałam odpowiedzi na to pytanie, dlatego zadałam je Annie.
-Nie wiem. Może dlatego, że te sny są...wyjątkowe?-odparła.
-Tyle to ja wiem-powiedziałam, spoglądając na nią smutno.-Chociaż chciałabym, żeby nie były znowu aż tak wyjątkowe. A właściwie to dlaczego mnie gdzieś prowadzisz?-dodałam po chwili.
-Bo od dawna chciałam ci coś pokazać. Tyle czasu czekałam i tak długo to wszystko planowałam...nie chciałam tego jeszcze robić, ale nie mogłam być obojętna wobec ostatnich zdarzeń. Mam nadzieję, że moja niespodzianka ci się spodoba-odparła Annie.
-Jak do tej pory nie podobało mi się nic, co mi się tutaj przydarzyło-powiedziałam z ponurą miną.
-Jak to? A znalezienie mnie?-spytała Annie.
-To tylko jeden mały wyjątek-odparłam.
-Mały? Czyli ja nic dla ciebie nie znaczę?-zapytała lalka. W tonie jej głosu można było wyczuć złość.
-Tego nie powiedziałam...-zaczęłam się bronić.
-Ale tak to zabrzmiało-odparła Annie.
-Wybacz, nie chciałam-powiedziałam smutno, bo było mi przykro, że ją zdenerwowałam.
-Nie liczysz się z innymi ani z tym, że jak wiele ci "inni" znaczą. Ważna jesteś tylko ty i to, co ważne jest dla ciebie. Jesteś taka sama jak twój tata-powiedziała Annie.
-Co masz na myśli? O co ci chodzi?-zdziwiłam się, po czym zatrzymałam się.
-Idź-powiedziała moja lalka.
-Nie, dopóki nie wytłumaczysz mi, o czym mówiłaś-odparłam.
-Dowiesz się tego.
-Gdzie?
-Na miejscu. Więc idź. Już. Natychmiast-Annie mówiła takim tonem, jakiego jeszcze nigdy u niej nie słyszałam. Był taki spokojny, ale jednocześnie mroczny i groźny. I choć nie chciałam, to strach i chęć zrozumienia jej słów sprawiły, że znowu ruszyłam. Ponownie kierowałam się jej wskazówkami, ale teraz oprócz nich nie mówiła do mnie nic więcej. Byłam przestraszona, ale jednocześnie dziwnie smutna i zawiedziona. Towarzyszyło mi też coraz cięższe uczucie bezsensowności wszystkiego. Słowem, czułam się coraz gorzej, ale sama nie wiedziałam, jaki jest tego właściwy powód. Bo to nie mógł być jedynie wynik kłótni z Annie.
 
~~~~****~~~~
Opublikowałam mikołajkowy rozdział na Wattpadzie, więc i tutaj nie mogłam zawieść. Mam nadzieję, że Mikołaj o nikim nie zapomniał i że mój "prezencik" Wam się spodoba:D
~Ritsu


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz