niedziela, 11 czerwca 2017

Zakazany Romans X "Wszystko wydaje się być w porządku"

Canagan leżał na łóżku Elizy. Dziewczyna położyła głowę na jego klatce piersiowej, uprzednio podłożywszy sobie pod nią jedną z rąk. Ułożyła się tak, by móc patrzeć na swojego ukochanego. Drugą dłonią dotykała jego twarzy. Chociaż wiedziała, że takie zachowanie nie przystoi, nie mogła się powstrzymać. Przecież nie tylko tu, ale w całej krainie Antherlend panowało przekonanie, że to wszystko, czego ona i Canagan dopuścili się do tej pory, może mieć miejsce dopiero po ślubie. Chociaż były osoby, które z łatwością te zasady łamały. Elizabeth nigdy nie przyszłoby do głowy, że i ona stanie się kimś takim. Jednak gdy w pobliżu był jej ukochany, wszystko traciło swoje znaczenie. Choć i tak czuła swego rodzaju poczucie winy z powodu tego, co się zdarzyło. I nadal miała lekki żal do chłopaka, że nie powiedział jej wcześniej o sobie wszystkiego, choć i tak już mu wybaczyła. Właściwie to nie zdawała sobie z tego sprawy, ale wybaczyła mu jeszcze zanim o wszystkim się dowiedziała. Bo tak czy tak, nie była w stanie się na niego gniewać zbyt długo. Canagan zaś w tej samej chwili również patrzył na dziewczynę. Jedną rękę także miał pod głową, drugą w jej włosach, którymi się bawił. W myślach zaś uśmiechał się do możliwości, jakie roztaczała przed nim najbliższa przyszłość. Teraz już nic nie stało na przeszkodzie, aby wykorzystał dziewczynę do reszty, dla własnej przyjemności.
- I jak to teraz będzie?- zapytała Elizabeth.
- A jak ma być? Kocham ciebie, ty kochasz mnie. Wszystko jest bardzo proste i jasne- odparł wampir.
- Czyli... będziemy razem?- dziewczyna zadała to pytanie bardzo niepewnie. Mimo że była naprawdę piękna i kręciło się wokół niej wielu mężczyzn, pierwszy raz znajdowała się w takiej sytuacji.
- Ależ oczywiście, zawsze i wszędzie- powiedział Canagan, po czym pocałował ją. Eliza miała w sobie wiele niepewności. Nie wiedziała dokładnie, co to wyznanie między nimi zmienia. I czy w ogóle coś zmienia. Jednak nie była w stanie dłużej opierać się jakże gorącym ustom chłopaka, więc po chwili zatraciła się w tym pocałunku. Postanowiła, że gdy tylko dobiegnie on końca, wyjaśni sobie to wszystko ze swoim ukochanym.
~~~~~~~~~~~~
Chociaż Trix zżerała ciekawość, jak zwykle starała się zachować kamienną twarz. Należała do tych osób, które nie są zbyt wylewne w okazywaniu emocji i wolą je ukrywać przed światem zewnętrznym, nawet gdy są same. Czas jednak mijał i dziewczyna zaczynała się coraz bardziej niecierpliwić, ale i martwić, czy nawet lekko złościć. Nie tylko chciała jak najszybciej dowiedzieć się wszystkiego o nowopoznanym chłopaku od swojej siostry, ale też uważała, że nie powinien on przebywać z nią tak długo. Zwłaszcza w jej sypialni, sam na sam. W końcu zdecydowała się pójść na górę do pokoju Elizabeth i grzecznie uświadomić gościowi, że najwyższy czas na zakończenie odwiedzin, jeśli zaś ma ochotę zostać, to bardzo proszę, ale będzie się musiał zadowolić spaniem w naszym salonie na niezbyt wygodnej, małej kanapie. Jak postanowiła, tak też uczyniła. Weszła po schodach do góry i poszła do pokoju siostry, a następnie nacisnęła klamkę i otworzyła drzwi.
~~~~~~~~~~~~
Canagan na wszelki wypadek cały czas kontrolował myśli Trix, to jest sprawdzał, o czym rozmyśla. Dzięki temu doskonale wiedział o jej zamiarach. Ponadto usłyszał jej kroki. Gdy tylko nacisnęła klamkę, by otworzyć drzwi, wampir poderwał się na równe nogi i stanął przy oknie. Jednocześnie pociągnął za sobą dziewczynę, dzięki czemu w oczach Trix, która właśnie weszła do pokoju, wyglądali jakby rozmawiali sobie w świetle księżyca przy oknie.
- Tak jak mówiłem, droga Elizabeth, muszę już niestety cię opuścić- powiedział, biorąc jej drobną dłoń w swoje. Eliza zamrugała ze zdziwieniem. Zaraz jednak zrozumiała, o co mu chodzi.
- Naprawdę musisz? Dlaczego nie możesz zostać?- spytała. Nie musiała nawet udawać smutku, gdyż rzeczywiście smuciła ją myśl o nawet tymczasowym rozstaniu z ukochanym.
- Dlatego, że moja obecność tutaj w nocy mogłaby ci zaszkodzić. Ktoś mógłby mnie zauważyć i zrodziłyby się z tego jakieś nieprawdziwe plotki, ponadto po prostu nie wypada, aby chłopak i dziewczyna, nie będący rodziną, spali pod jednym dachem. Ale nie martw się. Słodycz następnego spotkania z pewnością wynagrodzi nam żal spowodowany tym rozstaniem. Bo spotkasz się jeszcze ze mną, prawda?
- Oczywiście- zapewniła go Elizabeth, gorączkowo potrząsając głową.
- W takim razie pozostaje mi tylko powiedzieć: do zobaczenia!- powiedział Canagan, po czym schylił się i ucałował dziewczynę na pożegnanie w rękę. Następnie podszedł do drzwi, w których cały czas stała Trix.
- Naprawdę miło mi było panią poznać, zważywszy na to, że jest pani siostrą tego cudownego dziewczęcia. Jest pani niezwykłą kobietą, na pewno się jeszcze spotkamy. Żegnam- powiedział wampir i ją również, jak na dżentelmena przystało, pocałował na pożegnanie w rękę.
- Mi również bardzo miło było pana poznać- odparła lekko zaskoczona i zawstydzona starsza siostra Elizy.
- Odprowadzić pana do drzwi?- zapytała, gdy chłopak ją minął.
- Dziękuję, jest pani bardzo miła, ale poradzę sobie. Znam drogę- odparł chłopak. Uśmiechnął się przy tym w taki sposób, że nawet Trix nie mogła się powstrzymać i na jej twarzy także pojawił się uśmiech. Canagan zszedł po schodach, po chwili zaś dało się słyszeć ciche trzaśnięcie drzwi.
- Dobrze, więc opowiadaj- powiedziała po chwili Trix. Weszła do jej pokoju i usiadła na łóżku. Nie musiała jakoś specjalnie zachęcać swojej młodszej siostry do zwierzeń. Elizabeth opowiedziała jej bez wahania prawie wszystko. Prawie, gdyż pominęła kilka nieistotnych (wmawiała to sobie, aby oszukać sumienie niespokojne z powodu wzrastającej ilości kłamstw) szczegółów. Eliza nie powiedziała Trix, że Canagan jest wampirem, nie mówiła też nic o spotkaniu z łowcą ani o tym, co wydarzyło dziś na leśnej łące między nią a jej ukochanym. Powiedziała za to, że kilka razy się już z nim całowała. Trix od razu odparła, że nie pochwala czegoś takiego, w końcu zna tego chłopaka od niedawna i nie zdążyła przedstawić go nawet swojej siostrze. Może gdyby tu nie przyszedł ona wciąż nie wiedziałaby o jego istnieniu? Ostatecznie jednak wybaczyła to trochę niestosowne według niej zachowanie Elizy. Ilość informacji, które Elizabeth przekazała siostrze może się wydawać mała, ale dziewczyna rozgadała się, dokładnie opisując to, co jej zdaniem mogła Trix przekazać. W efekcie dziewczyny straciły na rozmowę pół nocy. W końcu jednak zakończyła się ona. Obie szybko uszykowały się do snu. Mimo to Eliza miała problemy z zaśnięciem. Martwiła się tym, co przypomniała sobie w czasie rozmowy z Trix. Antonio wie o tym, że Canagan jest wampirem. Trzeba będzie coś z tym fantem zrobić. Najlepszym rozwiązaniem wydaje mi się po prostu z nim o tym porozmawiać. Tak, to jest myśl. Jutro zaraz po szkolę się do niego udam i wszystko mu wytłumaczę- pomyślała Eliza. Gdy już wszystko sobie zaplanowała, wreszcie mogła spokojnie udać się na ostatni pociąg do krainy snów. Kto by pomyślał, że spotkam na swojej drodze kogoś tak niezwykłego jak Canagan. I że połączy nas miłość- to była ostatnia myśl dziewczyny przed snem.
~~~~~~~~~~~
Dziewczyna, tak jak postanowiła nocą, zaraz po szkole udała się do domu Antonia. Przed domem spotkała jego ojca.
- Dzień dobry panu- przywitała się.
- Witaj panienko Elizabeth. Co cię do nas sprowadza?- odparł.
- Przyszłam do Antonia, muszę z nim o czymś porozmawiać.
- Obawiam się, że nie jest to w tej chwili możliwe, gdyż nie ma go w domu.
- Rozumiem, kiedy w takim razie wróci?- zapytała Eliza.
- Nie wiem. Gdy tylko dziś wstaliśmy, jego już nie było. To do niego trochę niepodobne, gdyż on zawsze wstaje o prawie tej samej porze co my i jemy razem śniadanie. Bez tego codziennego rytuału ani rusz. Wiadomo jednak, wy, młodzi, postrzegacie świat w zupełnie inny sposób- odpowiedział pan Criswell.
- Rozumie, w takim razie nie zajmuję panu więcej  czasu. Do widzenia!- pożegnała się dziewczyna i ruszyła do domu.
- Do widzenia!
Elizabeth szybko przeszła drogę dzielącą ją od jej domu. Gdy tylko do niego dotarła, zanim jeszcze dotknęła klamki, jej ciało przeszedł dziwny dreszcz podniecenia, a serce nieznacznie przyspieszyła. Gdy weszła do środka, od razu zorientowała się, że w domu jest Trix i ktoś jeszcze. Elizabeth wiedziała, że dziś jej siostra ma wolne, zaś tego, kim jest ta druga osoba, domyślała się. Weszła do salonu i zobaczyła rozmawiających Trix i Canagan.
- Witaj w domu, Elizabeth- powiedziała jej siostra.
- Jak dobrze cię znów widzieć, moja piękna- wampir wstał i podszedł do Elizy, następnie ucałował ją w rękę i bez słowa wziął jej torbę na książki.
- Co ty tu robisz?- spytała wreszcie zdziwiona Elizabeth, gdy już wróciła jej zdolność mówienia.
- Przyszedłem cię odwiedzić. W końcu mieliśmy się jeszcze spotkać. Przeczuwałem, o której możesz skończyć lekcję, ale jak widać trochę się pomyliłem- odparł chłopak.
- A właściwie, to czemu dziś wróciłaś później niż zwykle?- zainteresowała się Trix.
- Och, po prostu zeszło mi dziś trochę dłużej, bo poszła do Antonia- palnęła bez zastanowienia Eliza.
- Do Antonia?- spytali równocześnie zdziwieni Canagan i Trix. Z tym, że głoś i twarz siostry Elizabeth zdradzały tylko i wyłącznie zadziwienie, zaś w głosie wampira, gdyby ktoś się przysłuchał, usłyszałby nutkę lęku i złości. Twarz jego zaś w ułamku sekundy spoważniała.
- Tak, chciałam z nim o czymś porozmawiać, ale go nie było- dziewczyna miała nadzieję, że w ten sposób wszystko odkręci. Tak też się stało. Zarówno Trix jak i Canagan od razu się uspokoili, choć chłopak nadal zdawał się być lekko spiętym, może nawet złym.
- Wracając do właściwego tematu. Jak już wspomniałem, przyszedłem tu, aby się z tobą spotkać. Miałem nadzieję, że uda mi się wyciągnąć cię na jakiś spacer. Niestety trafiłem na mur prawie nie do przebicia w postaci twojej siostry. Udało mi się jednak zawrzeć z nią pewien układ. Pójdziemy na spacer, jak tylko odrobisz lekcję, w których zamierzam ci pomóc- powiedział wampir.
- Och, naprawdę? To cudownie! Nie dość, że będę mogła liczyć na twoją pomoc i spędzić z tobą trochę czasu, to jeszcze potem pójdziemy razem na spacer! I spędzę z tobą jeszcze więcej czasu!- ucieszyła się Elizabeth.
- Trix, bardzo ci dziękuję, że się zgodziłaś- mówiąc to, Eliza rzuciła się swojej siostrze na szyję. Przytuliły się.
- To na co jeszcze czekamy? Chodźmy odrabiać moje lekcje!- zawołała Elizabeth i wbiegła po schodach do swojego pokoju. Canagan podążył tuż za nią.
~~~~~~~~~~~
Na szczęście chłopak przeżył noc. Staruszka trochę się uspokoiła, ale niewiele. Ta noc była co prawda decydująca, ale mimo że młodzieniec ją przeżył, niczego to nie gwarantowało. Jego stan wciąż był ciężki i dosłownie w każdej chwili mógł umrzeć. Z tego też powodu staruszka musiała cały czas przy chłopaku czuwać. To wykluczało możliwość zebrania nowych ziół leczniczych, a także powiadomienia o wszystkim chociażby rodziców chłopaka. Nie mogła w końcu do nich pójść, telefonu zaś nie miała, gdyż nie było jej na to stać. A nawet jeśli mogłaby sobie pozwolić na taki luksus i tak by go nie kupiła. Ten sprzęt jakoś niespecjalnie do niej przemawiał. Jednak trzeba było przyznać, że przydawał się na przykład w takich momentach. Staruszka doszła do wniosku, iż będzie musiała zmienić swoje zdanie na temat telefonu i zacząć na niego oszczędzać. Kobieta zmieniła chłopakowi opatrunki, w międzyczasie ponownie też obmyła mu rany. Do tego celu używał odpowiedniego naparu z ziół. Z logicznych powodów nie mogła dać mu nic do picia czy jedzenia. Dlatego też postanowiła dodatkowo natrzeć go mieszanką sproszkowanego alhibisa i kireny. Zioła te były magiczne, ich mc była naprawdę wielka i jeśli nie one, to nic mu już nie pomoże. Na szczęście miała ich dość spory zapas, jednak jeśli chłopak nie odzyska przytomności i jego stan się nie polepszy, to w końcu ich zabraknie. Ponadto istniało ryzyko, że młodzieniec umrze z powodu głodu czy pragnienia. Staruszka jednak nie bała się już tak bardzo, jak wcześniej. Początkowy strach minął, ponadto kobieta znała się na leczeniu. Miała nadzieję, że uda się jej uratować chłopaka. Jednak cały czas w głowie kołatała jej myśl, kto mógł się dopuścić tak potwornego czynu. Intuicja nieśmiało starała się jej podpowiedzieć, czyje to dzieło, ale staruszka nie chciała przyjąć, poznać takiej odpowiedzi. Gdyby bowiem karty i jej intuicja mówiły prawdę (a jeszcze nigdy się nie pomyliły), całemu Saden groziło niebezpieczeństwo. Co prawda obecnie panuje pokój między wszystkimi istotami, jednak pewnym z nich nigdy nie należy do końca ufać. Na przykład wampirom.
- Wampir- staruszka wypowiedziała na głos to słowo, aby sprawdzić, jak ono brzmi. Przeszedł ją mimowolny dreszcze i poczuła się dość nieswojo. Ponadto zdawało się jej przez chwilę, że wyraz twarzy chłopaka na sekundę zmienił się, młodzieniec wyglądał, jakby poczuł to samo co ona. Nie zdziwiło to kobiety. Większość pewnie uznałaby to niemożliwe. W końcu on był nieprzytomny i jak w ogóle coś takiego mogłoby się wydarzyć? Jednak staruszka już nie takie rzeczy w swoim długim życiu widziała.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz