sobota, 24 czerwca 2017

Zakazany Romans XIV "Zaginiona młodsza siostra jako alibi"

Canagan nadal nie mógł pojąć, jakim cudem się na to zgodził. Chociaż właściwie to znał odpowiedź. Chcąc pociągnąć ten teatrzyk dalej, musiał wykazać się troską o tego Antonia, aby Eliza dalej uważała go, Canagana, za osobę najukochańszą, najtroskliwszą i najlepszą pod słońcem. W taki oto sposób on i Elizabeth wylądowali w lesie na poszukiwaniach tegoż chłopaczyny. Wampir, mimo swojej ogromnej niechęci, znalazł w sobie siły, aby od momentu złożenia przez Elizę pani Criswell propozycji pomocy aż do teraz odgrywać swoją rolę idealnego młodzieńca. Mówiąc w skrócie, chociaż bardzo nie miał ochoty i energii na to, jak zwykle doskonale udawał w pełni zaangażowanego w swoje zadanie. Godzinę temu wyszli z domu pani Criswell i od razu udali się na poszukiwania Antonia. Postanowili sprawdzić las. Oboje głośno nawoływali i szli dość szybkim tempem. Elizabeth naprawdę chciała znaleźć chłopaka, gdyż martwiła się o niego. Nie kochała go co prawda, gdyż jej serce należało tylko i wyłącznie do Canagana, ale uważała go za wspaniałego przyjaciela. Wampir z kolei z jednej strony udawał całe zaangażowanie w sprawę, z drugiej, gdyby przypadkiem wpadł na trop chłopaka, z pewnością złożyłby mu wizytę w miejscu, w którym ten obecnie się znajduje. Zrobiłby to jednak dopiero potem, aby nie musieć zdradzić Elizie tego, że wie, gdzie jest Antonio. Dzięki temu Canagan mógłby dokończyć z nim ich ostatnią, przerwaną rozmowę. Mimo całego ich zaangażowania, nie udało im się wpaść na żaden trop poszukiwanego chłopaka. Z racji zaś, że robiło się coraz później, wampir przekonał dziewczynę do zrobienia sobie małej przerwy. Ponadto Eliza wyglądała na trochę już zmęczoną. Nawet dla niej, osoby, która całe swoje młode życie spędziła w sąsiedztwie lasu, tak długie wędrówki po nim były męczące. Elizabeth, choć niechętnie, zgodziła się. Najbardziej chciałaby w pełni oddać się poszukiwaniom przyjaciela, aż do skutku. Młodzi usiedli obok siebie pod dużym dębem.
- To straszne. Canagan, gdzie on jest? Ja naprawdę się o niego martwię, to mój przyjaciel- powiedziała zrozpaczona Eliza.
- Wiem, wszystko to rozumiem. Ale nie możesz spędzać całego swojego czasu na szukaniu go- odparł chłopak.
- Ale chcę.
- Ale nie możesz. Myślę, że na dziś powinniśmy skończyć- zaproponował wampir.
- O nie, na pewno nie. Jeszcze nie. Czy nie mógłbyś użyć swoich wyostrzonych zmysłów, aby go odnaleźć?- powiedziała Eliza z ledwo wyczuwalnym wyrzutem w głosie.
- Używam ich, cały czas- odparł Canagan.
- A nie mógłbyś na przykład, nie wiem, przebiec się po lesie i go poszukać?
- Nie mógłbym, bo nie chcę cię zostawiać samej.
- To miłe z twojej strony, ale nie musisz się tak o mnie martwić- powiedziała dziewczyna, odwracając głowę w stronę swojego ukochanego i głaszcząc go po policzku.
- Muszę. Tym bardziej, że chciałbym o czymś jeszcze z tobą porozmawiać- odparł Canagan, chwytając Elizabeth za rękę, którą gładziła go po twarzy.
- Co takiego masz mi do powiedzenia?- zapytała natychmiast Eliza, widząc poważny wyraz twarzy ukochanego.
- Widzisz, nie wiem, jak to powiedzieć. Może zwyczajnie, bez owijania w bawełnę. Będę musiał wyjechać.
Dziewczyna, słysząc te słowa, umilkła na chwilę. Przez krótki czas one do niej po prostu nie docierały. Wreszcie otrząsnęła się.
- Jak to? Po co? Dlaczego? Kiedy? A na jak długo?- zasypała go natychmiast gradem pytań.
- Dotyczy to moich starych spraw.
- Jakich?- spytała dziewczyna. Była niezwykle zaskoczona, zasmucona i załamana. Wampir na szczęście już wcześniej przygotował sobie idealne wytłumaczenie.
- Wampiry, jak wiesz, nie są zbyt lubiane. Z tego też powodu nasze życie nie należy do łatwych i bezpiecznych. Choć tak można powiedzieć o żywocie wielu istot. W każdym razie wiele lat temu miałem wątpliwą przyjemność spotkania się z grupą nieprzychylnie nastawionych łowców. Co gorsza, nie byłem wtedy sam. Towarzyszyła mi moja młodsza siostra. Bardzo chciałem zapewnić bezpieczeństwo przede wszystkim jej, uratować ją. Znalazłem dla niej schronienie w pewnym opuszczonym budynku, sam zaś zająłem się łowcami. Nie dałbym sobie z nimi wszystkimi rady w bezpośredniej konfrontacji, więc po prostu wyprowadziłem ich w pole. Rzucili się po prostu za mną w pogoń, dzięki czemu oddalili się od miejsca pobytu mojej siostry. Gdy już uznałem, że oddaliliśmy się dostatecznie daleko, niepostrzeżenie zawróciłem. Dzięki temu oni gnali dalej przed siebie, pewni, że mnie ścigają i już niedługo dopadną. Ja zaś wróciłem po moją siostrę. Udałem się prosto do miejsca, gdzie kazałem jej zostać, ale... jej tam nie było- Canagan opowiedział Elizabeth zmyślony, niezwykle smutny i wzruszający epizod ze swojego życia. Udawał przy tym naprawdę załamanego. Chciał sprawiać wrażenie, że to wszystko rzeczywiście miało miejsce i było dla niego bardzo traumatycznym przeżyciem. Sądząc po reakcji dziewczyny, udało mu się to.
- Ojej, naprawdę bardzo mi przykro. To musiało być straszne. Ale co dokładnie się stało z twoją siostrą?- powiedziała Eliza, poprawiając pozycję tak, aby mogła patrzeć ukochanemu prosto w oczy bez odwracania głowy.
- Nie wiem. Szukałem jej przez naprawdę długi czas, ale nie znalazłem. Aż w końcu musiałem zaprzestać poszukiwań. Inaczej wciągnęłoby mnie to bezpowrotnie i nie mógłbym iść na przód, gdybym stale oglądał się za siebie.
- Rozumiem, ale jaki to ma związek z twoim wyjazdem?
- Niedawno dotarła do mnie wiadomość, że istnieje opcja, iż moja siostra się odnalazła. W pewnym odległym mieście. Rozumiesz więc chyba, iż mimo całej ogromnej miłości, której do ciebie żywię, muszę się tam udać i sprawdzić, czy to prawda. Niestety nie wiem, kiedy wrócę, ale postaram się jak najszybciej. Mam nadzieję, że zrozumiesz.
- Zrozumiem, oczywiście, że zrozumiem. Jedź, jedź natychmiast i sprawdź, czy twoja siostra naprawdę się odnalazła. Ja oczywiście będę za tobą tęsknić i czekać na ciebie codziennie, ale mną się nie przejmuj. Na pewno spędzimy razem jeszcze wiele wspaniałych chwil i zdążymy się nacieszyć swoim towarzystwem. Z siostrą zaś nie widziałeś się wiele lat.... Jeśli okaże się, że to faktycznie ona, to nie krępuj się. Zostań jak długo będziesz chciał. Możesz nawet, kiedy już zdecydujesz się wrócić, zabrać ją ze sobą- powiedziała Eliza. W jej tonie głosu dominowało współczucie. Dało się też wyczuć lekki smutek. Dziewczyna była pełna zrozumienia dla decyzji Canagana, jednak nie umniejszało to jej tęsknoty, którą już zaczynała odczuwać.
- Naprawdę?! Elizabeth, jesteś wspaniałą kobietą, że zgadzasz się na mój wyjazd! Nawet nie wiesz, jak bardzo się bałem, iż nie będziesz zadowolona!
- Zupełnie bezpodstawnie. Jak mogłabym złościć się z takiego powodu?- po wypowiedzeniu tych słów Eliza uśmiechnęła się, aby dodać ich obojgu otuchy.
- Chociaż właściwie to strach odczuwam nadal- powiedział Canagan, odgarniając włosy z czoła dziewczyny.
- Dlaczego?
- Z wielu powodów. Głównie związanych z tobą i moją siostrą. Czy to ona? Bardzo bym tego chciał, ale jednocześnie czuję strach na myśl o naszym spotkaniu. Ponadto boję się też o ciebie.
- O mnie?
- Oczywiście. W czasie mojej nieobecności może ci się coś przydarzyć, czego oczywiście bym nie zniósł. Nie będzie miał się kto o ciebie troszczyć.
- Mam przecież Trix i wielu znajomych oraz przyjaciół...- przerwała mu jego ukochana.
- Tak, ale mnie to nie uspokaja. I tak cały czas będę myślał o tym, co u ciebie, jak się masz, o czym myślisz, z kim przebywasz, czy jesteś cała i bezpieczna- mówiąc to, wampir stopniowo zmniejszał odległość między nimi. Wreszcie, gdy skończył mówić, ich usta się zetknęły. Co prawda ledwo się muskali, jednak i to wystarczyło, aby serce Elizabeth zaczęła bić, jakby zaraz miało wyskoczyć. Canagan położył jedną rękę na szyi dziewczyny, aby bardziej ją do siebie przyciągnąć. Pocałunek był długi, namiętny, ale delikatny.
- Poza tym boję się, że w międzyczasie poznasz kogoś, kto będzie potrafił się o ciebie zatroszczyć jeszcze lepiej niż ja. I że mnie dla tego kogoś porzucisz- wyszeptał wampir, gdy już skończyli się całować.
- Teraz to już pleciesz głupstwa. Nie było, nie ma i nie będzie w moim życiu nikogo, kto mógłby zając twoje miejsce. Ponadto, właściwie to ja też zaczęłam się teraz martwić. A co jeśli to ty znajdziesz kogoś lepszego w czasie tej podróży?- powiedziała dziewczyna, chwytając jego twarz w obie dłonie i patrząc mu prosto w oczy.
- Teraz to ty pleciesz głupstwa. Jadę sprawdzić, czy dziewczyna podająca się za moją siostrę naprawdę z nią jest, a nie zapoznać się z przyszłą narzeczoną- odparł Canagan. Nie mógł się powstrzymać przed taką, a nie inną odpowiedzią. Żałował, że tylko on ma okazję w duchu zaśmiać się z tego, jak niewidocznie dla Elizy sobie z niej zakpił. Mimo to na zewnątrz nie dał po sobie nic poznać i dalej bez jakichkolwiek zarzutów odgrywał swoją rolę zakochanego po uszy pajaca. Elizabeth słysząc słowa Canagana lekko się zaśmiała, a on jej zawtórował. Następnie chłopak ponownie objął dziewczynę w taki sposób jak poprzednio i jeszcze raz pocałował. Jednak ten pocałunek różnił się od wcześniejszego o całe sto milionów lat świetlnych. Był zdecydowanie bardziej erotyczny. Wampir zaczął składać na twarzy Elizabeth drobne pocałunki, aż wreszcie dotarł do jej lewego ucha. Zaczął je całować, lizać, a nawet lekko przygryzać. Dziewczynie bardzo się to podobało i on to wyczuwał.
- Kocham cię...- wyszeptał zmysłowym głosem wprost do jej ucha.
- Ja ciebie też...- odpowiedziała natychmiast.
- Kochana, zróbmy to dziś jeszcze raz- szept Canagana był nieziemsko uwodzicielski. Wampir po raz pierwszy tak otwarcie zaproponował jej zrobienie tego. Normalnie Eliza byłaby... zdziwiona, zszokowana i zawstydzona, ale to nie było żadne "normalnie". Elizabeth nie czuła się w tamtej chwili ani trochę "normalnie". Czuła się jak najzwyklejsza na świecie kobieta, której dane było doświadczyć największego szczęścia. Znalazła swoją prawdziwą miłość. W takim stanie, w takiej chwili Eliza mogła odpowiedzieć tylko jedno:
- Dobrze.
Dziewczyna położyła drobną dłoń na karku ukochanego. Ten przeniósł się z pocałunkami na szyję i w okolicę jej piersi. Elizabeth na moment utkwiła zamyślone spojrzenie w ścianie lasu za plecami Canagana. Przez jej głowę przeleciała szybko myśl: Czy aby na pewno dobrze postępuję? Czy nie jestem zbyt naiwna...? Zaraz jednak pojawiła się inna, o wiele przyjemniejsza, mająca większą moc. Pozostała w głowie dziewczyny na długo: Przestań, Elizo. Przecież kochasz go nad życie, a on tak samo mocno i szczerze kocha ciebie. Wiesz to, więc po co te wątpliwości? KOCHASZ GO! Szczególnie ostatnie słowa, które wypowiedział głos w jej głowie, utkwiły w jej pamięci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz